Wieczerzak i Kapusta - starzy znajomi z Inveksu
Proces Grzegorza Wieczerzaka to kompromitacja prokuratorów. Czy dlatego, że nadzoruje ich Zygmunt Kapusta, stary znajomy i dawny pracownik firmy oskarżonego? – pyta tygodnik „Newsweek”.
15.03.2004 | aktual.: 15.03.2004 09:49
"Mam tendencję do przekłamywania dat"; "liczę trzy razy i za każdym razem wychodzi inna suma"; "to mój pierwszy zawód"; "proszę się nie śmiać, to nie kabaret" - „Newsweek” cytuje odpowiedzi, jakie przed sądem wygłosili biegli powołani przez prokuraturę. Ich opinie miały być filarem oskarżenia w procesie byłego prezesa PZU Życie Grzegorza Wieczerzaka. Ale ich zeznania zamiast przygwoździć Wieczerzaka, wywołały jedynie wesołość na sali. Nawet oskarżyciele posiłkowi, reprezentujący PZU Życie, boją się zadawać pytania powołanym przez prokuratora biegłym, bo każde ich słowo to punkt dla obrony – piszą dziennikarze tygodnika.
Swój dobry nastrój Grzegorz Wieczerzak zawdzięcza właśnie oskarżycielom – pisze „Newsweek”. Nadzór nad procesem sprawuje Zygmunt Kapusta, szef warszawskiej Prokuratury Apelacyjnej Dziennikarze obserwujący śledztwo od początku dostrzegali pewne napięcie między Wieczerzakiem a szefem prokuratury apelacyjnej Zygmuntem Kapustą. Siedząc w areszcie, Wieczerzak wielokrotnie oskarżał Kapustę o fabrykowanie dowodów i o to, że prokuratura nie przelała na jego konto bankowe znalezionych w jego domu pieniędzy. Z kolei w połowie 2002 r. media doniosły, że Kapuście ktoś oferował 5 milionów zł w zamian za wolność Wieczerzaka. Jednak prokuratura umarzała postępowania w tych sprawach. Realny konflikt czy tylko zasłona dymna, skrywająca dawną znajomość Wieczerzaka z Kapustą? – pytają dziennikarze.
Tajemnica kulejącego procesu Wieczerzaka może kryć się w wydarzeniach sprzed kilkunastu lat – sugeruje „Newsweek”. Na przełomie lat 80. i 90. - jak pisał w kwietniu 2002 r. dziennik "Życie" - radca prawny Zygmunt Kapusta pracował w Lublinie w firmie Invex, której współwłaścicielem był Grzegorz Wieczerzak. "Newsweek" ustalił, że ówczesna działalność Inveksu skończyła się upadłością - spółka ta zaciągnęła w bankach kilkusettysięczne kredyty, których nie oddała, bo zbankrutowała.