Wiejas: "Polscy politycy udają, że słuchają JP2. Napluli na jego grób" (Opinia)
2 kwietnia 2019 roku. Godz. 21.37. O tej godzinie, dokładnie 14 lat temu zmarł Karol Wojtyła, znany światu jako papież Jan Paweł II. Odszedł człowiek, którego udział w przemianach w kraju nie sposób przecenić. Odszedł człowiek, którego słowa spływają po nas jak woda po kaczce.
Już padają – i padać będą w najbliższych godzinach/dniach - słowa tyle wzniosłe, co puste. Będzie mówiło się o wielkości zmarłego, jego czynach i decyzjach niezwykłych. O cudach, które dokonały się za jego wstawiennictwem i o tym, jak wielkim był Polakiem, jak wiele zrobił dla Kościoła i świata.
To nie czas i miejsce, by oceniać ile w tym prawdy, ile egzaltacji, a ile wyrachowanej kalkulacji przemawiających. Dlatego zostawię na boku sprawy związane ze stopniowym upadkiem autorytetu Kościoła, do którego to upadku po części mógł przyczynić się sam papież-Polak.
Skoncentruję się jedynie na jego wpływie na Polskę. A tu nie może być żadnej wątpliwości – JP2 był jednym z fundamentów, na którym wolna Polska powstała. Bez niego nie byłoby prawdopodobnie "Solidarności" tak silnej, że zmiotła komunizm nie tylko u nas, ale obaliła mury w całej Europie. I to był jedyny cud, o którym wiem osobiście.
"Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi!" – te słowa papieża wypowiedziane podczas pierwszej pielgrzymki do Polski, tej z roku 1979, zna chyba większość dorosłych Polaków.
JP2 był w Polsce, a dla wiernych jest do dzisiaj, wielki niczym nadczłowiek. Tą wielkością zbliżał się do Boga nieomal. A im był większy, tym bardziej każdy jego gest, nawet najdrobniejszy, był interpretowany jako przesłanie dla narodu.
I znów, pozostawiając zaniechania papieża – jeśli tak był wielki, to dlaczego jego przesłanie mamy za nic? Zostały nam po nim wadowickie kremówki, ale przesłanie o jedności narodu skrzętnie zakopaliśmy w grobie. Jego grobie. A politycy na ten grób napluli.
Wierzący politycy będą się dziś modlić za zmarłego. Niewierzący, wspominając go, pochylą głowy.
A jutro wstanie kolejny dzień. I znów dadzą sobie po gębach. Jeśli papież mówiąc o wyjątkowości Polski miał na myśli takie zachowania, to niech tak będzie. Sądzę jednak, że nie tylko o to mu chodziło. Piszę o politykach, bo to oni ciągną pozostałych Polaków za sobą. Wmawiają im, że tylko ich wizja Polski jest słuszna. Jedyna.
Tymczasem JP2 wierzył, że w Polsce jest miejsce dla wszystkich, a przede wszystkim jest miejsce na dialog. I w tym punkcie papież miał rację. Kiedyś "Solidarność" potrafiła dogadać się z komunistami. Dziś wolny Polak z wolnym Polakiem rozmawiać nie potrafi.
Dlatego, jeśli będę widział o godz. 21.37 polityków wznoszących oczy do nieba, zrobi mi niedobrze. To kilkuminutowi patrioci, którzy wzywają Boga, a Boga w sercu nie mają (biję się w pierś - u mnie również z tym kiepsko).
Jeśli jutro ma być tak samo, jak dzisiaj, to w ten dzień lepiej nie mówić nic. Wtedy w naturalny sposób będą mogli przejść do okładania się wyzwiskami. To bardziej naturalne rozwiązanie.