Widacki wezwany przed komisję
Komisja śledcza do spraw PKN Orlen wezwała na świadka mecenasa Jana Widackiego. Ma to mieć związek z fundacją "Bezpieczna służba" powstałą w okresie, kiedy Widacki był wiceministrem spraw wewnętrznych. We władzach fundacji były żona i siostra Jeremiasza Barańskiego - "Baraniny".
01.12.2004 | aktual.: 01.12.2004 21:56
W czwartek prezydium komisji ma podjąć decyzję w sprawie terminu przesłuchania Jana Kulczyka. Decyzja jest uzależniona od terminu, w jakim komisja otrzyma ekspertyzę w sprawie ważności swojej decyzji o wtorkowym wykluczeniu Jana Widackiego jako pełnomocnika Jana Kulczyka. Ekspertyza została zamówiona u prof. Andrzeja Rzeplińskiego z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. W piątek na tajnym przesłuchaniu komisja ma przesłuchać premiera Leszka Millera.
Troje ekspertów sejmowej komisji śledczej złożyło rezygnację. Wśród nich jest doktor Ewa Gruza z Uniwersytetu Warszawskiego. Jest ona związana z wtorkowym posiedzeniem komisji, w czasie którego zarzucono ekspertom wprowadzanie komisji w błąd. Cześć posłów ma nadzieję, że eksperci zmienią swoje zdanie w sprawie rezygnacji. Członkowie komisji mają z nimi jeszcze rozmawiać.
Za wezwaniem Jana Widackiego jako świadka było siedmiu posłów, wśród nich Andrzej Aumiller z Unii Pracy. Zbigniew Wasserman kwestionuje wersję Jana Widackiego. We wtorek były wiceszef MSW mówił, że w momencie powstawania fundacji nie miał pojęcia, iż Jeremiasz Barański popełnia przęstępstwa. Zbigniew Wasserman powiedział, że już w 1986 r. Polska wystapiła o ekstradycję "Baraniny".
Przeciwko wezwaniu Widackiego byli dwaj posłowie SLD. Poseł Bogdan Bujak z Sojuszu powiedział, że ta sprawa wykracza poza zakres działań komisji, ale powinna zostać przekazana przez komisję prokuratorowi generalnemu. Przy podejmowaniu tej decyzji wstrzymał sie od głosu poseł Platformy Obywatelskiej Konstanty Miodowicz. Jego zdaniem sprawa powinna zostac zbadana ale raczej nie można mówić by Widacki działał z premedytacją.