Wiesław Jedynak i Ryszard Witkowski o zaginionym Boeingu 777
- Jestem zdziwiony i zaniepokojony faktem, że we współczesnym otoczeniu technologicznym jest możliwe, że mijają dwa tygodnie, a my nadal nie wiemy, co stało się z samolotem – powiedział kapitan Wiesław Jedynak w Radiu ZET, komentując zniknięcie samolotu malezyjskich linii lotniczych. Z kolei Ryszard Witkowski w Poranku TVP Info tłumaczył, że nawet jeżeli czarne skrzynki zostaną odnalezione, to nie oznacza to jeszcze, że tajemnica katastrofy zostanie rozwiązana.
26.03.2014 | aktual.: 26.03.2014 10:01
Wiesław Jedynak mówił w Radiu ZET, że "mamy duży kłopot". - David Learmount powiedział,że "nie szukamy szpilki w stogu siana, my dopiero szukamy stogu". Prawda jest taka, że będziemy w niepewności dopóki nie znajdziemy choć jednego dowodu – stwierdził ekspert Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.
"Nie można wykluczyć żadnej wersji"
Jak tłumaczył, nie można wykluczyć ani "totalnej awarii" na pokładzie, ani działania intencjonalnego. - Technicznie możliwe jest wyłączenie części urządzeń powiadamiających o statusie lotu. Są urządzenia, które wysyłają sygnał niezależnie od woli i chęci pilota, których nie można wyłączyć. Trzeba jednak pamiętać o tym, że one nadają z ograniczonym zasięgiem - mówił ekspert PKBWL. Podkreślił, że duże powierzchnie oceanów są "pozbawione pokrycia radarowego".
Jedynak przyznał, że takich wypadków, "których, gdybyśmy nie znali przyczyn, byłyby bardzo tajemnicze, jest wiele". - Mieliśmy wypadek saudyjskiego samolotu saudyjskiego w roku 80, który po pożarze na pokładzie wylądował, tam był dym również, wylądował szczęśliwie na lotnisku, zatrzymał się, po czym po bardzo nieudolnej akcji i błędach popełnionych otworzono ten samolot i wszyscy byli martwi. Mimo że samolot wylądował na lotnisku i był w otoczeniu służb ratowniczych. Mieliśmy wypadek samolotu Helios, który bardzo spektakularnie doleciał do granic swojego zasięgu i spadł, bo popełniono błędy w obsłudze układu hermetyzacji. Tutaj żadnego scenariusza nie można wykluczyć - mówił Jedynak. Podał również przykład z Afryki, gdzie w ubiegłym roku kapitan samolotu celowo rozbił go, zabijając wszystkich pasażerów.
"Czarne skrzynki mogą nie wyjaśnić tajemnicy katastrofy"
Ryszard Witkowski w Poranku TVP Info tłumaczył z kolei, że czarne skrzynki zwykle dają odpowiedź na pytanie, co było przyczyną katastrofy, ponieważ dowiadujemy się z nich, co działo się na pokładzie w ostatnich minutach lotu. - W przypadku malezyjskiego boeinga muszą najpierw zostać odnalezione, a to z pewnością zajmie trochę czasu, gdyż mogą znajdować się na głębokości kilku tysięcy kilometrów - podkreślił.
Ryszard Witkowski, specjalista ds. rejestratorów lotu studził jednak optymizm, że samo odczytanie skrzynek pozwoli na rozwiązanie zagadki lotu nr MH370. - Nawet jeżeli czarne skrzynki zostaną odnalezione, to nie oznacza to jeszcze, że tajemnica katastrofy zostanie rozwiązana - powiedział Witkowski.
Dlaczego w tym przypadku rejestratory mogą nie pomóc? Odpowiedź jest skomplikowana. - Katastrofa nastąpiła kilka godzin po kluczowych momentach lotu, a zawartość rejestratora rozmów to maksymalnie dwie godziny. Taśma mogła się nadpisać i mogą tam być nagrane tylko ostatnie godziny - mówił Witkowski. Samoloty zawierają dwa rodzaje skrzynek: rejestrator parametrów lotu, który zapisuje setki informacji m.in. prędkości, wysokości, obroty silników. Druga to rejestrator rozmów.
- To raczej nie było celowe działanie załogi, oczywiście mogli wyłączyć bezpieczniki rejestratorów lotu - mówił Ryszard Witkowski. - Być może był to akt agresji, albo próba powrotu do portu macierzystego w celu uniknięcia dekompresji kabiny samolotu - zastanawiał się Witkowski. Przyczyną takiej dekompresji mogło być np. nagłe rozszczelnienie się kadłuba, które zdarza się i nie jest to nic na co systemy samolotu nie są przygotowane.
Źródło: Radio ZET, TVP Info