ŚwiatWielka Brytania: ile James Bond zawdzięcza Polakom?

Wielka Brytania: ile James Bond zawdzięcza Polakom?

Światowy Dzień Jamesa Bonda uświetniła znana piosenkarka Adele, wykonując utwór do najnowszego filmu z Bondem pt. Skyfall. Siedem minut po północy. A kto na świecie słyszał o porucznikach Klosie, Borewiczu albo o Janku Kosie z "Czterech pancernych"? Nie mówiąc już o Ryśku z "Klanu". Szkoda też, że tak niewiele osób wie, że Polacy też "dołożyli się" do legendy agenta 007.

Wielka Brytania: ile James Bond zawdzięcza Polakom?
Źródło zdjęć: © Robert Małolepszy/ wp.pl

05.10.2012 | aktual.: 05.10.2012 11:01

Pod koniec 1956 roku w Londynie doszło do spotkania dwóch agentów - Iana Fleminga byłego oficera British Department of Naval Intelligence, czyli brytyjskiego wywiadu morskiego oraz Petera Jansona-Smitha, agenta literackiego. Fleming, po zakończeniu misji w tajnej służbie Jej Królewskiej Mości, zajął się pisaniem. Wydał już cztery książki o Bondzie, ale zaledwie jedna z nich ukazała się w języku innym niż angielski. Był to język szwedzki. Poza Anglią, najsłynniejszy dziś agent świata o numerze 007, prawie nigdzie nie był znany.

Na początku nikt nie chciał Bonda

- Duże francuskie wydawnictwo "Galimar" wstępnie wyraziło chęć wydania książek "Casino Royale" oraz "Moonraker", ale potem się wycofało. Inny wydawca - "Plon" zaryzykował. Drugie wydanie osiągnęło już nakład miliona egzemplarzy - wspomina w rozmowie z Wirtualną Polską Janson-Smith, który miesiąc temu obchodził swoje 90. urodziny. Jubilat świętował w Krakowie, skąd pochodzi jego małżonka.

Panuje opinia, że pierwowzorem Bonda był sam autor. Zdaniem jego agenta literackiego Fleming zawarł w tej postaci raczej swoje marzenia. - W wywiadzie morskim był adiutantem szefa tej instytucji. Znał zbyt wiele tajemnic, aby wysłano go na jakąkolwiek akcje "w terenie". Lubił zaś przygody, więc swojemu bohaterowi ich nie poskąpił. Naturalnie można się dopatrywać podobieństw, chociażby w nienagannych manierach, ale myślę, że Ian stworzył Bonda na obraz swych niespełnionych marzeń o udziale w akcjach wywiadu - twierdzi pan Peter.

Ruska wóda wprost z fontanny

Brytyjczycy są mistrzami promocji, właściwie w każdej dziedzinie. U podstaw sukcesu i niezmiennej popularności faceta, pijącego Martini z wódką wstrząśnięte niezmieszane, także leżą zmasowane i w pełni profesjonalne działania promocyjne, tak na polu literatury jak i filmu. Każda premiera kolejnego Bonda, to wydarzenie o zasięgu światowym. Sama oprawa ceremonii pierwszej projekcji nieomal dorównuje otwarciu Igrzysk Olimpijskich.

Janson-Smith uczestniczył prawie we wszystkich. - Pamiętam, że pewnego razu atrakcją był prawdziwy czołg Armii Radzieckiej. Kiedy indziej, także przy okazji radzieckiego wątku, na przyjęciu serwowano kawior z bieługi, a na stołach z fontanny tryskała rosyjska wódka - wspomina. Bond jest jednym z symboli Wysp Brytyjskich. Na tyle znaczącym, że podczas niedawnych Igrzysk w video klipie na ceremonii otwarcia razem z ostatnim wcieleniem agenta, czyli Danielem Craigiem, wystąpiła sama królowa Elżbieta II. I jeszcze ten skok ze spadochronem...

Zardzewiały Rudy 102 i parszywy Szarik

Polskich wątków z Bondach zbyt wielu nie było. Podobno pierwowzorem postaci Vesper Lynd, dziewczyny agenta 007 z "Casino Royale", była Krystyna Skarbek, Polka pracująca w czasie wojny dla brytyjskiego wywiadu. Zdaniem Jansona-Smitha to nie jest wykluczone, choć pewności nie ma. Nie chce też komentować pogłosek jakoby Fleming i Skarbek mieli romans.

W filmie "From Russia with love" rolę radzieckiego arcymistrza szachowego Krosteena zagrał mieszkający w Londynie polski aktor Władysław Scheybal, znany na Wyspach, jako Vladek Scheybal. Niestety, został uśmiercony w jednej z pierwszych scen filmu. Więcej szczęścia miała Izabella Scorupco (po polsku Skorupko) w "GoldenEye" - przeżyła cały film.

Polska nigdy nie wykreowała bohatera, który zawładnąłby wyobraźnią milionów ludzi na świecie. Bywały wyroby bohateropodobne, ale wyłącznie na rynek krajowy. Do porucznika Klosa wzdychały dzisiejsze babcie, dzisiejsi tatusiowie dorastających dzieci chcieli być kiedyś jak Janek z "Czterech pancernych". Niestety, to ikony niesłusznego ustroju, podobnie jak porucznik Borewicz, z jednym zerem mniej od Bonda. Może jakoś obroniłby się Kmicic z "Potopu", ale nikt nie wpadł na pomysł, żeby w jego towarzystwie wjechał na koniu, w sarmackim kontuszu, podczas otwarcia Euro prezydent Komorowski. Też szlachcic, jak wieść gminna niesie.

A w Londynie za trzy tygodnie premiera "Skyfall" i znów padnie nieśmiertelne: "My name is Bond. James Bond".

Z Londynu dla polonia.wp.pl
Robert Małolepszy

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)