ŚwiatWielu Polaków wciąż odczuwa skutki Sandy

Wielu Polaków wciąż odczuwa skutki Sandy

W wielu najbardziej dotkniętych huraganem Sandy rejonach Nowego Jorku wciąż nie ma ani prądu, ani gazu, ani ogrzewania. Dotyka to także wielu Polaków żyjących w pobliżu wybrzeża oceanu.

07.11.2012 | aktual.: 07.11.2012 02:36

Mieszkający w Rockaway Park na Brooklynie Rafał Wojczulanis, którego dom został zalany podczas cyklonu, nie kryje poirytowania.

- W tydzień po huraganie wciąż nie mam ani wody, ani prądu, ani ogrzewania, nie mam też pojęcia kiedy zostaną przywrócone - ­ mówi. Jak dodaje, w okolicy nie sposób dostać paliwa, bo wszystkie stacje benzynowe są zamknięte. Sytuację pogarsza to, że w nocy temperatura spada poniżej 0 stopni Celsjusza. - W moim sąsiedztwie padła cała infrastruktura. Nie ma czynnych sklepów, nie ma nic ­ - informuje zdenerwowany mężczyzna. Zdaniem Wojczulanisa, w Nowym Jorku panuje organizacyjny chaos. Każda z służb miejskich działa na własną rękę. Nie widać skoordynowanej współpracy między policją, a strażą pożarną. Dopiero po tygodniu pojawili się pierwsi pracownicy zakładu energetycznego. "Nasi rodacy w Polsce powinni być dumni, że mimo braku takich nowoczesnych środków technicznych jakimi dysponują Amerykanie, o wiele lepiej radzą sobie z organizacją sztabu kryzysowego w przypadku klęsk żywiołowych" ­ - przekonuje Wojczulanis. Nie zakończyły się też kłopoty Larissy Baldovin, projektantki i fotografki z Manhattan Beach na
Brooklynie. Mieszka ona między Atlantykiem a zatoką Sheepshead Bay. W czasie cyklonu woda zalała jej pomieszczenia w przeznaczonej do zamieszkania części piwnicy i podeszła na parter. Podobnie jak cała ludność Manhattan Beach straciła dostawy prądu, gazu i wody pitnej. - Do dzisiaj 60 proc. mieszkańców nie ma wody. Nie działają też stacjonarne telefony. W tej chwili naprawiają elektrykę. Ludzie potracili meble i pamiątki rodzinne. Ulice wciąż zawalone są śmieciami i różnymi zniszczonymi rzeczami ­- opowiada kobieta. Na oczyszczenie piwnicy wydała 18 tysięcy dolarów. Trzeba było m.in. zrywać ściany, by nie zalęgł się grzyb. W lepszej sytuacji znalazł się znany m.in. z trylogii filmowej o Kargulach i Pawlakach oraz serialu telewizyjnego "Trzecia granica" aktor Andrzej Wasilewicz. Mieszka on obecnie w South Hampton, na Long Island, w rejonie wyspy zwykle mocno narażonej na skutki huraganów. Jak powiedział w rozmowie z PAP, tym razem skończyło się na zapobiegawczym wyłączaniu prądu. Do piątku nie było
ogrzewania, ani gazu. Nie działał też telefon i Internet. W sąsiedztwie wiele drzew zostało wyrwanych z korzeniami.

- Dzisiaj, we wtorek, sytuacja jest w dużej mierze opanowana. W mojej okolicy nawet kolejki po benzynę są mniejsze i nie trzeba już czekać kilku godzin, lecz 20-30 minut - ­ zapewnia aktor.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)