ŚwiatWielki sen o Kanale Nikaraguańskim. Jak chińska inwestycja zmieni Amerykę?

Wielki sen o Kanale Nikaraguańskim. Jak chińska inwestycja zmieni Amerykę?

Kanał Panamski miał być wielką oszczędnością czasu, pieniędzy i dni ludzkiej pracy. Oraz emanacją politycznej siły w regionie. Nie inaczej ma się rzecz z Kanałem Nikaraguańskim, którego budowa rozpoczęła się w grudniu minionego roku.

Wielki sen o Kanale Nikaraguańskim. Jak chińska inwestycja zmieni Amerykę?
Źródło zdjęć: © fot. Sylwia Mróz

Ma być trzykrotnie dłuższy od Kanału Panamskiego, znacznie szerszy i głębszy. Jego przepustowość sprawi, że nie tyle będzie poważną konkurencją w stosunku do południowego szlaku komunikacyjnego, który sto lat temu rozpalał wyobraźnię nie tylko amatorów techniki, ile stanie się bezkonkurencyjny.

Kanał Nikaraguański, którego długość wyniesie 282 kilometrów, był ze strony rządu "wielkim prezentem" dla mieszkańców na święta Bożego Narodzenia. Pierwsze prace nad kanałem, którego koszt jest szacowany na ok. 50 miliardów dolarów, zbiegły się w czasie z wizytą Świętego Mikołaja. Do użytku ma zostać oddany w 2020 roku.

Inwestycja prowadzona jest przez chińską firmę Hong Kong Nicaragua Canal Development Group (HKND), będącą właścicielem średniej wielkości firmy telekomunikacyjnej. Poza kanałem planowana jest również budowa dwóch portów oceanicznych, lotniska, dwóch śluz, sztucznego jeziora, kompleksu turystycznego oraz infrastruktury drogowej.

Zyski i straty

Zdania co budowy kanału - pomimo faktu, iż prace nad nim już rozpoczęto - wciąż są podzielone. Jedni uważają, że wpłynie to pozytywnie na wizerunek Nikaragui, da szansę na lepszą przyszłość i nada temu krajowi prestiż. Podczas gdy inni obawiają się zniszczenia największego jeziora w Ameryce Środkowej z wyjątkowym ekosystemem oraz utraty ziemi.

Kanał Nikaraguański będzie przebiegał przez jezioro Nikaragua, które jest największym zbiornikiem słodkowodnym w regionie. Na czas prac nad kanałem chińskiej firmie, odpowiedzialnej za inwestycję, została udzielona koncesja na korzystanie z ziemi przez okres 50 lat, z możliwością przedłużenia o kolejne pół wieku. Sprawia to, że rolnicy obawiają się, że prawo do własnej ziemi utracą nie tylko na dwa czy trzy pokolenia, ale na zawsze. Kolejną sprawą budzącą powszechny sprzeciw jest zniszczenie wyjątkowej flory i fauny tego miejsca.

- Zniszczą rzekę San Juan (rzeka graniczna między Kostaryką a Nikaraguą) i całą faunę tego miejsca. Poza tym Chińczycy to złodzieje. Dostaną kanał na 50 lat i będą robić, co tylko chcą. Nikaragua nie jest dobrym miejscem na taką inwestycję. Przecież tu są trzęsienia ziemi - mówi mieszkaniec Nikaragui. Jak dodaje, jezioro Nikaragua spokojnie mogłoby zaspokoić potrzeby wody pitnej w regionie Ameryki Środkowej. - Trzeba być idiotą, by sprzedawać taki skarb. Woda jest najważniejsza - podkreśla.

Ekologiczne obawy

W zbiorniku tym żyją m.in. gatunki zwierząt pierwotnie morskich, które w toku ewolucji zaadoptowały się do warunków zbiornika słodkowodnego. Jednym z nich jest rekin Carcharhinus nicaraguensis, podgatunek żarłacza tępogłowego. Z powodu zagrożenia dla tego niezwykłe miejsca, w Nikaragui w ostatnich miesiącach odbyły się dziesiątki protestów, w których uczestniczyli najczęściej mieszkańcy okolic jeziora i ekolodzy.

- Ten projekt, który nawet nie wiemy czy jest wykonalny, zdestabilizuje całkowicie środowisko naturalne, wyjątkowy ekosystem Nikaragui. Nie ma takich pieniędzy na świecie, za które można by kupić to, co stracimy, całą różnorodność tutejszego środowiska. Przede wszystkim stracimy ogromne zasoby wody, bo jezioro praktycznie zniknie - komentuje Euclides Molina z organizacji ekologicznej Sonati.

To właśnie położenie jeziora, które od wybrzeża Pacyfiku dzieli tylko 20 kilometrów, było jednym z argumentów przemawiających za budową szlaku komunikacyjnego. Na samym jeziorze znajduje się ponad 400 wysp. Na szczególną uwagę zasługuje Ometepe, wyspa dwóch wulkanów Concepcion i Maderas, będąca największą na świecie wyspą pochodzenia wulkanicznego znajdującą się na słodkowodnym zbiorniku.

Koniec sielanki?

Ometepe to cud przyrody i miejsce wytchnienia. Niewiele się na niej dzieje, miasta wyglądają jak rozlane wzdłuż drogi leniwe wsie, autobus przejeżdża najwyżej raz dziennie. Czas jakby zatrzymał się w miejscu i bez większych wysiłków można zapaść się w letargu nudy, co też czyni wielu przyjeżdżającej do tej oazy spokoju turystów.

Wyrywa nas z niej na chwilę przeprawa na wyspę. Stare rozklekotane łodzie, które niebezpiecznie chyboczą się z boku na bok, pozostawiają niezapomniane wrażenia. Ich stan techniczny nie bywa pewnie nawet sprawdzany, więc po dotarciu na wyspę najchętniej byśmy z niej nie wracali, bo na samą myśl o łódce po ciele przechodzą ciarki.

Podróż na wyspę, jak i jej wyjątkowość mogą wkrótce zamienić się w piękne wspomnienia garstki osób, które wybrały się na Ometepe przed budową kanału. Choć wielu wydaje się, że pomysł z jego budową to żart, to jednak prace nad nim rozpoczęto już kilka miesięcy temu. Czas pokaże, czy - jak wierzy w to prezydent Daniel Ortega - przyczyni się on do wzrostu gospodarczego Nikaragui, jednego z najbiedniejszych krajów w regionie.

Śródtytuły pochodzą od redakcji.

Oglądaj też: Wizyta na pokładzie statku Maersk Triple-E
Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (62)