Wiesław Dębski dla wp.pl: czas zamawiać mszę za zdrowie PO
Jak panowie widzą, plotki o mojej śmierci są mocno przesadzone – powiedział Mark Twain, by uspokoić swoich wrogów. Dzisiaj może to powtórzyć Platforma Obywatelska, którą wrogowie i
"życzliwi" różnej maści z wielkim namaszczeniem składają już do grobu. Sądzę, że tak źle jeszcze nie jest - głównie dlatego, że nie ma wystarczająco roztropnego następcy. Co nie znaczy, że pacjent w ogóle jest okazem zdrowia i cieszy się wspaniałą kondycją. O nie, tak dobrze na pewno nie jest. Świadczą o tym wyniki kolejnych sondaży, które wprawdzie różnią się nieco w liczbach, ale pokazują wspólną tendencję: Panie i panowie z PO - czas zamawiać mszę za zdrowie pacjenta - pisze komentując wyniki najnowszego sondażu Wirtualnej Polski publicysta Wiesław Dębski.
Potwierdzają to wyniki ostatniego sondażu Homo Homini, zrobionego na zlecenie Wirtualnej Polski w dniach 17 – 19 marca. A więc już po kolejnej fali dziwnych kroków partii rządzącej, z wykorzystaniem Trybunału Stanu, deregulacji zawodów, braku pomysłu na wyjście z pułapki emerytalnej, sporu z Kościołami o kasę.
Spójrzmy na liczby: PO utknęła na poziomie 31% (w poprzednim badaniu miała 32%). PiS niezmiennie popiera 26% Polaków. Reszta peletonu również bez większych zmian: SLD - 11, Ruch Palikota - 11; 10, PSL - 9, Solidarna Polska - 4.
Dlaczego więc marudzę i każę zamawiać mszę? Z prostego powodu: ten dosyć stabilny obraz w żadnym wypadku nie jest zasługą Platformy. To pisowcy, eseldowcy, palikotowcy i ziobryści dają ciała. Nie potrafią dobrać się PO do skóry, zajęci wewnętrznymi walkami bądź kolejnym celebrowaniem rocznicy katastrofy smoleńskiej i wszelkimi związanymi z tym tematem atrakcjami. Spójrzmy choćby na PiS. Ta partia powinna dostać polskiego Nobla za stabilność notowań – ma te swoje 23 -27%. i ani niżej nie spadnie, ani wyżej się nie podniesie. Zadowolony z tego wyniku prezes Kaczyński będzie się trzymał dotychczasowej taktyki (i dotychczasowych tematów), nie próbując nawet zawalczyć o szerszą paletę wyborców. Zasadne wydaje się więc pytanie, czy Jarosław Kaczyński chce wygrać wybory i czy jest gotowy na przejęcie odpowiedzialności za kraj? Na oba te pytania powinna chyba paść negatywna odpowiedź.
A niedawni koledzy Prezesa też szans wielkich nie mają, bo nie potrafią zaproponować nic ponad to, co proponuje PiS. I boją się zerwać pępowinę łączącą ich z byłą matką - partią.
Cieszyć się może więc lewica. Ludzie szukają alternatywy i mogą ją znaleźć wyłącznie po lewej stronie sceny politycznej. Wielu właśnie tam ją dostrzega. Ale lewa strona też nie chce wygrać wyborów – najpierw postanowiła porachować sobie kości. W sporze (o co, Panowie, o co?) używana jest coraz mocniejsza artyleria. SLD nazywa Palikota i jego Ruch wydmuszką, cyrkiem i czym tam jeszcze chcecie. Ruch nie pozostaje dłużny i przypomina Millerowi służbę Amerykanom, w tym tortury amerykańskich więźniów na terytorium Polski.
Początkowo ten spór toczył się w zasadzie na partyjnych szczytach, teraz coraz wyraźniej widać, jak dzień za dniem, coraz szybciej, spływa na dół. Tam zaś Wersalu już nie ma, argumenty są znacznie mocniejsze. W rezultacie padają słowa nasycone taką negatywną emocją, że wykluczają jakiekolwiek porozumienie w przyszłości.
A przecież w tym wszystkim nie chodzi o to, czy Miller zabierze zabawki Palikotowi, czy odwrotnie. Nie warto w tej sprawie toczyć kopii. Warto natomiast zrobić wszystko, by za dwa lata wystawić wspólną listę w wyborach do Parlamentu Europejskiego. A za cztery lata wyruszyć – znów razem – po władzę! Starsi Panowie dwaj nie wydają się jednak do tego zdolni…
Zamiast puenty pozwolę sobie przytoczyć słowa Grzegorza Schetyny z wywiadu dla „Gazety Wyborczej”: „SLD i Palikot byliby dla nas najgroźniejsi, gdyby się porozumieli. Całe szczęście wydaje się to niemożliwe”. Właśnie dlatego plotki o śmierci Platformy Obywatelskiej są mocno przesadzone.
Wiesław Dębski specjalnie dla Wirtualnej Polski