"Wkrótce w Polsce zabraknie wody"
W przyszłości nie będziemy mieli wyjścia i będziemy musieli sprowadzać wodę tankowcami lub odsalać ją z Bałtyku - takiego zdania jest Zbigniew Karaczun z Katedry Ochrony Środowiska Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. Negatywne zmiany będą się pogłębiać. Firmy ubezpieczeniowe nie będą chciały nam ubezpieczać plonów przed suszą. Pojawią się nowe szkodniki i choroby - powiedział "Dziennikowi" naukowiec.
Dziennik: Jaki jest obecnie stan wód w Polsce?
Zbigniew Karaczun: Nie jest dobry. Co prawda w ostatnich latach zbudowaliśmy tysiące oczyszczalni, jednak nadal wiele jest do zrobienia. Praktycznie nie ma już rzek i jezior mieszczących się w I klasie czystości. Większość stanowią wody V klasy, najbardziej zanieczyszczone. Jeśli na obecną sytuację nałożą się skutki globalnego ocieplenia, to z dużym prawdopodobieństwem można powiedzieć, że za kilka lat będziemy borykać się z tymi samymi problemami wodnymi, jakie teraz ma Hiszpania.
Która grube pieniądze płaci za odsalanie wody morskiej, lub jak Cypr, gdzie wodę dostarcza się tankowcami?
- W przyszłości zapewne nie będziemy mieli innego wyjścia.
- W latach 50. i 60. osuszano torfowiska, aby zwiększyć obszary rolnicze i przemysłowe. Jeszcze przed wojną mieliśmy w Polsce ponad 20 tys. miejsc, gdzie wodę można było spiętrzyć. Osuszanie doprowadziło do tego, że takich miejsc mamy teraz ok. 600. Dodatkowo sprawę pogarsza zbyt małe zalesienie kraju - tylko 29,5% powierzchni Polski to lasy. A przecież to najlepszy naturalny zbiornik zatrzymujący wodę. Do fatalnego stanu wód dokłada się też rolnictwo, które wciąż jest głównym źródłem pogarszania się ich stanu.