ŚwiatWirtualny Szczyt Klimatyczny. Co przyniósł? Wyjaśniamy

Wirtualny Szczyt Klimatyczny. Co przyniósł? Wyjaśniamy

Wirtualny Szczyt Klimatyczny organizowany przez USA dobiegł końca. Z uwagi na pandemię spotkanie ponad 40 przywódców z całego świata odbywało się w formie online, a większość czasu zajęły nagrane wcześniej przemówienia polityków. Wiadomo było, że nie będzie to szczyt przełomowy. Co nie znaczy, że nie był potrzebny. 2021 rok może być bowiem kluczowy, jeśli chodzi o walkę ze zmianami klimatu.

Prezydent USA Joe Biden podczas wirtualnego Szczytu Klimatycznego
Prezydent USA Joe Biden podczas wirtualnego Szczytu Klimatycznego
Źródło zdjęć: © GETTY | Justin Tallis - PA Images

23.04.2021 21:49

Bez kuluarów, bez konkretów

Tajemnicą poliszynela jest, że to, co najważniejsze na szczytach i spotkaniach politycznych zwykle dzieje się poza kamerami, mikrofonami i czujnym okiem przedstawicieli mediów. Nie w wypełnionych po brzegi pokojach konferencyjnych, a nawet podczas publicznych przemówień światowych przywódców. Najważniejsze zwykle są bowiem kuluary. W tym roku, z uwagi na pandemię, spotkania kuluarowe nie były rzecz jasna możliwe. Nie można więc było liczyć na to, że podczas spotkania kilkudziesięciu światowych przywódców zapadną decyzje, których wcześniej trudno by się było spodziewać.

Ta najważniejsza i najczęściej przebijająca się do mediów deklaracja dotyczyła złożonego nieoficjalnie jeszcze przed rozpoczęciem szczytu zobowiązania Stanów Zjednoczonych do ograniczenia emisji gazów cieplarnianych do roku 2030 o ponad połowę w stosunku do poziomu z 2005 roku. - Zmierzamy do tego jako naród i możemy to zrobić, jeśli podejmiemy działania w celu budowy gospodarki, która będzie nie tylko lepiej prosperująca, ale także zdrowsza, bardziej sprawiedliwa i czystsza dla całej planety - powiedział prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden.

To istotna deklaracja, bo może wywołać presję na innych krajach, co do których jest oczekiwanie, że również dołączą do "klubu 50 proc.". Mowa tutaj głównie o Japonii i Kanadzie. Ten drugi kraj w czwartek ogłosił już zresztą, że obniży emisję gazów cieplarnianych o 40 do 45 proc. w ciągu najbliższych lat.

Stany Zjednoczone wracają do gry

Deklaracja Stanów Zjednoczonych jest jednak istotna nie tylko z powodów klimatycznych. Choć te z pewnością dla obecnej administracji są ważniejsze niż dla administracji krnąbrnego poprzednika. Dla Joe Bidena szczyt klimatyczny to jedna z pierwszych okazji na pokazanie zmiany kursu polityki amerykańskiej w ważnej sprawie. USA starają się odzyskać światowe przywództwo w walce z globalnym ociepleniem. Jedną z pierwszych decyzji podjętych przez nowego prezydenta było ponowne dołączenie do Porozumienia Paryskiego, o czym przypomniał w czwartek na inauguracji szczytu.

Udział w Szczycie Klimatycznym jest ważny nie tylko z powodu szczerej chęci poprawy stanu środowiska naturalnego. Tej przecież światowym przywódcom z zasady odmawiać nie można. Chwilę po Joe Bidenie wystąpili też tacy przywódcy jak prezydent Rosji Władimir Putin czy prezydent Chin Xi Jinping. To włodarze krajów na co dzień mocno skłóconych z USA i raczej unikających bezpośredniej konfrontacji. Świadczy to także o randze politycznej szczytu. Zresztą, może i na tym polegał sukces wirtualnego formatu, że mimo pozornego wspólnego uczestnictwa można było zachować jednak polityczny i dyplomatyczny dystans. Ale jednak w nim wziąć udział.

Klimat ważniejszy od polityki

Dzięki temu można też było skupić się na tym, co dla wszystkich powinno być najważniejsze: ratowaniu podążającej nieuchronnie w stronę katastrofy klimatycznej planety. Niedługo po Bidenie deklarację złożył Xi Jinping, który zapowiedział, że Chiny zaczną stopniowo zmniejszać zużycie węgla w latach 2026-2030. Chiny są największym emitentem CO2 na świecie, więc każdy głos płynący z Chin jest na wagę złota. Według zapewnień swojego przywódcy Chiny osiągną stan równowagi między emisją dwutlenku węgla, a jego wchłanianiem przez atmosferę, do 2060 roku.

Mniej konkretów padło z ust Władimira Putina, który zasugerował jedynie, że Rosja jest gotowa rozważyć preferencje dla firm zagranicznych zainteresowanych działalnością w sferze ekologii i inwestujących w czyste technologie.

O staraniach i ułatwieniach w sektorze klimatycznym mówił też sporo premier Indii Narendra Modi. Podkreślał on, że kraj stawia na czystą energię i dąży do pozyskiwania 450 gigawatów mocy z odnawialnych źródeł energii. Tu o konkretach również mówić trudno, bo Modi powtórzył właściwie to, co mówił już od dłuższego czasu.

Indie zaapelowały za to do najbardziej uprzemysłowionych państw świata o przeznaczanie nawet 100 mld dolarów rocznie na wsparcie dla biedniejszych w zakresie polityki środowiskowej. Wcześniej "Wall Street Journal" sugerował, że niektóre kraje rozwijające się prawdopodobnie wykorzystają szczyt, by wezwać te bogatsze do pomocy w finansowaniu wysiłków w zmniejszaniu emisji.

Brazylia, sceptyczna wobec ambitnych celów klimatycznych, zażądała od administracji Bidena miliarda dolarów w zamian za ograniczenie wylesiania o 40 proc. Ku małemu zaskoczeniu ogłosiła też, że osiągnie neutralność klimatyczną do 2050 roku, czyli dziesięć lat wcześniej względem poprzednich deklaracji. Zaskoczeniu, bo rządzona jest przez podejmującego kontrowersyjne decyzje o wycince Puszczy Amazońskiej Jaira Bolsonaro.

Polska potrzebuje czasu (i gazu)

Głos podczas szczytu zabrał też prezydent Polski Andrzej Duda. Duda mówił o polskiej perspektywie transformacji energetycznej i spojrzeniu na kwestię zmian klimatu nie tylko z perspektywy kraju nad Wisłą, ale całej Europy Środkowo-Wschodniej. Jeszcze przed szczytem tłumaczył, że Polska nie jest w stanie szybko osiągnąć zerowej emisji CO2 i że potrzebuje okresu przejściowego. W tym czasie podstawą ma być gaz ziemny. W przyszłości zaś alternatywę dla odnawialnych źródeł energii ma stanowić energetyka jądrowa. W trakcie wystąpienia Duda zwracał uwagę, że Polska postawiła za to m.in. na elektromobilność. Na razie jednak dużych powodów do samozadowolenia w tym zakresie nie ma.

Wcześniej głos zabrała Ursula von der Leyen, która wypowiedziała się w imieniu całej Wspólnoty. Szefowa Komisji Europejskiej potwierdziła, że nowy pakiet klimatyczny UE zakłada ograniczenie emisji dwutlenku o 55 proc. do 2030 roku oraz osiągnięcie neutralności klimatycznej do 2050 roku.

Decydujące Glasgow

Wirtualny szczyt klimatyczny miał być wstępem i próbą generalną przed ważniejszym szczytem, który odbędzie się w listopadzie w Glasgow. Jego gospodarzem będzie Wielka Brytania. To właśnie w Szkocji mogą zapaść strategiczne z punktu widzenia przyszłości klimatycznej decyzje. Jeśli zobowiązanie Stanów Zjednoczonych o ograniczeniu emisji o połowę do 2050 roku zachęci inne kraje do podobnych deklaracji - spotkanie w Glasgow może być najbardziej udanym szczytem od 2015 roku w Paryżu.

W tym kontekście rok 2021 może być kluczowy, jeśli chodzi o walkę ze zmianami klimatu na świecie. Z kolei zakończony w piątek wirtualny szczyt może stworzyć pod to podwaliny. Choć prawdą jest też, że w obecnej sytuacji każde kolejne takie spotkanie będzie traktowane jako niemalże to ostateczne.

Symptomatyczne, choć zabawne w swej istocie, może być też stwierdzenie pełnego wigoru podczas przemówienia Borisa Johnsona. Premier Wielkiej Brytanii wypalił, że walka ze zmianami klimatycznymi to nie "politycznie poprawnościowe przytulanie króliczka", a walka o "rozwój i zatrudnienie". Choć tak naprawdę to walka o coś zdecydowanie więcej.

Zobacz także
Komentarze (102)