ŚwiatWizyta Trumpa: bonus dla PiS, prztyczek dla Berlina i Brukseli

Wizyta Trumpa: bonus dla PiS, prztyczek dla Berlina i Brukseli

Wizyta Trumpa w Polsce będzie wsparciem działań polskiego rządu jako państwa kontestującego politykę Berlina, Paryża i Brukseli. - To jest oczywiste dla wszystkich obserwatorów - mówi WP senator PiS Adam Bielan. Ale fakt ten budzi obawy o podziały w Europie i kształt relacji transatlantyckich.

Wizyta Trumpa: bonus dla PiS, prztyczek dla Berlina i Brukseli
Źródło zdjęć: © PAP
Oskar Górzyński

30.06.2017 | aktual.: 04.07.2017 15:34

Jeśli potwierdzi się to, co w czwartekzapowiadał amerykański doradca ds. bezpieczeństwa narodowego generał H.R. McMaster, zarówno sama wizyta, jak i przede wszystkim warszawskie przemówienie amerykańskiego prezydenta, będzie dla polskich władz wielkim politycznym impulsem. Według McMastera, Trump chwaląc polską historię ma zamiar wynieść pozycję Polski jako "europejskiego mocarstwa" i jednego z najważniejszych sojuszników Ameryki. Doradca Trumpa podkreślił też rolę naszego regionu oraz docenił promowaną przez Polskę Inicjatywę Trójmorza. Co znamienne, całkowicie zignorował wszelkie wątpliwości dotyczące sytuacji politycznej w Polsce.

Trump poprze PiS

Pod względem politycznym rządzący otrzymają więc niemal wszystko, czego chcieli: wyraźne i nieskrywane poparcie dla swych działań oraz podkreślenie pozycji Polski w sytuacji, w której coraz częściej znajduje się na marginesie polityki europejskiej. Zadowolenia z tego nie kryje tego senator PiS Adam Bielan.

- Wszystko to, co mówił McMaster, bardzo nas cieszy, bo właśnie na tym nam zależy. Jest wzmocnienie przyjaźni polsko-amerykańskiej, w ramach polityki historycznej mamy podkreślenie heroizmu polskich żołnierzy w II wojnie światowej, a do tego bardzo mocne wsparcie dla idei Trójmorza - mówi polityk w rozmowie z WP.

Zachodnie obawy

Jednak to, co cieszy władze w Warszawie, martwi rządzących w innych stolicach europejskich, a także w Unii. Obawiają się, że Trump wykorzysta wizytę w bliskiej ideologicznie Polsce do rozgrywek z coraz bardziej sceptycznymi wobec niego Niemcami i Francją. W rezultacie dojdzie do pogłębienia się i odnowienia podziałów między "nową" i "starą" Europą - sytuacji podobnej do tej, jaka miała miejsce za prezydentury George'a Busha. Tym bardziej, że promowana przez Polskę i Chorwację inicjatywa Trójmorza postrzegana jest przez niektórych z dozą nieufności, jako próba stworzenia alternatywy lub przeciwwagi dla przywództwa niemiecko-francuskiego "silnika" Unii. Jednocześnie wizyta w Polsce przed odwiedzinami Niemiec i Francji stanowi poparcie dla polskich działań w polityce europejskiej i wewnętrznej, za którą jesteśmy krytykowani w Europie.

- To jest oczywiste dla wszystkich obserwatorów. Wszyscy właśnie tak traktują tą wizytę: i Niemcy, i Amerykanie i dyplomaci, z którymi rozmawiam. Ta reakcja jest zresztą najlepszym dowodem na to, jak ważna jest ta wizyta - mówi Bielan. - Niestety, w najważniejszych kwestiach, dotyczących naszego bezpieczeństwa, takich jak Nord Stream 2, nadal możemy liczyć tylko na Waszyngton - dodaje.

Liczą się konkrety

Podobnego zdania co do znaczenia wizyty Trumpa są eksperci.

- Oczywiście, w tym wszystkim jest element gry przeciwko Zachodowi, bo wiadomo, że amerykański prezydent krytycznie odnosi się do przywódców we Francji i Niemczech. Dlatego Trump w ten sposób próbuje rozgrywać te wewnętrzne spory i udziela poparcia rządowi PiS - mówi dr Maciej Milczanowski, ekspert Fundacji Pułaskiego i Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie.

Według Milczanowskiego, rząd ma szansę, by przekuć obecną sytuację na konkretne, korzystne dla bezpieczeństwa Polski decyzje Waszyngtonu.

- To jest bardzo dobry moment, by tę dobrą atmosferę dobrze wykorzystać. To musi się jednak zacząć przenosić się na jakieś widoczne i fizyczne efekty. Na przykład w sprawie transferu technologii w kwestii obrony przeciwrakietowej, który Pentagon blokuje. Jeśli rzeczywiście do tego dojdzie, dopiero wtedy będziemy wiedzieć na pewno, że to nie tylko słowa - ocenia ekspert.

Przestrzega jednak przed zbyt daleko idącymi intepretacjami amerykańskiej wizyty.

- Tu widzę ryzyko, że rząd przez to poklepanie po plecach utwierdzi się w przekonaniu o słuszności swojej antyzachodniej krucjaty. Ale musimy patrzeć na realia. Amerykanie nie zaczną przecież tu jakiegoś nowego centrum politycznego przeciwko Niemcom. Obecne spory między nimi są płytkie, bieżące i osobiste. Ale podstawowe fakty się nie zmieniają: współpraca w Europie jest po prostu w interesie Ameryki - podsumowuje Milczanowski.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
adam bielanszczyt g20trójmorze
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (91)