ŚwiatWłochy w zaciskających się kleszczach. Na północy zamykane granice, na południu chaos i wojna domowa

Włochy w zaciskających się kleszczach. Na północy zamykane granice, na południu chaos i wojna domowa

• Sytuacja Włoch na arenie międzynarodowej staje się coraz trudniejsza

• Północni sąsiedzi zamykają granice w obawie przed uchodźcami

• Od południa Włochom grozi masowy napływ migrantów szlakiem śródziemnomorskim

• W przemyt ludzi może włączyć się także wietrząca wielkie zyski włoska mafia

• Sytuację pogarsza chaos i wojna domowa w położonej po drugiej stronie Morza Śródziemnego Libii

Włochy w zaciskających się kleszczach. Na północy zamykane granice, na południu chaos i wojna domowa
Źródło zdjęć: © AFP | GIUSEPPE CACACE
Agnieszka B. Gorzkowska

17.05.2016 | aktual.: 20.05.2016 11:21

Czy kryzys migracyjny może przyczynić się rozpadu Unii Europejskiej? - zastanawiają się włoskie media. Dziś każdy kraj chce zabezpieczyć się na własną rękę, nie oglądając się już na wspólną politykę Unii. Na arenie międzynarodowej sytuacja Włoch staje się coraz trudniejsza: od północy zamykane są granice, od południa chaos, wojny domowe i zagrożenie ze strony Państwa Islamskiego.

Na ostatnim spotkaniu w Rzymie kanclerz Niemiec Angela Merkel zapewniła, że trzeba bronić naszych granic nie popadając w nacjonalizm. Potrzebna jest lojalność, a nie zamykanie przejść granicznych. Takie i podobne oświadczenia powtarzają się na kolejnych spotkaniach w Rzymie z przewodniczącym Parlamentu Europejskiego Martinem Schulzem, przewodniczącym Komisji Europejskiej Jean-Claude Junckerem i przewodniczącym Rady Europejskiej Donaldem Tuskiem.

Dla premiera Włoch teraz najważniejszą kwestią jest obietnica, aby szlak śródziemnomorski był traktowany przez kraje unijne na równi ze szlakiem bałkańskim. Matteo Renzi przypomniał, że Włochy były solidarne, kiedy UE zawierała układ z Turcją, na którym w szczególności zależało Niemcom. Teraz Rzym żąda tej samej solidarności. Tymczasem niedawno Dania, Austria, Niemcy, Szwecja i Norwegia otrzymały potwierdzenie Komisji Europejskiej na przedłużenie zawieszenia układu Schengen o kolejne sześć miesięcy. I tak stopniowa militaryzacja granic, druty kolczaste, wysokie ogrodzenia i bariery biurokratyczne doprowadziły, że jeden z fundamentalnych traktatów unijnych dziś praktycznie wisi na włosku. Pietro Carlo Padoan, włoski minister gospodarki i finansów, przestrzega, że "podawanie w wątpliwość Schengen jest bardziej niebezpieczne niż kryzys euro".

Nowa fala migrantów na szlaku śródziemnomorskim

Po zamknięciu szlaku greckiego i bałkańskiego wzrastają obawy przed nowym masowym napływem imigrantów przez Włochy. Uchodźcy będą wyruszać nie tylko z Libii w stronę Lampedusy i Sycylii, ale także z Albanii i Grecji przez cieśninę Otranto na Adriatyku, kierując się ku wybrzeżom włoskiej Apulii. Z każdym dniem coraz bardziej realna staje się perspektywa "inwazji" tysięcy uchodźców, która będzie raczej trudna, jeśli nie wręcz niemożliwa do powstrzymania - alarmują przedstawiciele przybrzeżnych miasteczek.

Włoski minister spraw zagranicznych Paolo Gentiloni uspokaja, że ściśle współpracuje z władzami greckimi i albańskimi, aby zapobiec przemytowi migrantów przez organizacje przestępcze. W marcu wysłano nawet grupę policjantów, by wspomóc straż graniczną w Albanii. Jednak z drugiej strony strony włoscy prokuratorzy nie pozostawiają złudzeń - przemyt ludzi to biznes, który przynosi wiele milionów euro zysku, i międzynarodowe grupy przestępcze z pewnością nie będą chciały przegapić takiej okazji. Co więcej, również włoska mafia nie odmówi dodatkowego dochodu. Tym bardziej, że albańscy przewoźnicy mają wieloletnie powiązania z tutejszą 'ndranghetą, regularnie przemycając dla niej broń.

W czasie, gdy Włosi obawiają się napływu migrantów z południa, na północy Austria zagroziła zamknięciem granicy na przełęczy Brenner i postawieniem długiego na prawie 400 metrów ogrodzenia. Przez Włochów jest to odbierane jak prowokacja, niczym mur berliński lub Strefa Gazy, nawet jeśli miałaby to być tylko polityczna propaganda na czas kampanii wyborczej w Austrii. Na granicy już dwukrotnie odbyły się demonstracje setek włoskich i austriackich przeciwników blokady, którzy wykrzykiwali: "Nasza Europa nie ma granic, jesteśmy wszyscy obywatelami!". Nie chodzi tu bowiem już tylko o uchodźców, ale o obronę praw do swobodnego przekraczania granic przez obywateli Unii i o interesy firm włosko-austriackich.

Blokady na przełęczy w Brenner miałoby strzec 250 policjantów, a w razie konieczności nawet wojsko. Austriacy nie planują przygranicznych ośrodków dla uchodźców, imigranci ubiegający się o azyl mają być rejestrowani i przewożeni do Innsbrucku, a pozostali zawracani do Włoch. Włoski rząd wielokrotnie protestował przeciwko austriackim manewrom, definiując je jako działania rażąco sprzeczne z zasadami UE i niosące ze sobą ogromne straty gospodarcze. Na skutek blokady w Brenner utworzą się kilometrowe kolejki - szacuje się, że każda godzina opóźnienia jednego tira oznaczałaby 50 euro strat.

Wyrok odroczony

Negatywne skutki odbiłyby się nie tylko na kosztach transportu, ale również na turystyce i handlu. W ostatnią sobotę włoski minister spraw wewnętrznych Angelino Alfano spotkał się w tej sprawie z austriackim ministrem Wolfgangiem Sobotką. Obaj doszli do porozumienia oświadczając, że dzięki większemu zaangażowaniu Włoch i intensyfikacji kontroli w pociągach zmierzających do Austrii, w chwili obecnej stawianie ogrodzenia nie jest konieczne.

Alfano, tak jak obiecał, w tych dniach osobiście odwiedza kolejno najważniejsze przejścia graniczne Włoch, poczynając od Ventimiglii na granicy z Francją, gdzie mieszkańcy są już u kresu wytrzymałości w związku z przepełnionym ośrodkiem dla uchodźców. Minister zobowiązał się wysłać więcej policjantów i wojska, aby wesprzeć kontrole graniczne i zapobiec nielegalnym przejściom migrantów do Francji. Ośrodek dla uchodźców w Ventimigli zostanie wkrótce zamknięty. - Uchodźcy nie mogą wybierać, gdzie mają emigrować, to my będziemy o tym decydować, a oni muszą się z tym pogodzić - oświadczył Alfano.

Minister podkreślał, że aby nie powstawały mury, trzeba wzmocnić kontrole wewnętrzne, m.in. inspekcje w pociągach w całym kraju. Zanim uchodźcy dotrą do granic, zostaną rejestrowani i sfotografowani (niezidentyfikowani imigranci nie mogą krążyć swobodnie po mieście), a następnie odsyłani do innych ośrodków w kraju. - Włochy to kraj gościnny, ale panują tu zasady, które muszą być przestrzegane - zaznaczył Alfano. Tymczasem ostatnio również w Ventimigli odbyły się manifestacje przeciwko budowaniu barier i zamykaniu przejść granicznych we Francji. Demonstranci z tzw. ruchu "No Border" domagają się poszanowania praw swobodnego przemieszczania się po Europie.

Z kolei Szwajcaria, chociaż przyznaje, że jeszcze nie znajduje się w stanie kryzysowym, także przygotowuje się na nową falę imigrantów. Średnio co tydzień do granicy dociera ok. 200 uchodźców, którym nie udało się przedostać do Austrii czy Niemiec. W 90 proc. przypadków docierają lokalnymi pociągami do przygranicznej miejscowości Chiasso, gdzie już zwiększono kontrole. Co prawda po zablokowaniu szlaku bałkańskiego liczba wniosków o azyl polityczny zmniejszyła się o prawie o połowę, ale Szwajcaria przygotowała już plan alarmowy na wypadek masowego napływu tysięcy uchodźców. Szwajcarzy będą rejestrować wszystkich ubiegających się o azyl, zapewniając im również schronienie. Jednocześnie zapowiedziano zwiększenie liczby straży granicznej i mobilizację wojska na granicy kantonu Ticino, na wypadek najazdu migrantów, którzy chcieliby przejść przez granicę nielegalnie.

Kluczowa Libia

Włochy nie mogą więc zbytnio liczyć na żadnego ze swoich północnych partnerów: Francji, Austrii czy Niemiec (pomimo długoletnich zapewnień o współpracy i solidarności unijnej), nie mówiąc o Szwajcarii - zwykle nieobecnej w podobnych debatach na arenie międzynarodowej. Natomiast na południu Rzym bezradnie przygląda się niekończącej się wojnie w Libii. Choć wciąż liczy, że Fajiz as-Saradż, premier uznawanego przez społeczność międzynarodową Rządu Porozumienia Narodowego w Trypolisie, przejmie w końcu kontrolę nad całym krajem i sytuacja się unormuje.

Tymczasem Egipt, drugi ważny "sąsiad" Włoch po drugiej stronie Morza Śródziemnego, wspiera wpływowego libijskiego generała Chalida Haftara w Cyrenajce, który nie poparł rządu Saradża. Wygląda na to, że Kair jest równie mało przyjazny Włochom jak Haftar, który palił niedawno włoską flagę na placach, a dziś jest militarnie wspierany przez kraj Nilu oraz... Francję - podają włoskie media. Paryż stopniowo zacieśniają stosunki gospodarcze i militarne z Egiptem, podczas gdy Unia Europejska i USA ostatnio raczej je rozluźniły. Ta dwuznaczna postawa Francji to dość problematyczna kwestia dla włoskiej dyplomacji.

Misja militarna na Morzu Śródziemnym pod egidą UE jest wykluczona i postrzegana przez większość Włochów jako czyste szaleństwo. Rzymowi nie pozostaje nic innego, jak działania dyplomatyczne w celu ustanowienia nowego porządku w pogrążonej w chaosie Libii, bo to jedyna szansa na powstrzymanie masowego napływu uchodźców i zarazem unormowanie sąsiedzkich stosunków na północy kraju. To dzisiaj chyba największe wyzwanie zarówno dla włoskiego rządu, jak i dla całej Unii.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (611)