Włoska prokuratura przedstawiła wstrząsające dokumenty dotyczące Costa Concordii
Włoska prokuratura, która zajmuje się katastrofą statku wycieczkowego Costa Concordia, przedstawiła przed sądem nowe dokumenty w tej sprawie. Pokazują one, jak wyglądały ostatnie, tragiczne chwile życia pasażerów.
06.03.2013 | aktual.: 06.03.2013 20:46
W katastrofie, do której doszło 13 stycznia 2012 roku u wybrzeży włoskiej wyspy Giglio, zginęły 32 osoby. Z 60-stronicowej dokumentacji, przedstawionej przez prokuraturę wynika, że gdy statek zaczął tonąć, na pokładzie wybuchła panika. Wycieczkowcem podróżowało w sumie cztery tysiące osób.
Najmłodszą ofiarą katastrofy była pięcioletnia Dayana Arlott. Dziewczynka i jej ojciec zginęli, w czasie gdy szukali miejsca w łodziach ratunkowych. Potknęli się na mokrym pokładzie i wpadli do wody.
Wśród ofiar była również 25-letnia barmanka z Peru. Kobieta chciała uratować się, wspinając na kadłub statku. Niestety, straciła równowagę i wpadła do morza. Wciągnął ją silny wir.
Wstrząsająca była również historia Marii D'Introno. Pasażerka dostała się na łódź ratunkową, jednak musiała wrócić na statek, ponieważ nie dało się zwodować szalupy. Gdy statek zaczął tonąć, kobieta skoczyła do morza. Utonęła ponieważ nie miała kamizelki ratunkowej i nie umiała pływać.
Prawdziwym aktem heroizmu wykazał się natomiast muzyk Giuseppe Girolamo. Mężczyzna zrezygnował z miejsca w łodzi ratunkowej. Przypłacił to życiem, spadł do wody i utonął.
Jak wynika ze śledztwa prokuratury większość ofiar katastrofy zginęła po przewróceniu się statku.
Dokumentacja, przedstawiona przez prokuraturę, zawiera również informacje o 157 pasażerach i członkach załogi, którzy po wypadku cierpią na bezsenność lub mają zespół stresu pourazowego.
Prokuratura zarzuca kapitanowi statku Francesco Schettino nieumyślne spowodowanie śmierci oraz porzucenie statku.
Statek Costa Concordia uległ katastrofie dlatego, że z inicjatywy kapitana zbliżył się za bardzo do malowniczej wyspy Giglio.