Wieś Krążkowy liczy na spadek po kloszardzie z Anglii

Józef Stawinoga przez 35 lat mieszkał z własnego wyboru na porośniętej trawą i zaroślami wysepce otoczonej ze wszystkich stron przez obwodnicę Wolverhampton. Władze miasta co pewien czas wymieniały mu stary namiot na nowy i zabierały śmieci. Powodem, dla którego tolerowano jego koczowisko, było to, że skarżył się na klaustrofobię i nie mógł mieszkać w czterech ścianach.

Polskiego kloszarda znano lokalnie jako "Fred the Tramp". Stawinoga nie pozostawił testamentu. Na jego koncie, z którego nigdy nie korzystał, uzbierało się z emerytury i innych świadczeń około 90 tys. funtów. Z powodu tych pieniędzy, Stawinoga "wrócił" po latach do rodzinnej wsi, w której mieszkał do 1939 r.

Wieś liczy - tak po cichu - na pieniądze kloszarda, gdyby okazało się, że jego przyrodnia siostra mieszkająca w Krążkowych nie może ich otrzymać. Zgodnie z angielskim prawem, spadek należałby wtedy do miejscowości, w której urodził się zmarły. Póki sprawa nie jest zdecydowana, lepiej o niej nie mówić, nie narażać się - powiedział miejscowy zbieracz puszek.

Bardziej rozmowny był sołtys Jan Blabuś, mieszkający niedaleko posesji przyrodniej siostry Stawinogi. Jak mówi, wcześniej o kloszardzie nikt we wsi nie słyszał. Pieniądze bardzo by się przydały. Na przykład na dofinansowanie budowy obiektów sportowych, albo innych wiejskich potrzeb. Tych zawsze dużo, taki zastrzyk gotówki... - marzy Blabuś i zaraz dodaje, że Stawinoga miałby wtedy we wsi nawet swój pomnik, albo chociaż ulicę czy tablicę pamiątkową.

Sołtys rządzi w Krążkowych od 18 lat i ma na swoim koncie wiele inwestycji, które uczyniły wieś - przynajmniej z wyglądu - bogatą i schludną. Przyznaje, że po śmierci Stawinogi i otrzymaniu informacji o pozostawieniu przez niego majątku, bardzo szybko znaleźli się spadkobiercy. Czekamy teraz na podział majątku. Jeśli otrzyma go rodzina, to trudno. Jeśli nie, to my go zagospodarujemy w dobry sposób - zapewnia.

Na razie Blabuś nie występuje z wnioskiem o spadek dla wsi, bo ma na to czas. Żeby nie było, że sołtys chce uzyskać te pieniądze na siłę, że chce je wyrwać - zastrzega, nie wiedząc prawdopodobnie, że Stawinoga ma bliskich krewnych i wieś raczej nie ma szans na spadek.

Jeden z mieszkańców zapewnia, że przyrodnia siostra Stawinogi bardzo dbała o rodzinne pamiątki i może udowodnić prawa krewnych do tych pieniędzy. Ona nie wiedziała, że brat żyje w takich warunkach, sądziła, że zmarł. Ale pamięta relacje matki, która wspominała go jako dobrego człowieka. To ona poinformowała Anglików, że żyje trójka dzieci osiadłej w Chorwacji Anieli - rodzonej siostry Stawinogi. Oni dostaną ten spadek, a nie wieś - powiedział bliski sąsiad sołtysa.

Światową sławę Stawinoga zdobył dzięki internetowemu serwisowi Facebook, na którym zebrało się grono 6,5 tys. osób z różnych krajów świata. Z brodą do ziemi i wystrzępionej odzieży pozował lokalnym artystom, a społeczność Hindusów i Sikhów uważała go nawet za świętego, wolnego od pokus doczesnych.

W czasie wojny Stawinoga służył w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie, był m.in. w Egipcie i Palestynie. W tym czasie, jak i później w Anglii, bardzo dbał o kontakty z rodziną w Polsce. W 1950 r. został zdemobilizowany i przyjechał do Wolverhampton. Po rozpadzie małżeństwa z Austriaczką w latach 60., zamknął się w sobie i "zdziczał". Wtedy też urwały się jego kontakty z rodziną w Krążkowych.

O korzeniach rodzinnych włóczęgi pozostały ślady w księgach parafii św. Marcina w Kępnie. Istnieje zapis w księdze chrztu. Jest jego imię, nazwisko, dane rodziców i chrzestnych oraz adres Krążkowy - powiedział proboszcz parafii, ks. Krzysztof Nawrocki. Z ksiąg wynika, że Stawinoga przyszedł na świat 18 lutego 1921 r.