Wiesław Dębski: wtedy będzie się działo!
Apeluję do rządu i parlamentu: jak najwięcej dni wolnych od pracy! Jeszcze jeden długi weekend, jeszcze drugi długi weekend... I nie chodzi mi o własne korzyści, lecz o interes pań polityczek i panów polityków. Mam bowiem przed sobą wyniki najnowszego sondażu Homo Homini dla Wirtualnej Polski. Badanie przeprowadzono na koniec dłuuugiego weekendu i każdy zauważy, że jego wyniki są wyjątkowo przyjazne naszej klasie (?!) politycznej. Wypoczęci i wygrillowani wyborcy łaskawszym okiem spojrzeli na swych reprezentantów - wszyscy (no, może prawie wszyscy) uciułali po dodatkowym punkciku, albo i trzech.
Na przykład Platforma Obywatelska zyskała aż 3 pkt. proc. (31 proc.). PiS też dostał więcej, choć tylko o 1 pkt. (30 proc.). W tym przypadku całą dawkę optymizmu diabli wzięli. Bo wprawdzie jest trochę więcej, ale w sumie jednak mniej, niż ma wróg największy. A prezes Kaczyński musi zdjąć z pleców żółtą koszulkę lidera, którą nawet nie zdążył się nacieszyć, bowiem otrzymał ją zaledwie dwa tygodnie temu.
Cieszyć się mogą w SLD - dostali w ten łaskawy weekend o jeden punkt więcej niż pod koniec kwietnia. I dzierżą dumnie 13 proc. poparcia. Władzy to wprawdzie nie da, ale może pomóc usadowić się na pozycji przystawki. A panu przewodniczącemu Millerowi znów zasiąść w gabinecie w Al. Ujazdowskich. Wprawdzie nie w tym najważniejszym, ale i wice coś w polityce przecież znaczy.
Jednak na ul. Złotej (nowa siedziba SLD) mają jednocześnie powody do zmartwień. Sondaż Homo Homini nie uwzględnia bowiem inicjatywy prezydenta Kwaśniewskiego - Europa+. A różne badania pokazują, że wprawdzie lista ta odbiera wyborców głównie PO, to jednak i Sojusz po kilka punktów traci. W dodatku Palikot też nie spada w nicość i trzyma w garści te swoje 6 proc. A na ul. Złotej, wiadomo, pogodzą się nawet z porażką Sojuszu, jeśli porażka Palikota będzie większa.
Zyskał także pan premier (2 pkt. proc.) i jego rząd (1 pkt.). Ale tu też powodu do radości mało. Tylko 34 proc. badanych Polaków ocenia premiera dobrze, aż 60 proc. źle. Rząd Donalda Tuska ma się jeszcze gorzej. Dobrze oceniło go 22 proc. badanych, źle 73 proc. I nawet sejm sięga dna, które dzisiaj znajduje się na poziomie 14 proc. ocen pozytywnych i 79 proc. negatywnych.
Co w takiej sytuacji powinien zrobić premier i przywódca większości parlamentarnej? Może posłuchać tego głosu: "Jeśli kierujecie się patriotyzmem (…), to nie możecie nie widzieć tego, że ten parlament z waszą większością, która dyktuje tu warunki, nie daje nowej szansy Polsce, że ten parlament poświęca całą swoją koncentrację, całą uwagę skupia na tym, żeby trwać, żeby realizować własne interesy - koterii, ludzi, posłów, partii politycznych. Nie możecie udawać, że nie widzicie tego, co widzi cała Polska". Dodam tylko, że nie są to moje słowa. To słowa Donalda Tuska, szefa opozycyjnej PO, wypowiedziane w maju 2005 r. w sejmie.
Pan premier i wtedy, i dzisiaj lubił używać mocnych słów, walić na odlew (na przykład w ówczesnego premiera Belkę). A później udawać, że nic się nie stało. Jak wtedy, gdy ludzie Platformy uwalili kandydaturę Włodzimierza Cimoszewicza w wyborach prezydenckich 2005 r., a szef PO milczał. Albo tak, jak dzisiaj, gdy Tusk oskarża opozycję o narażenie Polski na milionowe kary zabierane z unijnych dotacji dla rolników, nie próbując nawet zapoznać się z faktami.
Można jeszcze długo wyliczać kiepskie przypadki koalicji i opozycji. Tylko po co? Oni i tak sobie nic z naszych opinii nie robią.
Ale nadejdzie, drogie panie i panowie, czas rozliczeń - już niedługo, od maja 2014 do października 2015 r., my wyborcy aż cztery razy pójdziemy do urn. Oj, będzie się działo...
Wiesław Dębski specjalnie dla Wirtualnej Polski