Wildstein: fachowcom trzeba dobrze płacić
Według byłego prezesa TVP Bronisława Wildsteina, wysokość kontraktów, które zawierał z zatrudnianymi przez siebie dyrektorami, nie była "szczególnie wysoka". Po to, żeby ściągnąć z rynku wysoko wykwalifikowanych fachowców trzeba im zapewnić korzystne warunki - powiedział Wildstein.
Podkreślił, że kłamstwem jest, iż treść kontraktów została zmieniona na korzyść dyrektorów, gdy zaczął spodziewać się, że zostanie odwołany. Publikację "GW" na ten temat określił jako pełną "kłamstw, przeinaczeń i insynuacji"; zapowiedział też, że skieruje do gazety sprostowanie. Jeśli nie zostanie opublikowane w formie jakiej zażądam, wytoczę proces gazecie - powiedział Wildstein.
Jeden z autorów tekstu w "GW" Wojciech Czuchnowski powiedział, że nie rozumie, na czym miałoby polegać kłamstwo. Bez wątpienia są to najwyższe odprawy w historii TVP. Nie da się obronić tak wysokich odpraw w spółce publicznej, która traci oglądalność, a za czasów Wildsteina tej oglądalności nie zyskała - powiedział Czuchnowski.
"GW" napisała, że czterej dyrektorzy w TVP zatrudnieni przez Wildsteina mają zagwarantowane rekordowo wysokie odprawy. Według gazety b. szef Agencji Informacji Andrzej Mietkowski, który "odszedł, gdy na Woronicza przyszedł Andrzej Urbański", dostanie 561 tys. zł, zaś Marcin Mazurek, szef biura zarządu TVP, ma dostać w sumie 568 tys. zł. Na te odprawy składają się odszkodowania za zerwanie kontraktu oraz wypłata rocznych poborów, jeśli nie zaczną pracować u konkurencji.
Gazeta wylicza też wysokość kontraktów dwóch innych dyrektorów, którzy wciąż pracują w TVP. Dyrektor biura finansów i restrukturyzacji Piotr Dmochowski-Lipski - ma zdaniem "GW" - zagwarantowaną odprawę na sumę 706 tys. zł, gdyby zaś Telewizja rozwiązała umowę z szefem Agencji Filmowej Dariuszem Wieromiejczykiem, musiałaby mu wypłacić ok. 246 tys. zł.
Według informacji "GW", Wildstein zmienił kontrakty na korzystniejsze dla dyrektorów, a mniej korzystne dla TVP, gdy zaczął spodziewać się, że zostanie odwołany. Pracownicy pionu finansowego TVP powiedzieli gazecie nieoficjalnie, że tak wysokich odpraw w TVP dotąd nie było. Rozmówcy z rady nadzorczej telewizji podkreślają natomiast, że umowy zawierane w czasach poprzedniego prezesa są zgodne z prawem, choć "nieetyczne", bo zbyt wysokie.
Wildstein podkreśla, że dyrektorów na najwyższych stanowiskach w wielkich spółkach medialnych, jak TVP, zatrudnia się na zasadzie czasowego kontraktu. Te kontrakty są zwykle trzy-czteroletnie, a po ich wygaśnięciu oni odchodzą bez żadnego odszkodowania. Nie jest prawdą, że oni mogą sami odejść, a i tak dostaną odszkodowanie - a to sugerował tekst - zarzucił Wildstein.
Zwrócił uwagę, że dwie spośród wymienionych w tekście osób, czyli Andrzej Mietkowski i Marcin Mazurek, nie odeszły z TVP. Gdyby odeszły, nie dostałyby ani grosza. Oni zostali wyrzuceni przed upływem ich kontraktu i za to dostają określone odszkodowanie - powiedział.
Dodał, że oprócz odszkodowań za zerwanie kontraktu pracownikom TVP przysługują pieniądze za tzw. zakaz konkurencji. Ludzie, którzy pracują na ważnych stanowiskach, mają tzw. zakaz konkurencji. Tzn. przez określony czas nie wolno wykonywać im pracy w konkurencyjnych instytucjach, ale za to muszą dostać pieniądze - wyjaśnił Wildstein.
Poza tym te kontrakty wcale nie są szczególnie wysokie - podkreślił b. prezes. Po to, żeby ściągnąć z rynku wysoko wykwalifikowanych fachowców - a to są bardzo wysoko wykwalifikowani fachowcy, o których tu mowa - trzeba im zapewnić korzystne warunki - powiedział.
Zaprzeczył też stwierdzeniom "GW", że w TVP zatrudniał "przyjaciół. Ja zatrudniałem fachowców. Część z nich znałem, części z nich nie - jak Marcina Mazurka. Ale to nie ma znaczenia, czy oni byli, czy nie byli moimi przyjaciółmi - ważne jakie mieli doświadczenie zawodowe i jakie możliwości. Wystarczy sprawdzić ich CV, żeby zorientować się, czy są warci tych pieniędzy - podkreślił Wildstein.
Dodał, że kontrakty, które zawierał ze swoimi dyrektorami być może są wyższe, niż to miało miejsce wcześniej. Ale być może wynika to z tego, że dotychczas nie było odpowiednich ludzi na odpowiednim stanowisku, np. Dmochowski-Lipski to jest szef finansowy, którego w ogóle wcześniej nie było - szef finansowy o świetnym CV, świetnie wykształcony w Stanach Zjednoczonych. On jest wartością dla tej firmy, ten kontrakt i fakt, że on się w ogóle zgodził pracować, to jest ogromny zysk dla TVP. To samo Mietkowski - człowiek, który ma ogromne doświadczenie w budowaniu pionów informacyjnych - powiedział Wildstein.
Podkreślił, że wszystkie umowy zostały zawarte zgodnie z prawem.
Czuchnowski powiedział, że "w tekście nie przekreślono też kompetencji zatrudnionych przez Wildsteina ludzi, ale "co najmniej dwóch z nich było bardzo bliskimi znajomymi Wildsteina".
TVP oświadczyła w czwartek, że "treść zawieranych umów czy kontraktów menedżerskich jest tajemnicą handlową Spółki, a także mają do niej zastosowanie przepisy ustawy o ochronie danych osobowych". "W związku z tym, nie będziemy komentować informacji podawanych przez dziennikarzy" - napisała rzeczniczka telewizji Aneta Wrona w komunikacie.
O sprawie dyskutowała w czwartek Komisja Etyki TVP, ale - jak powiedziała Krystyna Mokrosińska - Komisja ta zajmuje się etyką dziennikarską, więc sprawa ta jej nie podlega. Mokrosińska dodała, że Komisja uznała, że tak wysokie odprawy są nieetyczne, a sprawę ma zbadać Komisja Zakładowa NSZZ "Solidarność" w TVP.
Sprawie odpraw poświęcony był też czwartkowy briefing PO. Protestujemy przeciwko temu, chcemy wskazać, iż mamy do czynienia tutaj rzeczywiście z pewnego rodzaju schizofrenią, obłudą, hipokryzją - powiedział szef klubu PO Bogdan Zdrojewski. Wskazał, że odprawy w telewizji to tyle co półtora tysiąca emerytur nauczycielskich.