Wiesław Dębski: nie wygłupiajmy się w tym wyścigu sankcji
Szable do boju, lance w dłoń, bolszewika goń, goń, goń. Takie to żurawiejki śpiewali nasi dzielni ułani przy kielichu. A po flaszce szli już na całego: hej, dziewczęta w górę kiecki, jedzie ułan jazłowiecki (ew. mazowiecki)! Dzisiaj lance i ułani pełnią w wojsku funkcje wyłącznie dekoracyjne. A gdy chcemy tym ze wschodu dokuczyć sięgamy po broń bardziej nowoczesną. Nie, nie… Nie po samoloty F-16 czy czołgi Twardy. Najnowsza (i w miarę bezpieczna) broń to… sankcje. Do ich zastosowania wobec Rosji nasz rząd wzywa całą cywilizację zachodnią, opozycja wzywa rząd a ci spoza parlamentu wzywają kogo się tylko da - pisze Wiesław Dębski w felietonie dla WP.PL.
Co ciekawe, bardzo często słyszę takie oto zastrzeżenie: sankcje muszą być skuteczne, sankcje muszą być dla Rosjan bolesne, nie mogą jednak dotknąć naszych (biznesmenów, rolników, budowlańców, itp.). Jak to zrobić, nikt nie wyjaśnia. Wszak wartko toczy się kampania wyborcza do Parlamentu Europejskiego. Napalony na europejską kasę polski polityk będzie więc uważał, by obowiązującą formułkę wygłosić, aby różnym grupom interesów się nie narazić.
W tym miejscu muszę wyjaśnić: nie jestem przeciwko sankcjom wobec Rosji po aneksji Krymu, ale niech to będą sankcje nakładane wspólnie przez państwa Unii Europejskiej, najlepiej wespół ze Stanami Zjednoczonymi. I najważniejsze – niech to nie będzie akcja propagandowa. A za taką uważam wezwania do bojkotu Roku Rosji w Polsce w 2015 r. (sądzę więc, że także Roku Polskiego w Rosji). Osią tych wydarzeń będzie kultura. A pamiętam, jak wielu z nas narzekało na początku lat dziewięćdziesiątych na zerwane więzi kulturalne między naszymi państwami. Rezultat był taki, że nie pokazywano tamtejszych artystów w tutejszej telewizji, nie mieliśmy okazji zobaczyć ich filmów czy przeczytać po polsku ich książek (i wzajemnie).
W końcu jednak udało się to przełamać. Pokazać - przy pomocy instytucji państwowych, ale nie tylko – to, co w kulturze obu narodów najważniejsze.
Tak się jednak dzieje, że dzisiaj najważniejsza jest polityka (wyborcza, oczywiście). Kultura zapewne więc spłonie na partyjnych ołtarzach. Przecież słyszymy te pokrzykiwania, widzimy, że o kulturze rosyjskiej mówią kompletni dyletanci (to akurat nie nowość). Ot, rzucają słowa na wiatr i pilnie nasłuchują czy padły gdzieś w okolicach wyborców.
Jasne, na rosyjskie imprezy w Polsce przyjadą artyści z listy pięciuset, którzy podpisali się pod listem poparcia dla Putina. Rzeczą naszego ministerstwa kultury jest zadbać, by nie zdarzyły się przypadki drastyczne. Ale także o to, by przyjechali do nas artyści z listy kilkuset podpisanych pod protestem wobec działań Rosji na Ukrainie.
Osiadły od lat nad Wisłą wspaniały artysta Alosza Awdiejew, powiedział przy tej okazji, że rewolucje zaczynają się w kulturze. I prosił: nie upokarzajcie Rosjan. Ma rację! Oddajmy więc wolność wyboru kulturze. Niech łagodzi obyczaje, niech się stanie forum wymiany myśli. A także płaszczyzną szukania porozumienia obu stron w tych trudnych czasach.
I ogromna moja osobista prośba: nie wygłupiajmy się w tym wyścigu sankcji. Najpierw się dowiedzmy co i jak, a później czegokolwiek się domagajmy. Bo obudzimy się z ręką w pełnym nocniku. Tak, jak ci, którzy domagali się zerwania koncertów chóru Aleksandra Pustowałowa. Tak, tak Pustowałowa. Nawet w poważnej stacji telewizyjnej usłyszałem w niedzielę, że trzeba przerwać tournee chóru… Aleksandrowa. Czyli Akademickiego Zespołu Pieśni i Tańca Armii Rosyjskiej im. A. W. Aleksandrowa. Kilka razy u nas występował, bardzo się Polakom podobał. Ale to nie oni koncertują teraz w naszym kraju. My gościmy wielkiego zespołu ukraińską podróbkę (można chyba tak powiedzieć). Po rozpadzie ZSRR Aleksander Pustowałow zgromadził wokół ukraińskiej armii wybitnych artystów i próbował rywalizować z chórem moskiewskim. Próbował…
W Polsce kijowski chór jest przyjmowany świetnie, szczególnie, gdy jego dyrygent informuje, że wszyscy artyści są Ukraińcami i na Ukrainie mieszkają… Wychodzi więc na to, że państwo z PiS i nie tylko, państwo dziennikarze (niektórzy) chcą w ramach proukraińskich sankcji odesłać do domu… ukraińskich artystów. Prawda, że cudowne qui pro quo?
Wiesław Dębski