Widacki: nie wiem nic o tym, czym zajmuje się komisja
Nie mam żadnych informacji o okolicznościach zatrzymania Andrzeja Modrzejewskiego, nie znam się na bezpieczeństwie energetycznym kraju, nic mi nie wiadomo o kontraktach paliwowych zawieranych przez PKN Orlen, ani o nadzorze państwa nad sektorem paliwowym - oświadczył przed sejmową komisją śledczą ds. PKN Orlen Jan Widacki.
12.01.2005 15:10
Widacki zastrzegł, że znane mu informacje, jakie mogłyby ewentualnie interesować komisję śledczą ds. PKN Orlen, uzyskał od swego mocodawcy - Jana Kulczyka. Dodał jednak, że są one już komisji znane, bo Kulczyk już sam je przedstawił w czasie swojego przesłuchania. A nawet gdyby były to inne informacje, to nie mógłbym ich podać, bo wiąże mnie tajemnica adwokacka - dodał.
Świadek podał, że był wiceministrem spraw wewnętrznych od sierpnia 1990 do lutego 1992 r. i odszedł stamtąd sam, gdy miał zostać ambasadorem RP na Litwie.
Odnosząc się do kwestii powstania fundacji "Bezpieczna Służba", zarejestrowanej przez sąd w czerwcu 1991 r. Widacki podał, że pod koniec 1990 r. przyszedł do niego m.in. człowiek o nazwisku Herszman, który proponował mu założenie fundacji. Było z nim kilka osób, m.in. jedna, której oryginalne nazwisko zapamiętałem - Żagiel - mówił Widacki. Dodał, że Andrzeja Kuny, nie zna wcale.
Podkreślił jednak, że we władzach fundacji nie było Jeremiasza Barańskiego, który zresztą nie był wtedy znany organom ścigania - wbrew temu co twierdził Zbigniew Wassermann (PiS), wnioskodawca wezwania Widackiego. Cel fundacji był szlachetny - pomoc rodzinom policjantom poległym w służbie - mówił świadek. Zaznaczył, że fundacja jest organizacją pozarządową i nawet sąd nie znalazłby przeciwwskazań przed zarejestrowaniem fundacji, we władzach której byliby na przykład przestępcy.
Nikt mnie nie ostrzegał przed znajomością z Herszmanem, mimo że był służbom znany - dodał Widacki, który podejrzewał, że Herszman ma jakieś związki z wojskowymi służbami specjalnymi.