Wiesław Dębski: ws. wieprzowiny Francja, Holandia i Dania dogadały się z Rosją za plecami Polski
W Warszawie kłótnie, ganianie ministra rolnictwa, jego dymisja. A w tym samym czasie, w Moskwie nasi "unijni przyjaciele" umawiali się, jak odebrać Polsce wschodni rynek wieprzowiny. Ale o tej ciekawostce za chwilę... - pisze Wiesław Dębski w WP.PL.
18.03.2014 | aktual.: 18.03.2014 16:21
Tymczasem bowiem na polskie drogi znów wyszli rolnicy. Powód? Tuż przy granicy z Białorusią ktoś zidentyfikował dzika (i jeszcze jednego), dotkniętego ponoć afrykańskim pomorem świń. Przejęty swoją rolą Główny Lekarz Weterynarii ustanowił tak wielką strefę ochronną, że objęła ona kilka powiatów. Biedni chłopi świńskich żywicielek sprzedać nie mogli. Tyły więc sobie świnki kilka tygodni, nabierały nie tylko wagi, ale i słoniny a państwo w Warszawie nie mogli się zdecydować, co z rosnącą górką mięsa zrobić. I - co najważniejsze - kto ma za to zapłacić. Wkurzeni (delikatnie mówiąc) chłopi długo się nie zastanawiali i natychmiast wydali wyrok: my tu na wsi giniemy, a panowie w stolicy się bawią.
Fakt, panowie w stolicy bawili się w personalne gry i zabawy na świeżym powietrzu. Pan minister finansów udawał, że problemu nie widzi. Pan wicepremier rączki umywał, odsyłając dociekliwych dziennikarzy do ministra rolnictwa. Pan minister rolnictwa nie miał już do kogo odesłać, więc - porażony przy okazji brakiem lojalności szefa swej partii - podał się do dymisji. I ścięto głowę biednego ministra, a w chwilę później także szefa służb weterynaryjnych.
I teraz nadchodzi czas, byśmy wrócili do naszych "unijnych przyjaciół", którzy w Moskwie czasu nie marnowali, tylko z zapałem podkładali nam "świnię". Putinowski główny weterynarz, szczwana sztuka, wiedział, że syta i ociężała Unia Europejska powoli, powolutku zbiera się na naradę w sprawie afrykańskiego pomoru świń. Na razie polskich, choć - jako się rzekło - reprezentowanych przez dziki, sztuk dwie. Cholera zresztą wie, nasze czy białoruskie?
Rosyjski pan główny weterynarz wyjął z brukselskich zakamarków troje swoich odpowiedników (z Francji, Holandii oraz Danii) i dalejże im oczy mydlić. Przecież to świnie polskie i litewskie - mówił - przecież wy mięsko macie zdrowiutkie, spełniające nawet wyśrubowane wymogi rosyjskich żołądków. Zachwycenie nasi "unijni przyjaciele" z werwą zapewniali: oczywiście, oczywiście... ma pan rację... Tak, tak... Nasza wieprzowinka jest gotowa do drogi...
Prawda, że niesamowite? Durni (a może tylko cwani?) Francuzi, Duńczycy i Holendrzy dogadują się z Rosjanami za plecami Komisji Europejskiej. Jakże ochoczo i na wyrywki zapewniają, że ich wieprzowina ma wszystkie świadectwa, niezbędne, by eksportować ją do Rosji. Z jakim zapałem popierają wprowadzenie 200-kilometrowej strefy ochronnej dla polskich świnek (oczywiście na zachód od granicy unijno-białoruskiej). Nasi "unijni przyjaciele" okazali się więc małymi sprzedawczykami.
A my? My, proszę Państwa, my politycy, urzędnicy, dziennikarze urządzamy sobie swoje prywatne polowania. Na ministra, że nie dał rady... Na nowego ministra, że coś się za nim wlecze... Na wicepremiera, że minister to człowiek z jego partii… I na premiera, bo wiadomo, że Polska ma jednego prawdziwego szefa rządu, chwilowo rezydującego w Sulejówku... Czyli, jak zwykle, dużo wielkich słów, małych gier i nic konkretnego...
A Moskwa? Oddajmy głos radiu RMF FM: "Moskwa opublikowała nagranie rozmów szefów służb weterynaryjnych (...). Zachodni goście oczywiście nie przypuszczali, że są nagrywani, bo z pewnością nie pozwoli by sobie na takie publiczne umniejszanie roli Komisji Europejskiej i zgodę na dyskryminowanie Polski".
I jeszcze jeden cytacik: "Dla Polski to bardzo niekorzystne, bo jedynym gwarantem dobrego dla nas rozwiązania - są negocjacje Komisji Europejskiej w imieniu wszystkich krajów UE (...)". Ot, taka sytuacja...
Jaki z tego wynika morał? Hm... Sam nie wiem... Lepiej być narodem dumnym i hardym, walczącym o wolność waszą i naszą, obojętnie jakiej potędze trzeba się będzie narazić? Czy może brać przykład z Francuzów, Holendrów, Duńczyków i przede wszystkim dbać o zawartość swojej sakiewki?
Wiesław Dębski specjalnie dla Wirtualnej Polski