Włodzimierz Cimoszewicz: nie uprzedzajmy prezydenta Busha

Prezydent Stanów Zjednoczonych jest tym człowiekiem, który ma pierwszeństwo w powiedzeniu tego, co ma do powiedzenia. Nie byłoby rzeczą właściwą uprzedzanie. (...) Ale Amerykanie wiedzą, jakie są problemy w Europie i jak my je postrzegamy. Mamy prawo oczekiwać, że będzie to uwzględnione przy formułowaniu treści wystąpienia prezydenta Busha - powiedział minister spraw zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz.

30.05.2003 | aktual.: 30.05.2003 11:00

Przemysław Barbrich: Czy my już wiemy o tym, że na przykład prezydent Bush poruszy stosunki amerykańsko-europejskie, gdzie gdzieś w środku jest Polska?

Włodzimierz Cimoszewicz: Prezydent Stanów Zjednoczonych jest tym człowiekiem, który ma pierwszeństwo w powiedzeniu tego, co ma do powiedzenia. Nie byłoby rzeczą właściwą uprzedzanie. Ale my mówiliśmy w ostatnich tygodniach, miesiącach naszym amerykańskim partnerom, przyjaciołom, wobec jakich problemów staje Europa. Jak my postrzegamy rozmaite napięcia między częścią Europy, a Stanami Zjednoczonymi. Z punktu widzenia tak ważnych dla nas spraw, jak spójność NATO, stosunki transatlantyckie. Także Amerykanie wiedzą, jakie są problemy w Europie i jak my je postrzegamy. Mamy prawo oczekiwać, że jest to, czy będzie uwzględnione przy formułowaniu treści wystąpienia prezydenta Busha.

Przemysław Barbrich: I to będzie tak, że to będzie antidotum na te małe złośliwości, które pojawiały się po naszym udziale w konflikcie irackim, kiedy pisano o Polsce, że jesteśmy osłem trojańskim - to część prasy niemieckiej?

Włodzimierz Cimoszewicz: Część prasy niemieckiej, część prasy francuskiej. Oczywiście, to jest dowód tego, że ci, którzy tak mówią, ci którzy tak piszą nie mają innych argumentów poza inwektywami i w gruncie rzeczy to jest dowód na to, że oni mają problem nie z nami, tylko głównie z samymi sobą. Ze swoim myśleniem o Europie, o swojej roli, o stosunkach z takim krajem jak Polska, o pozycji Polski. To są często wrażenia ludzi, którzy nie rozumieją zmian zachodzących w Europie. I nie rozumieją także, że Polska jest poważnym partnerem zasługującym na poważne traktowanie. Natomiast niewątpliwie po tygodniach, czy miesiącach, kiedy po obu stronach Atlantyku, nie tylko w Europie padały rozmaite nieroztropne wypowiedzi niektórych polityków. Jest czas na spojrzenie w szerszej i dłuższej perspektywie na współpracę Europy z Ameryką. Dlatego, by nie dopuścić by emocje, frustracje, niemądre słowa zaczynały zastępować istotną treść, istotną myśl. I jeżeli - głęboko w to wierzę - jutro usłyszymy o poparciu i potrzebie
rozwijania współpracy europejsko-amerykańskiej, to będzie to bardzo ważny fakt polityczny.

Przemysław Barbrich: A czy to nie jest tak, że takie złe emocje mogą odżyć przy okazji tych głosów, które w Europie się pojawiają, że koalicja Polski, Wielkiej Brytanii, Australii i Stanów Zjednoczonych jechała do Iraku pod hasłami między innymi poszukiwania broni masowego rażenia. Tej broni nie znaleziono i wydaje się, że będzie ciężko ją znaleźć?

Włodzimierz Cimoszewicz: Nie wiem, czy będzie ciężko ją znaleźć, czy nie. Do tej pory rzeczywiście jej nie znaleziono. Na gruncie faktów sytuacja jest taka, jaka jest. Ja wielokrotnie wyrażałem swoje głębokie, osobiste przekonanie, że zarzuty o posiadaniu broni chemicznej i biologicznej przez Saddama Husajna nie były gołosłowne, że prawdopodobieństwo występowania tej broni graniczyło z pewnością.

Przemysław Barbrich: A jednak?

Włodzimierz Cimoszewicz: Na razie jednak jej nie znaleziono. Mówimy o rodzajach broni, szczególnie w przypadku biologicznej, która mimo swej groźby dotyczy substancji przechowywanej w niewielkich ilościach. Którą jest dosyć łatwo ukryć. Czy nawet zniszczyć w ostatniej chwili. Nie przesądzajmy tego. Nie wyciągajmy z tego zbyt daleko idących interpretacji faktów, które się ciągle dzieją. Myślę, że za kilka miesięcy będzie można się do tego racjonalnie odnieść. Tym niemniej prawdopodobieństwo posiadania tej broni przez reżim Husajna było skrajnie wysokie. I do tego trzeba było się odnieść. Nikt nie jest Panem Bogiem i nie może przeniknąć tej rzeczywistości. Ponosimy odpowiedzialność za nasz stan świadomości, za działanie w warunkach naszego stanu świadomości.

Przemysław Barbrich: Część publicystów, komentatorów amerykańskich mówi, że sytuacja, w której teraz się Polska znalazła, to taki moment, że nasza pozycja polityczna jest dużo silniejsza od pozycji gospodarczej, która możemy odgrywać w tej koalicji antysaddamowskiej.

Włodzimierz Cimoszewicz: Niewątpliwie, gdyby nawet nasza gospodarka była w lepszej kondycji, niż jest, to potencjał gospodarczy nie sytuuje nas wśród mocarstw. Tym niemniej my sami powinniśmy się zastanowić, jak to sobie myślimy, o naszym państwie myślimy. Dlatego, że w Polsce ja spotykam się ciągle z taką mieszaniną albo megalomanii i nadmiernego wyobrażenia o sobie, albo jakiś kompleksów niższości. Miejmy realistyczne poczucie i swoich możliwości i swoich ograniczeń. I z tego punktu widzenia, w moim przekonaniu, Polska może i powinna odgrywać istotna rolę w stosunkach międzynarodowych. W znakomitym stopniu zależy to od naszej aktywności, naszej oryginalności, naszej kreatywności i od naszego profesjonalizmu.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)