ŚwiatWiec w Mińsku zakończony wezwaniem do kontynuowania protestu

Wiec w Mińsku zakończony wezwaniem do kontynuowania protestu

Wiec białoruskiej opozycji w centrum Mińska zakończył się przed północą wezwaniem do kontynuowania protestu przeciwko sfałszowaniu wyborów prezydenckich. Z kilkunastu tysięcy ludzi, obecnych przez pewien czas na placu, do końca wytrwało kilkuset.

20.03.2006 | aktual.: 20.03.2006 08:16

Kandydat sił demokratycznych w wyborach prezydenckich Alaksandr Milinkiewicz wezwał swych zwolenników, by w poniedziałek wieczorem znowu stawili się na Placu Oktiabrskim. Najwytrwalsi uczestnicy wiecu przeszli główną ulicą Mińska do Placu Zwycięstwa, gdzie złożyli kwiaty.

Przez pewien czas stojący na mrozie tłum ponad 15 tys. ludzi szczelnie wypełniał Plac Oktiabrski. Niósł zakazane przez władze flagi biało-czerwono-białe i niebieskie, który to kolor opozycja obrała na swój symbol. Skandowano nazwisko Milinkiewicza, powtarzały się potężne okrzyki Niech żyje Białoruś! i Wolności!

Zwyciężyliśmy strach - mówił Milinkiewicz. Zamierzamy żądać, także poprzez struktury międzynarodowe, by te wybory zostały uznane za nieważne. Nie uznajemy tych wyborów, to była farsa - dodał. Za kłamstwo uznał informację podaną przez władze, że dotychczasowy prezydent Aleksander Łukaszenka zwyciężył już w pierwszej turze.

Obok Milinkiewicza, na schodach stojącego przy placu gmachu, które posłużyły jako trybuna, stali m.in. posłowie PiS, w tym przewodniczący komisji spraw zagranicznych polskiego Sejmu Paweł Zalewski, który przekazał zgromadzonym wyrazy solidarności od Polaków.

Tłum okrzykami powitał drugiego opozycyjnego kandydata na prezydenta Alaksandra Kazulina, który również oświadczył, że nie uznaje wyników wyborów. Pomóżmy Łukaszence odejść na zasłużoną emeryturę! - wołał.

Obaj kandydaci ogłosili zawiązanie frontu "Wolność! Prawda! Sprawiedliwość!", którego nazwa nawiązuje do hasła wyborczego Milinkiewicza.

Przemawiających liderów opozycji prawie nie było słychać na placu, kompletnie zawiodła aparatura nagłaśniająca. W pewnej chwili rozszalała się zamieć śnieżna. Ludzie zaczęli się powoli rozchodzić, tłum topniał.

Przez cały wiec milicja nie interweniowała, nie było nawet widać dużej liczby mundurowych. Na odchodzących od placu ulicach czekały jednak autobusy i milicyjne wozy.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)