"Wielki skandal". Kanclerz Niemiec zabrał głos ws. afery wizowej
W wywiadach dla ARD i RND niemiecki kanclerz ponownie skomentował polską aferę wizową i zarzucił Polsce przepuszczanie migrantów.
Olaf Scholz broni w sobotnich wywiadach decyzji o wzmocnieniu kontroli na granicach Niemiec, w tym przy granicy z Polską. Jak tłumaczy w rozmowie z ARD, są to konieczne działania, "bo nie może być tak, że w Polsce dochodzi do wielkiego skandalu wizowego, że bardzo wiele wiz najwyraźniej wydano za pieniądze i są obawy, że wielu z tych, którzy otrzymali te wizy, udało się potem do Niemiec i innych krajów Europy".
Według kanclerza nie może też dochodzić do sytuacji, "że uchodźcy, którzy tam (do Polski - red.) docierają, nie są tam rejestrowani i poddawani procedurze azylowej, ale przepuszczani dalej do Niemiec".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W rozmowie z RND Scholz zauważył, że ponad 70 procent wszystkich migrantów, którzy docierają do Niemiec, wcześniej nie zostało nigdzie zarejestrowanych "chociaż prawie wszyscy przebywali wcześniej w innym kraju UE".
- Liczba migrantów, którzy zmierzają do Niemiec, jest w tej chwili zbyt duża - ocenił.
Dodatkowe kontrole policyjne na granicy z Polską i Czechami niemiecki rząd ogłosił w minioną środę, reagując na drastyczny wzrost liczby osób, które nielegalnie dostają się przez te granice do Niemiec. Nie są to jednak kontrole stacjonarne na przejściach granicznych.
Praca dla uchodźców
Scholz odniósł się do apeli gmin i krajów związkowych, które od dawna alarmują, że nie radzą sobie w obliczu dużej liczby uchodźców i migrantów i żądają od rządu federalnego większego wsparcia oraz ograniczenia migracji. Scholz zapowiedział, że na planowanej w listopadzie konferencji z premierami krajów związkowych Niemiec chce opracować "stały system dla gmin", zakładający m.in. ryczałt na jednego przyjętego uchodźcę.
Pomimo sporów w jego rządzie w sprawie unijnych planów reformy azylowej, kanclerz podkreślił.
- Rząd jest całkowicie zgodny w tym, że należy ograniczyć nielegalną migrację do Unii Europejskiej. To uda się tylko wspólnie i solidarnie. Niemcy będą w tym pomagać z całych sił - oświadczył Scholz.
Jest on też otwarty na propozycję, popieraną m.in. przez Zielonych, by umożliwić osobom starającym się o azyl podejmowanie legalnej pracy w Niemczech. W rozmowie z ARD wskazał, że już obecnie w wielu przypadkach jest to możliwe.
- Ale da się zrobić więcej. Podzielam pogląd wielu ludzi, którzy mówią: jeżeli jest praca do wykonania i jest ktoś, kto może ją wykonać, to powinien to zrobić - ocenił Scholz. Przestrzegł jednak, by nie mieszać ze sobą spraw uchodźctwa z imigracją zarobkową.
Kontrole na granicach muszą pozostać wyjątkiem
Z kolei polityk współrządzącej liberalnej FDP Marie-Agnes Strack-Zimmermann sceptycznie wypowiedziała się o wzmocnionych kontrolach na granicy z Polską i Czechami. W rozmowie z gazetami grupy medialnej Funke zaznaczyła, że wyrywkowe kontrole zawsze powinny by wyjątkiem.
- Nielegalną migrację należy powstrzymać już na europejskich granicach zewnętrznych - powiedziała.
Poparła jednocześnie plany unijnej reformy azylowej. - Nie możemy zapominać, że potrzebujemy uregulowanej imigracji na nasz rynek pracy, ale nie do naszych systemów socjalnych - zastrzegła Strack-Zimmermann. Opowiedziała się też za rozszerzeniem listy bezpiecznych krajów pochodzenia m.in. o Gruzję i Mołdawię, ale także o Maroko, Tunezję i Algierię.
Propozycję opozycyjnej chadecji CDU/CSU, by ustalić górną granice liczby imigrantów na poziomie 200 tysięcy, Strack-Zimmermann ostro skrytykowała.
- Czy ktoś ma stać na granicy i liczyć? A gdy pułap 200 tysięcy zostanie osiągnięty, to osoba dwieście tysięcy pierwsza zostanie odesłana? - powiedziała polityk FDP.
Czytaj więcej: