Wkopała tatusia... przy rutynowej kontroli
Wczoraj w Szczecinie patrol policyjny
zatrzymał opla vectrę do rutynowej kontroli. Samochodem jechał
mężczyzna z małym dzieckiem. Funkcjonariusze nawet nie
przypuszczali, jakie będą wyniki wyrywkowego sprawdzianu - opisuje
"Kurier Szczeciński".
Kierowca poproszony przez policjantów o dokumenty powiedział, że nie zabrał ich z domu. Wypytany - zgodnie z procedurą - o dane osobowe, podał je bez wahania. I rzeczywiście, sprawdzian w komputerze w radiowozie wypadł pomyślnie, kierowca mógł być tym, za kogo się podawał. Kontrola skończyłaby się więc rutynowo, gdyby jeden z policjantów nie spytał trzyletniej córki prowadzącego auto o imię taty. - Klaudiusz - odpowiedziała rezolutnie.
Nastąpiła konsternacja, bo mężczyzna podał imię Dominik. Policjanci jednak skłonni byli uwierzyć trzylatce niż ojcu. Kierowcę przewieziono na komendę i według linii papilarnych ustalono, że ma na imię Klaudiusz, a co więcej, jest poszukiwany przez policję, gdyż miał odsiadywać karę więzienia za paserstwo.
Tak tatuś został więc w areszcie, a córeczka trafiła pod opiekę matki. Samochód, którym jechał, odholowano na strzeżony parking. Efekt rutynowej kontroli okazał się dość nieoczekiwany. Kierowca odpowie za prowadzenie samochodu bez uprawnienia i ubezpieczenia OC i za wprowadzenie w błąd policjantów. Będzie też się musiał rozliczyć z wymiarem sprawiedliwości z paserstwa. (PAP) <