Wirus ebola uległ znacznej mutacji, nie wiadomo jeszcze, jak groźnej
Specjaliści Instytutu Pasteura w Paryżu przeanalizowali pierwsze próbki wirusa ebola nadesłane z Gwinei, gdzie w 2014 r. wybuchła epidemia. Wykazały one, że zarazek uległ znacznej mutacji, jednak nie wiadomo jeszcze, jak groźnej - pisze BBC News.
Francuscy wirusolodzy w najbliższych miesiącach przebadają 600 próbek wirusa ebola pobranych od chorych w kolejnych etapach rozprzestrzeniania się najgroźniejszej dotąd epidemii gorączki krwotocznej. Na tej podstawie dopiero będzie można powiedzieć, w jakim kierunku ten drobnoustrój mutuje. Do tej pory zbadano jedynie 20 próbek.
- Na razie wiemy, że wirus uległ znacznej mutacji - przyznał uczestniczący w badaniach dr Anavaj Sakuntabhai. Nie ma jednak jeszcze pewności, w jakim kierunku ta mutacja przebiega. Zarazek może stać jeszcze bardziej zaraźliwy, ale jego działanie może również słabnąć, byłby wtedy mniej zabójczy.
Wirusy często ulegają mutacji, szczególnie tzw. retrowirusy, do których zaliczany jest ebola. Genom takich drobnoustrojów zawiera dwie identyczne nici RNA i wykorzystuje tzw. odwrotną transkryptazę przekształcenia informacji zapisanej w RNA na DNA. Do retrowirusów należy HIV wywołujący AIDS (wirus HIV)
oraz wirus grypy. Zarazki te atakują zarówno ludzi, jak i zwierzęta. Wywołują niektóre nowotwory, na przykład ostrą białaczkę T-komórkową osób dorosłych.
Retrowirusy wyróżniają się również wyjątkowo dużym tempem mutacji. Przykładem jest wirus grypy sezonowej, który zmienia się do tego stopnia, że co roku przeciwko niemu trzeba przygotowywać nową szczepionkę. Duża zmienność retrowirusów powoduje, że łatwiej się adaptują do różnych warunków i różnych organizmów.
Skutkiem tego może być groźniejsza odmiana wirusa, choć nawet wyjątkowo śmiertelne wirusy z czasem staja się również mniej agresywne i mniej zaraźliwe. Tak było z patogenem "czarnej śmierci", który dziesiątkował ludność Europy w czasach średniowiecza. A kilka stuleci później przestał wywoływać jakiekolwiek poważniejsze epidemie.
W przypadku wirusa ebola najbardziej niepokojące jest, że zarazek ten mógłby nabyć umiejętność przenoszenia się drogą kropelkową, podobnie jak to robi wirus grypy. Wirusolog Instytutu Pasteura Noel Tordo twierdzi, że na razie nie zauważono, by w tym kierunku zmieniał się ebola. Nadal można się nim zarazić jedynie poprzez bezpośredni kontakt z chorą osobą (lub z ciałem zmarłego). Dodaje jednak, że całkowicie takiej możliwości nie można wykluczyć.
Wirusa ebola może stać się mniej groźny również z tego powodu, że ludzie będą coraz bardziej na niego odporni. Zawsze jest jakaś grupa ludzi, najczęściej 5 proc. populacji, który wykazuje naturalną odporność na niektóre zarazki. Tak jest w przypadku wirusa HIV. Już na początku lat 80. minionego stulecia, gdy wybuchła epidemia AIDS, zauważono, że część zakażonych osób nie wykazuje objawów choroby.
Wirusolog University of Nottingham prof. Jonathan Ball twierdzi, że podobnie jest w przypadku eboli. Ostatnio nawet zaobserwowano, że coraz więcej mieszkańców Afryki Zachodniej ma przeciwciała przeciwko temu wirusowi, ale nie choruje. Są to tzw. zakażenia asymptomatyczne, które przyczyniają się do wygasania epidemii, szczególnie wtedy, gdy nie ma żadnych leków ani szczepionek.
Prof. Steve Bellan z University of Texas przypomina w wypowiedzi dla Reutersa, że wiele takich asymptomatycznych przypadków zakażenia zaobserwowano już w 1997 r., gdy ebola wywoła epidemię w Gabonie. Aż 71 proc. osób tzw. seropozytywnych nie wykazywało objawów gorączki krwotocznej. Może to świadczyć o tym, że mieszkańcy Afryki stykali się z wirusem ebola od pokoleń i część z nich się na niego uodporniła.