ŚwiatWielki problem Baracka Obamy - USA się rozpadnie?

Wielki problem Baracka Obamy - USA się rozpadnie?

Powyborcza akcja secesyjna w USA przybiera na sile. Obecnie petycje z żądaniem zgody na odłączenie się od unii wystosowano już ze wszystkich stanów. Po wyborze Baracka Obamy na drugą kadencję wyłączenia spod jurysdykcji Waszyngtonu chcą łącznie setki tysięcy Amerykanów.

Wielki problem Baracka Obamy - USA się rozpadnie?
Źródło zdjęć: © PAP/EPA | MICHAEL REYNOLDS

15.11.2012 | aktual.: 21.11.2012 11:05

W 2011 roku z inicjatywy Białego Domu utworzono stronę internetową: petitions.whitehouse.gov. Chodziło o to, by obywatele mieli możliwość bezpośredniego zwrócenia się do rządu z jakimś ważnym dla nich zagadnieniem. Administracja Baracka Obamy nie przypuszczała wówczas zapewne, że strona przeżyje swój rozkwit dzięki petycjom skierowanym przeciwko prezydentowi. Tak bowiem trzeba traktować inicjatywy, które znalazły swoich zwolenników już we wszystkich 50 amerykańskich stanach. Podpisani pod nimi domagają się możliwości pokojowego odłączania się od USA, argumentując, że rząd federalny nie postępuje zgodnie z intencją ojców założycieli Stanów Zjednoczonych. Chodzi przede wszystkim o politykę gospodarczą realizowaną przez administrację Baracka Obamy.

Wyrazicielem intencji większości może być Micah H., mieszkaniec Arlington w Teksasie, który 9 listopada zamieścił na stronie Białego Domu swoją petycję. Napisał w niej między innymi, że obecny rząd nie jest w stanie zahamować szkodliwej dla obywateli polityki nadmiernych wydatków. Teksas zaś, jako stan ze zbilansowanym budżetem, będący jednocześnie 15. potęgą gospodarczą świata lepiej poradziłby sobie poza unią. Miałby wówczas możliwość ochrony standardów życia swoich mieszkańców i jednocześnie mógłby powrócić do wartości przyświecających założycielom Stanów Zjednoczonych.

Pod tym wnioskiem podpisało się już ponad 100 tys. ludzi, a liczba ta ciągle się powiększa. Aktualnie, podobnie jak Teksas, przyznania możliwości do pokojowego odłączenia się od USA chcą już autorzy petycji ze wszystkich amerykańskich stanów.

Każdy z wniosków pod którym podpisze się minimum 25 tys. ludzi powinien być automatycznie rozpatrzony przez rząd. Oczywiście nie ma najmniejszych wątpliwości, że Biały Dom na secesję się nie zgodzi. Pytanie jednak, w jaki sposób poradzi sobie z niezwykle silnym podziałem amerykańskiego społeczeństwa, który potwierdziły ostatnie wybory prezydenckie.

Ruch secesyjny nie jest w USA niczym nowym. W przeszłości doprowadził on do wojny domowej, którą przegrały stany, które na przełomie 1860 i 1861 roku kolejno podejmowały decyzję o odłączeniu się od unii. Do Karoliny Południowej dołączyły wówczas między innymi: Teksas, Floryda, Georgia, Tennessee, Louisiana i Alabama.

Dziś także to właśnie w tych stanach jest najwięcej zwolenników oddzielenia się od unii. Wszystkie one zgromadziły już ponad 25 tys. podpisów pod swoimi petycjami. W XIX wieku pretekstem do secesji był wybór na prezydenta Abrahama Lincolna. Obecnie reelekcja Baracka Obamy.

Podobnie jak przed laty kością niezgody jest polityka gospodarcza prowadzona przez Waszyngton. Kiedyś secesjoniści sprzeciwiali się zniesieniu niewolnictwa, które zapewniało dobrobyt stanom południa. Teraz nie chcą, by rząd w Waszyngtonie pogłębiał zadłużenie obywateli, które – jak twierdzą – jest dla nich groźne.

Obecna akcja secesyjna nie skończy się zapewne rewolucją. Spory jednak same nie wygasną. Wręcz przeciwnie, podczas drugiej kadencji Baracka Obamy mogą zacząć narastać. Prezydent zdaje się to rozumieć. Krótko po wygranej zapowiedział chęć współpracy z pokonanym kandydatem republikanów Mittem Romneyem. Pytanie tylko, czy to wystarczy.

Specjalnie dla Wirtualnej Polski Tomasz Bagnowski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (135)