PolskaWitold Kołodziejski: bunt dziennikarzy jest przesadzony

Witold Kołodziejski: bunt dziennikarzy jest przesadzony

(RadioZet)

Witold Kołodziejski: bunt dziennikarzy jest przesadzony
Źródło zdjęć: © RadioZet

03.02.2006 | aktual.: 03.02.2006 10:13

Obraz

Gościem Radia ZET jest Witold Kołodziejski, Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji. Wita Monika Olejnik, dzień dobry. Witam panią, witam państwa. Wczoraj parafowano umowę PiS, LPR i Samoobrona. I nie na oczach telewidzów TVP, TVN czy Polsatu, nie mogli tego wysłuchać radiosłuchacze Radia ZET, RMF-u. Tylko wydarzyło się to w Telewizji Trwam, Radiu Maryja i był obecny „Nasz Dziennik”. I co pan na to? Inni widzowie i inne media też były zaproszone, tylko piętnaście minut później. Ja zdaję sobie sprawę, co to jest piętnaście minut w serwisie informacyjnym i jaki jest wyścig o to pierwszeństwo w informacji. Myślę, że to była taka premia dla Telewizji Trwam, dla Radia Maryja czy dla „Naszego Dziennika”. Ale dlaczego była ta premia, jak pan sądzi, za co? Za postawę. Premia, a jednocześnie wyraz pewnej nieufności, taki symboliczny bardzo gest. Nie sądzę, żeby to było przypadkowe. Wyraz pewnej nieufności wobec, widocznie, innych dziennikarzy, innych mediów. Myślę, że politycy - i to wcale nie politycy PiS, bo tam
przecież był LPR i Samoobrona także - mają słuszne powody, żeby uważać, że inne media często ich krzywdziły. Być może to jest wyrazem właśnie takiej postawy. I członek Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji uważa, że to jest dobre? Nie, ja nie uważam, że to jest dobre, bo ja nie uważam, że media powinny walczyć z politykami, ani politycy z mediami. Troszkę się tu sytuacja wymknęła spod kontroli. Myślę, też, że reakcja dziennikarzy, solidarna z czego się należy cieszyć, ale nieadekwatna do sytuacji. Nie, była fantastyczna. Pan jest dziennikarzem, niech pan sobie wyobrazi, że zamykane są drzwi przed jedną grupą dziennikarzy, a inna grupa jest wpuszczana. Ale czy wyobraża pani sobie, że teraz ci dziennikarze nie będą chodzili do tych polityków, zdobywali informacji? Co będzie, to zobaczymy, zobaczymy co zrobią dziennikarze. Bo mogą też zrobić psikusa politykom. Ale to był taki szczególny dzień, taka szczególnie ważna umowa. To ma być nowa IV Rzeczpospolita i ta IV Rzeczpospolita jest zamykana, nie przed
dziennikarzami, ale przed odbiorcami. Dzieli się Polską na A i na B. I dziwię się, że pan, członek Krajowej Rady, były dziennikarz, nie zauważa tego. Ale ja zauważam to jako bardzo wymowny gest, natomiast nie dziwi mnie to. Jako członek Krajowej Rady mogę powiedzieć tylko tyle, że Krajowa Rada nie ma tu nic do powiedzenia, bo dysponentem informacji jest polityk i daje ją, daje to pierwszeństwo komu chce, to jest jego dobra wola. To tak jakby fotograf obraził się na panią, że nie chce pani u niego robić zdjęć. Wyobraźmy sobie, że chodzi pani do fotografa, który notorycznie panią źle fotografuje: wychodzi duży nos, podkrążone oczy. Nie chce pani do niego iść, idzie pani do innego. I on się później skarży, że pani Monika Olejnik nie chce sobie u niego robić zdjęć. Czy będzie pani miała pretensje do Krajowej Rady jeżeli zaprosi pani polityka tutaj, do tej audycji i on nie przyjdzie? No nie! To jest dobra wola, najpierw pani, ze strony wystosowania zaproszenia, a potem polityka, który przyjmie, albo nie przyjmie.
Jeżeli jest zadowolony ze współpracy z panią, to przychodzi, jeśli nie jest zadowolony, to się wykręca. No oczywiście, to słusznie, że jest zadowolony i się wykręca. Ja nie wiem czy słusznie, ja uważam, że niesłusznie o tyle, że politycy i dziennikarze są skazani na współpracę. Zawodem dziennikarza jest zdobywanie informacji i się nie może obrazić, bo tak czy inaczej będzie musiał tę informację zdobywać. Tak, ale wczoraj uniemożliwiono dziennikarzem zdobycie informacji. Nie, to był pewien prztyczek. No widzę, że pan jest bardzo zadowolony z tego prztyczka. Ja nie jestem zadowolony. Ja myślę, że świat dziennikarski też nieadekwatne do całej sytuacji to odebrał. Ja myślę, że cały ten bunt i dzisiejsze nagłówki w mediach są przesadzone, bo aż tak wiele się nie stało. W końcu konferencja prasowa była zorganizowana. Przeczytam panu, Jan Dworak mówi: „Ja to oceniam źle, takie sytuacja na ogół mają miejsce, gdy politycy próbują uczynić media bardziej grzecznymi. Wtedy media się dzieli na te, które mają dostęp do
informacji i te, które nie mają dostępu”. I co pan o swoim byłym prezesie powie? Ja bym powiedział, że źle się dzieje wtedy, kiedy na biurku prezesa Telewizji i na biurku Prezesa Rady Ministrów jest ten sam telefon i dzwoni się, czy też bezpośrednio do studia i próbuje się sterować. I takie sytuacje notorycznie, cały czas miały miejsce, również w telewizji publicznej, czy może głównie. U prezesa Dworaka? U prezesa Dworaka - nie. Ale teraz pytam o prezesa Dworaka. Dobrze, ale to jest wtedy ręczne sterowanie mediami. Natomiast to czy polityk chce komuś udzielić wywiadu, czy nie, to jest jego sprawa i to nie jest żadne sterowanie. To jest normalna gra. A czy może pan powiedzieć, czy dobrze, że wczoraj zdjęto z telewizji publicznej Jacka i Placka? Nic na ten temat nie wiem. A co pan o tym sądzi, że zdjęto? Czy to dobry pomysł, że zdjęto? Nie mam pojęcia, nic na ten temat nie wiem. No, ale pytam pana o komentarz do tego. Wczoraj miał być o 9.40 Jacek i Placek, no i Jacka i Placka nie było. I Jacka i Placka nie
było? Nie. Trudno mi to skomentować, naprawdę. A co pan sądzi o tym, co się dzieje z panem Jackiem Fedorowiczem? U niego miała być piosenka o braciach Kaczyńskich: dwie panie ubrane w stroje zimowe, kobiety przedstawione jako siostry Chojnickie bliźniaczki śpiewają na melodię „Bądź gotowy dziś do drogi” o planowanych przez braci Kaczyńskich wakacjach. I zdjęto program i w ogóle już nie będzie programu Jacka Fedorowicza i podobno przyczyną jest piosenka. Ja nie sądzę, żeby ze względu na piosenkę telewizja w której szefem jest pan Dworak, zdejmowała program. Byłoby to dla mnie dużym zaskoczeniem. Dworak też mówi: „Jeśli to prawda, to jestem zbulwersowany. Będę sprawdzał te informacje” To wszyscy jesteśmy zbulwersowani w takim razie. Pan też jest zbulwersowany? Oczywiście, być może jest tak, że program był po prostu zły albo nie jest zdjęty albo przesunięty. Muszę to sprawdzić. A z Jackiem i Plackiem? No tym mnie pani zaskoczyła, nie mam zdania na ten temat. No jak to nie ma pan zdania? Jackowi i Plackowi będę
się pilnie przyglądał w takim razie. Ale można puszczać Jacka i Placka w telewizji, powinno się puszczać? A co, dlaczego nie puszczać? W Pulsie Biznesu powiedział pan wczoraj: „Toruńska Telewizja Trwam dała nauczkę innym stacjom telewizyjnym, jej sukces pokazuje lukę na rynku mediów. Wiele osób chce spokojnej debaty, gdzie zaproszony gość może się swobodnie wypowiadać”. Tak mówiłem, tak. Czyli wzorcem ma być dla nas Telewizja Trwam? Nie, właśnie nie o to chodzi, że wszystkie media mają wyglądać tak, jak Telewizja Trwam. Moim zdaniem, warto się temu przyjrzeć, bo niewątpliwie sukces tej telewizji pokazuje, że jest pewna luka na rynku mediów. Jest pewna grupa odbiorców i pewna wrażliwość, która trzeba uszanować. Chodzi tutaj o spokojną, rzeczową debatę polityczną, gdzie nie trzeba się spieszyć, gdzie jest na to czas. Ale tam nie ma debaty, tam nie ma pytań. Czy pan nie zauważył tego? Ale można spokojnie się wygadać. Dajmy ludziom się wygadać. Wielu z nas chętnie by posłuchało rozmowy, gdzie człowiek spokojnie
przyjdzie i się wygada. U pani, w niedzielnym programie „Siódmy dzień tygodnia” jest godzinna rozmowa! Normalnie w mediach komercyjnych to jest zabójcze, żeby przez godzinę puszczać kilku facetów, którzy rozmawiają, a ja z przyjemnością tego słucham. Jeżeli przyjdzie rozsądny człowiek i ma coś do powiedzenia, to trzeba mu dać się wypowiedzieć. W mojej audycji są pytania, a tam nie ma pytań. Biskup Tadeusz Pieronek uważa, że parafowanie przez PiS umowy, w obecności dziennikarzy Telewizji Trwam, Radia Maryja, Naszego Dziennika, oznacza, że wciąga się instytucje kościelne w krąg polityki. A pan, jako autor „Między niebem, a ziemią”, co powie na ten temat? Instytucje kościelne były i będą wciągane w krąg polityki. W połowie lat 90-tych „Tygodnik Powszechny” odgrywał taką rolę, nawet papież Jan Paweł II napisał bardzo ostry list do bardzo zacnego pana redaktora, nie żyjącego już, Jerzego Turowicza. To zawsze jest problem Kościoła. Myślę, że dopóki nie zrozumiemy czym jest Kościół i że jest to instytucja, jeżeli
chodzi o światopogląd polityczny, bardzo pluralistyczna i że tam jest wiele środowisk, które mają prawo się wypowiadać, i że jest tam miejsce i na Radio Maryja i na „Tygodnik Powszechny”, to będziemy mieli z tym problem. Jeżeli chodzi zaś o stosunek polityków do mediów. Ja bym to scharakteryzował tak – jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie. Tak to wczoraj wyszło. Niedobrze jest może, że tak ostro się to zakończyło. Myślę, że szacunku wymagają politycy u dziennikarzy i dziennikarze u polityków i że ta współpraca jakoś się będzie układała, bo jesteśmy – teraz mówię w imieniu dziennikarzy – skazani na współpracę. Już pan nie jest radnym? Jeszcze jestem radnym. Ale nie będzie pan radnym? Radnym będę, nie będę przewodniczącym. To nie jest moja decyzja, tylko decyzja klubu rady. Jakiego klubu? Klubu i grupy radnych, którzy wybierali mnie. Klubu PiS-u? Klubu PiS-u i Klubu Samorządowego. Wydaje mi się, że członke Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji powinien być apolityczny i nie zajmować się tym, co sądzi klub, tylko po
prostu nie być radnym. Został pan członkiem Krajowej Rady i powinien pełnić pan tylko tę funkcję. No tak, ale mam funkcje samorządową, to nie jest funkcja polityczna. To była decyzja klubów, bo kilka klubów na mnie głosowało, jako na przewodniczącego, to jest: Klub PiS-u, Klub Samorządowy i pojedynczy radni. Na pewno jest najbliższa sesja, która muszę dokończyć, bo ją rozpocząłem. To jest sesja 9 lutego. I na koniec, chciałam się od pana dowiedzieć, bo jest pan bardzo związany z PiS-em, co to jest Narodowy Ośrodek Monitorowania Mediów? A dlaczego mnie pani o to pyta? Bo to jest podpisane, jest taki punkt w umowie stabilizacyjnej, jest taki projekt Narodowy Ośrodek Monitorowania Mediów. Czy pan wie, co to będzie? Widzi pani, w umowie było sto kilkadziesiąt punktów i ja pani powiem inną rzecz. Pani mnie o takie rzeczy pyta, ja również chciałbym wiedzieć, tylko problem polega na tym, że wszyscy skoncentrowali się nad tym, że 15 min. później została zwołana konferencja prasowa, a ja mam mnóstwo pytań do paktu
stabilizacyjnego i ani słowa wyjaśnienia. Żadne dziennikarz mi nie przekazał. Ja pana pytam, co to jest Narodowy Ośrodek Monitorowania Mediów? Pan wie, co to będzie? Nie wiem. Ale wiem, że jest bardzo potrzebny. Ta funkcja monitorowania mediów powinna być jak najbardziej rozwijana w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji. Ale „narodowy”? Żałuję, że nie oglądałem transmisji w Telewizji Trwam, bo pewnie bym się dowiedział, co to jest Narodowy Ośrodek Monitorowania Mediów. Nie sądzę, żeby pan się dowiedział, bo nie było tam osób najważniejszych, które mogłyby powiedzieć. Ale może pan się dowie w niedzielę w „Siódmym dniu tygodnia”. Dziękuję bardzo, gościem Radia ZET był Witold Kołodziejski, członek Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)