Władysław Hasior - zapomniany geniusz
14 lipca 1999 roku zmarł w szpitalu w Krakowie genialny artysta rodem z Nowego Sącza, Władysław Hasior. Za życia był bardziej doceniany za granicą niż we własnym kraju i przede wszystkim w rodzinnym Nowym Sączu. Nie ma żadnej encyklopedii sztuki na świecie, gdzie nie widniałaby jego nota biograficzna. Dzięki decyzji rektora kościółka szkolnego pod wezwaniem św. Kazimierza w Nowym Sączu, nieżyjącego już ks. Józefa Gucwy, została pamiątka po Władysławie Hasiorze w postaci drogi krzyżowej. Jest jeszcze ulica jego imienia i… to wszystko. A przecież Nowy Sącz powinien być dumny z Hasiora i pamiętać o dokonaniach artysty.
14.07.2007 10:17
"Urodziłem się 14 maja 1928 roku w Nowym Sączu, lata dziecinne spędziłem na wsi. Do szkoły chodziłem w Nowym Sączu" – napisał w życiorysie w 1947 roku, starając się o przyjęcie do Szkoły Przemysłu Drzewnego w Zakopanem. "W czasie wojny ukończyłem sześć klas szkoły powszechnej z wynikiem dobrym. Siódmej klasy Niemcy nie pozwolili mi ukończyć, dlatego, że byłem za stary (15 lat). Więc poszedłem na praktykę do Warsztatów Kolejowych, gdzie skończyłem pierwszą klasę szkoły przemysłowej. Z kolei zabrali mnie do okopów, tam pracowałem do końca wojny. Po wyzwoleniu poszedłem do gimnazjum, lecz warunki rodzinne i materialne nie pozwoliły mi na naukę i przerwałem ją już w pierwszej klasie. Od tego czasu mieszkam sam i sam się utrzymuję".
W tych trudnych dla siebie życiowych chwilach Hasior znalazł oparcie w sądeckiej damie, Marii ze Styczyńskich Butscherowej–Długopolskiej. W miarę swoich skromnych możliwości wspierała go finansowo i materialnie, ułatwiając start do artystycznego życia. W biografii artysty pióra Ireny Styczyńskiej i Antoniego Kroha pt. „Sądecki rodowód Hasiora” autorzy stwierdzają: „Prawdopodobnie gdyby nie stała pomoc Marii, życie Władka potoczyłoby się w zupełnie innym kierunku. Los go nie rozpieszczał: szybko stracił ojca, a ojczym wygnał go z domu. Mimo to bardzo kochał matkę pochodzącą z Krasnego Potockiego i przyrodnich braci. Tak więc, za namową pani Marii, poszedł do Zakopanego, do szkoły, która dzięki Antoniemu Kenarowi stała się w późniejszych latach najsłynniejszą w kraju szkołą artystyczną. To profesor Kenar ukształtował Władysława Hasiora i niejako związał jego przyszłe życie z Zakopanem”.
Kolejnym ważnym wydarzenie były studia w warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, które Hasior podjął w 1952 r. Pracą dyplomową była wspomniana droga krzyżowa w kościele św. Kazimierza. Podjął się jej wykonania za namową sądeckiego architekta Zenona Remiego i pracował nad nią kilka lat. Światowa kariera artystyczna stanęła przed nim otworem. Po studiach w Paryżu zajmował się głównie rzeźbą. Tworzył także kompozycje przestrzenne, malarstwo obrazopodobne. Wystawiał swoje prace w Paryżu, Rzymie, Sztokholmie, Oslo, Montevideo, Helsinkach, Sao Paulo, Wiedniu.
Trwała ekspozycja prac Władysława Hasiora znajduje się w starej leżakowni w Zakopanem. Kilka eksponatów posiada sądeckie Muzeum Okręgowe. Bywał często w rodzinnych stronach, a prawdziwym darem dla rodzinnego miasta były płonące sztandary na Rynku podczas obchodów 700–lecia miasta.
Gdyby dziś żył, miałby 79 lat. Warto, by w przyszłym roku, na 80. rocznicę jego urodzin, władze miasta w godny sposób upamiętniły geniusza.
Jerzy Wideł