Wiesław Kaczmarek: sprawa kontraktu nie była inspiracją mojego działania
Nie było innego powodu. Po prostu źle oceniałem umiejętności i sposób pracy tego zarządu. Natomiast to wszystko, o czym później był prezentowany spór dotyczący kontraktu, to zostało doklejone. Sprawa kontraktu w żaden sposób nie była inspiracją, czy motywem mojego działania - powiedział Wiesław Kaczmarek w "Salonie Politycznym Trójki".
08.11.2004 | aktual.: 08.11.2004 10:44
Jolanta Pieńkowska: Ale to pan chciał odwołania Andrzeja Modrzejewskiego, czy też nie pan?
Wiesław Kaczmarek: Tak. I o wiele wcześniej, bo o tej sprawie postanowiliśmy w takiej rozmowie z premierem nad zdarzeniami dotyczącymi większych polskich spółek. Pamiętam 13 i 14 grudnia 2001 roku. Wtedy zgłosiłem kandydaturę Janusza Wiśniewskiego, który poźniej znalazł się w zarządzie, bo to była moja kandydatura na prezesa zarządu, ale spotkała się ona z opozycją pana premiera. Później pan premier namawiał mnie do zgłoszenia pana Zbigniewa Wróbla. Ja byłem po rozmowie z panem Zbigniewem Wróblem, który nie chciał w ogóle kandydować. Później zmienił zdanie. I w efekcie tych wydarzeń uzyskał również akceptację pana premiera. Tak to mniej więcej wyglądało.
Jolanta Pieńkowska: A może pan powiedzieć, dlaczego Andrzej Modrzejewski musiał odejść?
Wiesław Kaczmarek: Było kilka powodów. Po pierwsze w 2001 roku, zresztą to mówiłem przed komisją śledczą, spólka miała najgorsze wyniki w swojej historii. Myślę, że podjął ileś decyzji błędnych. Jak chociażby nieprzystąpienie do zakupu Slovnaftu, jak inwestycja w Leune, jak słynny projekt Telewizji Familijnej. Brak właściwie strategicznego programu rozwoju spółki. Co zresztą następny zarząd, o którym też rozmawiamy , potwierdził pokazując, że w miarę prostymi, ja dzisiaj nie mam oceniać, już przeprowadzonymi działaniami, uzyskać redukcję kosztów na poziomie 800 milionów złotych. Była to spółka zarządzana słabo.
Jolanta Pieńkowska: I to był główny powód, dla którego Modrzejewski musiał odejść?
Wiesław Kaczmarek: Nie było innego powodu.
Jolanta Pieńkowska: Ale to pan chciał odwołania Andrzeja Modrzejewskiego, czy też nie pan?
Wiesław Kaczmarek: Tak. I o wiele wcześniej, bo o tej sprawie postanowiliśmy w takiej rozmowie z premierem nad zdarzeniami dotyczącymi większych polskich spółek. Pamiętam 13 i 14 grudnia 2001 roku. Wtedy zgłosiłem kandydaturę Janusza Wiśniewskiego, który poźniej znalazł się w zarządzie, bo to była moja kandydatura na prezesa zarządu, ale spotkała się ona z opozycją pana premiera. Później pan premier namawiał mnie do zgłoszenia pana Zbigniewa Wróbla . Ja byłem po rozmowie z panem Zbigniewem Wróblem, który nie chciał w ogóle kandydować. Później zmienił zdanie. I w efekcie tych wydarzeń uzyskał również akceptację pana premiera. Tak to mniej więcej wyglądało.
Jolanta Pieńkowska: A może pan powiedzieć, dlaczego Andrzej Modrzejewski musiał odejść?
Wiesław Kaczmarek: Było kilka powodów. Po pierwsze w 2001 roku, zresztą to mówiłem przed komisją śledczą, spólka miała najgorsze wyniki w swojej historii. Myślę, że podjął ileś decyzji błędnych. Jak chociażby nieprzystąpienie do zakupu Slovnaftu, jak inwestycja w Leune, jak słynny projekt Telewizji Familijnej. Brak właściwie strategicznego programu rozwoju spółki. Co zresztą następny zarząd, o którym też rozmawiamy, potwierdził pokazując, że w miarę prostymi, ja dzisiaj nie mam oceniać, już przeprowadzonymi działaniami, uzyskać redukcję kosztów na poziomie 800 milionów złotych. Była to spółka zarządzana słabo.
Jolanta Pieńkowska: I to był główny powód, dla którego Modrzejewski musiał odejść?
Wiesław Kaczmarek: Nie było innego powodu. Po prostu źle oceniałem umiejętności i sposób pracy tego zarządu. Natomiast to wszystko, o czym później był prezentowany spór dotyczący kontraktu, to zostało doklejone. Sprawa kontraktu w żaden sposób nie była inspiracją, czy motywem mojego działania.
Przeczytaj cały wywiad