PolskaWirus Lassa w Europie. "Wkrótce może dotrzeć do Polski"

Wirus Lassa w Europie. "Wkrótce może dotrzeć do Polski"

W Wielkiej Brytanii wykryto trzy przypadki zakażenia wirusową chorobą tropikalną. - Wirusa Lassa charakteryzuje wysoka zakaźność i śmiertelność, ale stosunkowo łatwo jest ograniczyć ogniska epidemiczne - tłumaczy w rozmowie z WP dr hab. Tomasz Dzieciątkowski. Wirusolog nie ma jednak wątpliwości, że wkrótce Lassa może się pojawić także w Polsce.

Na zdjęciu pacjent zakażony wirusem Lassa przenoszony na oddział izolacyjny w marcu 2014 roku w Sierra Leone
Na zdjęciu pacjent zakażony wirusem Lassa przenoszony na oddział izolacyjny w marcu 2014 roku w Sierra Leone
Źródło zdjęć: © Getty Images | Lam Yik Fei
Marek Mikołajczyk

W piątek brytyjskie media poinformowały o śmierci mężczyzny zakażonego wirusem Lassa. W tym kraju w ostatnich dniach potwierdzono trzy przypadki zakażenia.

Chorzy w ostatnim czasie wrócili z Afryki Zachodniej. Jak poinformowała Brytyjska Agencja Bezpieczeństwa Zdrowotnego, to pierwsze przypadki wykrycia wirusa Lassa w Wielkiej Brytanii od 2009 roku.

Choroba tropikalna w Europie. "Śmiertelność nawet w 1/3 przypadków"

O to, czym jest wirus Lassa i czy należy się go obawiać, Wirtualna Polska zapytała Tomasza Dzieciątkowskiego, wirusologa z Katedry i Zakładu Mikrobiologii Lekarskiej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

- Lassa to wirus o bardzo wysokim potencjale zakaźności i śmiertelności, znacznie wyższym od np. koronawirusa SARS-CoV-2. Ale nie jest to rzecz nowa. Można wręcz powiedzieć, że stosunkowo stara, bo pierwszy raz wyizolowano go w Nigerii w 1967 roku, kiedy w mieście Lassa zmarła zakażona pielęgniarka - wskazuje ekspert.

Jak wyjaśnia mikrobiolog, "w przypadku zakażenia wirusem Lassa śmiertelność może wynosić nawet około 30 procent". - Powoduje on jedną z gorączek krwotocznych. Do zakażenia może dojść poprzez kontakt ze skażonymi powierzchniami, żywnością lub wydalinami zakażonych gryzoni, głównie szczurów - tłumaczy w rozmowie z WP.

Na szczęście dla nas, wirusy gorączek krwotocznych są słabo zaadaptowane do człowieka i można powiedzieć, że są one "głupie", bowiem bardzo szybko powodują objawy kliniczne, które niemal natychmiast są widoczne - mówi dr hab. Tomasz Dzieciątkowski.

Jak wyjaśnia, "zakażony pacjent bardzo szybko staje się mocno chory". - Objawy są dostrzegalne już po kilku dniach od zakażenia, a co za tym idzie da się zakażonych ludzi odizolować.

- Krótko mówiąc: wirusa charakteryzuje wysoka zakaźność i śmiertelność, ale stosunkowo łatwo jest ograniczyć ogniska epidemiczne, zwłaszcza w takich państwach, jak Wielka Brytania, gdzie bardzo dobrze rozwinięta jest opieka zdrowotna i medycyna tropikalna - przekazał wirusolog.

Wirus Lassa w Polsce? "To tylko kwestia czasu"

Jak podkreślał mikrobiolog w rozmowie z WP, "pacjentów zakażonych wirusem Lassa umieszcza się na prawdziwej kwarantannie i leczy ich objawowo".

- Obecnie niestety medycyna nie dysponuje konkretnym lekiem ani szczepionką. Skuteczny mógłby się okazać remdesiwir, czyli lek przeciwwirusowy, ale działa on na replikację wirusa, a więc tylko na wczesnym etapie zakażenia. Jeśli jest podany późno, to zwyczajnie będzie nieskuteczny - podkreśla ekspert.

Tomasz Dzieciątkowski nie ma wątpliwości, że wirus Lassa może pojawić się także w Polsce. - Polacy latają w celach turystycznych także do Afryki Zachodniej i będą latać w przyszłości. Gdy skończy się pandemia COVID-19, tych podróży pewnie będzie jeszcze więcej, więc jest to tylko kwestia czasu, gdy wirusy Lassa, Zika czy nawet Ebola pojawią się u nas w kraju - tłumaczy.

- Musimy mieć więc odpowiednio przeszkolony personel w szpitalach i więcej lekarzy chorób zakaźnych, którzy będą w stanie natychmiast reagować na ewentualne przypadki zakażenia - podkreśla wirusolog w rozmowie z WP.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (250)