Władza lata po świecie
Zalatana władza - Kropiwnicki wrócił z Indii i już leci do Lwowa
Prezydent Łodzi Jerzy Kropiwnicki wrócił wczoraj z kilkudniowej wizyty gospodarczej w Indiach, w najbliższy weekend leci do Lwowa, by promować nowe połączenia lotnicze z łódzkiego Lublinka. W ubiegłym roku spędził prawie dwa miesiące za granicą, wyjeżdżając 16 razy. Od wojaży nie stronią też prezydenci innych miast w regionie. Miejscy urzędnicy z Radomska pokonali w 2005 roku odległość równą obwodowi ziemi.
12.01.2006 | aktual.: 12.01.2006 08:54
Kropiwnicki wybrał się do Indii w trzyosobowym towarzystwie na zaproszenie władz prowincji Andra Pradesz. Wyjazd kosztował miejską kasę 1400 dolarów. W zeszłym roku był m.in. na "Polskiej Wigilii" w Brukseli, imprezach turystycznych w Cannes i Berlinie oraz dwukrotnie w Izraelu. W listopadzie pojechał z asystentką do Wiednia na konferencję o gospodarce odpadami.
Radni opozycji krytykują częste wyjazdy. - Dostrzegam w nich zbyt dużo autopromocji. Jestem przeciwnikiem służbowej turystyki - mówi Władysław Skwarka (SLD). Mimo to poparł zwiększenie o prawie 300 tys. zł (do 600 tys. zł) tegorocznego budżetu Łodzi na promocję i zagraniczne wyprawy urzędników.
Wyjazdów prezydenta broni Waldemar Krenc z Łódzkiego Porozumienia Obywatelskiego. - Głupotą jest oczekiwać natychmiastowych efektów. Korzyścią prezydenckich wizyt jest choćby poprawa naszych relacji z Izraelem - uważa Krenc.
Marszałek województwa Stanisław Witaszczyk w ubiegłym roku był m.in. na targach turystycznych w Moskwie (koszt 4,5 tys. zł) i w ukraińskiej Winnicy (3,8 tys. zł). Wybrał się też do Czerniowców na Ukrainie, by wręczyć nagrody laureatom wiedzy o województwie łódzkim, a 19 stycznia wyrusza do Styrii wyznaczać "kierunki współpracy przy realizacji wspólnych projektów (...)".
Około 30 tys. kilometrów przemierzył w 2005 roku prezydent Radomska Jerzy Słowiński. Kilkakrotnie odwiedził m.in. Brukselę i Rzym. - Na podróże wydaje się zdecydowanie za dużo. Tak się dziwnie składa, że latem planowane są zawsze delegacje nad morze, a zimą w góry. O efektach tych wyjazdów nie jesteśmy nigdy informowani - mówi radna Anna Milczanowska z opozycyjnego Forum Samorządowo-Gospodarczego.
Prezydent Sieradza Barbara Mrozowska-Nieradko i skarbnik miasta byli w zeszłym roku na Dniach Jambola w Bułgarii (koszt 3660 zł), a prezydent Tomaszowa Mirosław Kukliński m.in. w tureckim Adampolu, gdzie podpisał umowę partnerską. - Nasz wyjazd był odpowiedzią na wcześniejsze odwiedziny przedstawicieli tego miasta - tłumaczy Waldemar Wendrowski, wiceprzewodniczący rady miejskiej. W tegorocznym budżecie Tomaszowa wydatki na promocję miasta, w tym wyjazdy i kontakty z miastami partnerskimi, wynoszą 420 tys. zł.
Władze Skierniewic odwiedzały m.in. Francję, Czechy, Austrię, Słowację i Węgry. Wszystkie wizyty były kurtuazyjne. Prezydent Zduńskiej Woli Zenon Rzeźniczak był 5 dni we Włoszech i 6 na Litwie, na zaproszenie miast partnerskich. Prominentni urzędnicy piotrkowskiego magistratu wyjeżdżali pięciokrotnie, m.in. do Kostromy (Rosja), by odnowić dawną współpracę partnerską, francuskiego Vienne, Schiedam w Holandii i Bubsheim w Niemczech.
Komentuje Grażyna Czubek z Fundacji im. S. Batorego:
- W mieście czy gminie nie prowadzi się polityki zagranicznej, ale międzynarodowe kontakty są ważne i mogą przynieść wymierne, aczkolwiek niekoniecznie natychmiastowe efekty. Przedstawiciele władzy lokalnej, jako osoby publiczne, nie powinni jednak wyjeżdżać na koszt zapraszającego czy innych sponsorów. W związku z tym pozostaje finansowanie podróży z pieniędzy publicznych. Dlatego ważny jest cel wyjazdu i jego efekty. Może warto byłoby przedstawiać plany podróży zagranicznych do akceptacji na przykład radnym i informować mieszkańców o tym, w jakim celu urzędnicy wyjeżdżają, dokąd, jakie są koszty i rezultaty wyjazdu.
(pz)