Włodzimierz Cimoszewicz: budżet Unii musi wyrównać poziom nowych państw członkowskich
Budżet musi sfinansować wiele rozmaitych, ważnych celów unijnych, ale niewątpliwie jednym z najważniejszych jest jak najszybsze wyrównywanie poziomu rozwoju gospodarczego poszczególnych państw członkowskich, a więc pomożenie nam, tym słabiej rozwiniętym, tym nowym w Unii w przyspieszeniu naszego wzrostu gospodarczego - powiedział minister spraw zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz w "Sygnałach Dnia".
10.12.2004 | aktual.: 10.12.2004 10:45
Sygnały Dnia — „Priorytetem wydatków Unii ma być dojście do średniej unijnej przez nowe państwa członkowskie”. Tego zdania nie ma.
Włodzimierz Cimoszewicz — No więc my zareagowaliśmy bardzo stanowczo. Kiedy dwa dni temu nasi przedstawiciele, nasz ambasador przy Unii poinformowali mnie o tym, powiedziałem, że mamy powiedzieć stanowczo: nie, włącznie do zablokowania prac nad konkluzjami tejże Rady Europejskiej w przyszłym tygodniu. Zrobiło to stosowne wrażenie. Wczoraj rozmowa na tzw. COREPER-ze, bo o tym organie mówię, była inna, ale do wieczora jeszcze nie zakończono pracy. Ja oczekuję lada minuta, może lada kwadrans informacji z Brukseli o nowej propozycji holenderskiej i oczekuję, że wyjdzie ona zdecydowanie w oczywisty sposób naprzeciw naszym postulatom. Gdyby nie, w poniedziałek zgrają się w Brukseli ministrowie spraw zagranicznych i porozmawiamy wtedy o tym po męsku.
Sygnały Dnia — A kto usunął to zdanie?
Włodzimierz Cimoszewicz — Proszę pana, na razie negocjujemy, więc nie prowadźmy dyskusji...
Sygnały Dnia — Bo jednak we wtorek pod naciskiem Hiszpanii, panie ministrze... No to Hiszpanie, czy nie Hiszpanie?
Włodzimierz Cimoszewicz — Takie rzeczy czytałem w prasie.
Sygnały Dnia — No dobrze, ale w związku z tym doszło w sumie do takiego niespodziewanego wydarzenia, jakim było spotkanie szefów rządów Polski, Słowacji, Czech i Węgier po raz pierwszy chyba w sprawie właśnie budżetu unijnego, bo do tej pory te państwa grały jakby solo w tej wspólnej orkiestrze. To dobrze wróży?
Włodzimierz Cimoszewicz — Oczywiście, że dobrze. Dzień wcześniej spotkali się też wyszehradzcy ministrowie spraw zagranicznych i też rozmawialiśmy o tym samym zagadnieniu, zajęliśmy wspólne stanowisko co do pewnych pryncypiów, chociaż tak Polsce, jak i pozostałym krajom Grupy Wyszehradzkiej nie zależy na tym, żeby właśnie wszczynać wojnę o budżet. Europa ma za sobą parę dość traumatycznych doświadczeń i raczej powinniśmy demonstrować zdolność do współpracy niż zdolność do kłótni. Ale jednocześnie bardzo jasno przedstawiamy, o co nam chodzi w tej perspektywie finansowej. Budżet musi sfinansować wiele rozmaitych, ważnych celów unijnych, ale niewątpliwie jednym z najważniejszych jest jak najszybsze wyrównywanie poziomu rozwoju gospodarczego poszczególnych państw członkowskich, a więc pomożenie nam, tym słabiej rozwiniętym, tym nowym w Unii w przyspieszeniu naszego wzrostu gospodarczego.
Sygnały Dnia — A ta niechęć do wyłożenia większych pieniędzy to konsekwencja stanu gospodarczego tych największych płatników unijnych — Niemiec, Francji?
Włodzimierz Cimoszewicz — Po pierwsze, jak sądzę, to jest coś, z czym należy się liczyć, zawsze niechętnie wydaje się pieniądze. Kiedy my za lat kilkanaście staniemy się płatnikiem netto, to też będziemy starali się zaoszczędzić każde euro z kieszeni naszych podatników wyjmowane, a więc to nie zaskakuje. Poszukiwanie oszczędności, bardziej efektywnego wydawania pieniędzy jest stosowne. Natomiast trzeba sobie w pewnym momencie odpowiedzieć na pytanie, czy nie przekraczamy granicy, poza którą nie jesteśmy w stanie realizować deklarowanych celów, bo przecież funkcją budżetu jest po prostu finansowanie pewnych zamiarów, pewnych założeń, pewnych zadań. Jeżeli my nie jesteśmy w stanie, to trzeba to otwarcie i uczciwie powiedzieć. I albo redukujemy zadania, albo jednak powiększamy budżet, decydujemy się na większy wysiłek finansowy. Najbliższe kilka, być może nawet kilkanaście miesięcy będą pełne dramatycznych informacji o sporze finansowym i to jest chyba...
Sygnały Dnia — A potem co? Unia wykaże się mistrzostwem w kompromisie i sprawa ucichnie?
Włodzimierz Cimoszewicz — Po raz kolejny. Zawsze tak było. My co prawda przestrzegamy przed tym tradycyjnym scenariuszem ostrych rozmów do ostatniej nocy czy ostatniego ranka, włącznie z zatrzymywaniem zegara i tak dalej, bo to można racjonalniej przeprowadzić, tylko wie pan, w każdym kraju są jakieś wybory, politycy przy całej swojej europejskości nie potrafią zapomnieć o problemach wewnątrzkrajowych i najczęściej staje się tak, że decyzje są podejmowane dopiero w ostatnim możliwym momencie.