Wielkie oszustwo
Polska jest jedynym krajem europejskim bez zintegrowanego ratownictwa. Rząd, chcąc uniknąć kompromitacji, wprowadził alarmowy numer 112, który pozostaje... fikcją.
Z kilkuletnim opóźnieniem, za to z fanfarami uruchomiony został ostatnio alarmowy numer telefoniczny 112. Można tam dzwonić niezależnie od tego, co się wydarzy i liczyć na interwencję odpowiedniej służby. Nie wszyscy wiedzą, że to tylko ją opóźnia.
Standard w Europie
Alarmowy numer 112 to w Europie standard. Podobnie miało być u nas. Najwięcej przypadków alarmowych wezwań dotyczy spraw medycznych, więc numer alarmowy miał być tworzony na bazie pogotowia ratunkowego. W ramach offsetu, wynikającego z kupna amerykańskich samolotów F16 dla polskiej armii, Amerykanie mieli nam dostarczyć informatyczny system koordynujący działania służb ratowniczych. - Przygotowania samorządów do wprowadzenia numeru 112 zostały zatrzymane. Kazali nam czekać na amerykański system informatyczny - mówi Piotr Kołodziejczyk, sekretarz miasta w Poznaniu. Systemu nie ma do dziś.
Po wejściu Polski do UE posiadanie numeru alarmowego stało się obowiązkiem. Miał wejść w życie we wrześniu ubiegłego roku. Nic z tego nie wyszło. Rząd wyznaczył nowy termin - wrzesień tego roku. I system wprowadzono, mimo braku systemu koordynowania działań służb. Efekt? Jeżeli w nagłej sytuacji dzwonimy pod numer 112, osoba przyjmująca zgłoszenie ocenia, jakie działania trzeba podjąć i powiadamia właściwą służbę. O integracji mowy nie ma. Kto znalazł się w potrzebie, powinien dzwonić pod tradycyjne numery 997 (policja), 998 (straż pożarna), 999 (pogotowie).
Rozwiązanie poznańskie
W Poznaniu wszystkie kłopoty przestaną istnieć, gdy zostanie przeniesiona siedziba pogotowia ze starego budynku przy ul. Chełmońskiego do nowego przy ul. Rycerskiej. Rozwiązanie, aby numer alarmowy był przy Centrum Powiadamiania Ratunkowego (CPR), przyjął samorząd lokalny, a zatwierdził wojewoda. Miasto uczestniczy w tym finansowo: - W taki sposób numer alarmowy działa już przy CPR w Gliwicach, a w Poznaniu zacznie w czwartym kwartale - mówi Witold Draber, dyrektor Rejonowej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Poznaniu.
Józef Djaczenko