"Widok był straszliwy, czegoś takiego nie widziałem"
Timothy Beurich, niemiecki fotograf, nigdy wcześniej nie widział czegoś tak strasznego jak ten wypadek polskiego autokaru. Był na miejscu i trudno mu było patrzeć na ogrom cierpienia. Teraz relacjonuje tę tragedię dla bz-berlin.de.
Beurich jest fotografem od dziesięciu lat. Ma duże doświadczenie, ale to co zobaczył na miejscu wypadku zszokowało go. Jak sam mówi, nie widział nic tak strasznego w życiu.
Udało mu się zaparkować około 300 metrów od autokaru. Autostrada była już zamknięta przez policję. Z daleka widać było morze świateł. Wokół stały karetki pogotowia, wozy strażackie, policja.
Udało mu się dotrzeć bliżej. Wtedy zauważył filar mostu w oleju i krwi - widok straszliwy. Obok już stały rozbite namioty, w których udzielano pierwszej pomocy. Dostrzegł wrak autokaru - to był szokujący widok. Zniekształcone zwłoki pasażerów, zwisały z okien, leżały w autobusie i na ulicy. Wszędzie rozrzucone były telefony, ubrania, walizki.
- Wtedy dowiedziałem się, że ofiar jest więcej niż przypuszczano. W namiotach umierały kolejne osoby - opowiada fotograf. Na miejscu lądowały kolejne dwa helikoptery. Zabierali rannych do szpitali.
Wszyscy wokół byli w szoku, wiele osób płakało. Nawet rzecznik policji był wyraźnie wstrząśnięty. - W mojej karierze nigdy nie widziałem takiego koszmaru - opowiada Timothy Beurich. Po chwili odwrócił się i odszedł z miejsca wypadku. Musiał ochłonąć. Ciężko było zacząć pracę. Docierał do niego zakres tragedii, która się wydarzyła. Gdy trochę doszedł do siebie, wrócił, żeby pracować.
Wszyscy pytani o ten wypadek, od razu mówią o tym, że to coś najgorszego, co widzieli w życiu. Ludzie z dużym doświadczeniem życiowym, zawodowym są w szoku po tym, co zobaczyli na miejscu wypadku. Strażacy, którzy widzieli niejeden wypadek i ludzką tragedię, są wstrząśnięci. Jeden z nich Marko Berenz opowiada, że już z zewnątrz było widać zwłoki. Ubrania, torebki, buty leżały na drodze. - Tak ciężkiego wypadku nigdy w życiu nie widziałem - mówi.
Pasażerom, którzy ocaleli, trudno jest mówić o wypadku. - Do teraz, jak zamykam oczy, widzę ten koszmar. Gdy samochód uderzył w autokar, z okien zaczęli wypadać ludzie - wspomina jeden z nich.
Dyskusje na niemieckich forach internetowych
Czy wina leży jednak tylko po stronie kierującej samochodem osobowym kobiety? Pod artykułami opisującymi tragedię, które ukazały się w internetowych wersjach popularnych niemieckich dzienników, natychmiast rozgorzały dyskusje na ten temat.
Zadawane są pytania o, zapięte lub nie, pasy bezpieczeństwa pasażerów, prędkość samochodów, czas jaki kierowca autobusu spędził za kółkiem i umiejętności obojga prowadzących pojazdy. W większości są to bardzo krytyczne głosy, zdarzają się bardzo dosadne stwierdzenia.
Z dyskusji wyłania się bardzo negatywny obraz polskich kierowców poruszających się po niemieckich drogach i autostradach. Podobnie jest na forach mieszkających w Niemczech Polaków. "Gdy wracaliśmy z Polski przed Berliner Ringiem, przy ulewnym deszczu jadąc ok. 90 km na godzinę wyprzedził nas, jadąc przynajmniej 120 km/h autobus nr. 215 polskiej firmy S. Leje deszcz, droga śliska, jest noc o tragedię nie trudno. Tylko tępić takich pseudokierowców" - napisał na polonijnym forum „malyberlin”.
"Jak jadę niemiecką autostradą i widzę kogoś siedzącego mi na tyłku w odległości 5 m (nie muszę mówić, że przy tej prędkości to narażanie wszystkich na poważny wypadek), patrzę na rejestrację i albo PL albo RO. Wszystko jasne" - podobnych opinii jest mnóstwo.
W wyniku niedzielnego wypadku polskiego autokaru na autostradzie A10, niedaleko Berlina, śmierć poniosło 13 osób, 29 jest rannych. W autokarze, który był w drodze z Hiszpanii do Polski, znajdowało się 47 pasażerów i dwóch kierowców. Wycieczkę zorganizowało nadleśnictwo zakładowe w Złocieńcu. Według agencji dpa, powołującej się na rzecznika policji, do katastrofy doszło, gdy kobieta prowadząca samochód osobowy z berlińską rejestracją straciła panowanie nad kierownicą i uderzyła w polski autobus (kobieta jest ranna). Kierowca autobusu stracił wtedy kontrolę nad pojazdem i wpadł na filar wiaduktu.