Wiceszefowa NATO odrzuca pomysł Jarosława Kaczyńskiego
"Nowa broń atomowa prowadziłaby do destabilizacji i do kolejnych kryzysów" - oceniła zastępczyni sekretarza generalnego NATO Rose Gottemoeller na łamach "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Odniosła się w ten sposób do sugestii prezesa PiS, który kilka dni temu powiedział, że poparłby przekształcenie Europy w mocarstwo atomowe, "gdyby chodziło o poważną propozycję".
Kaczyński, odpowiadając we wtorek na pytanie "FAZ", czy wobec obaw, że Ameryka rządzona przez Trumpa zdejmie atomowy parasol ochronny, Europa powinna stać się mocarstwem atomowym, powiedział: "Własny (europejski) potencjał atomowy musiałby być na takim samym poziomie, co rosyjski. Daleko nam do tego. Gdyby jednak chodziło o coś poważnego, byłbym za tym. Przyjąłbym to z zadowoleniem. Europa stałaby się supermocarstwem. Nie wystarczy jednak jeden czy dwa atomowe okręty podwodne".
"Trzeba byłoby być przygotowanym na ogromne wydatki, a (takiej gotowości) nie dostrzegam. Dlatego uważam, że należy utrzymywać relacje z Amerykanami i reformować UE" - zastrzegł Kaczyński.
Autorzy materiału w niedzielnym wydaniu gazety zaznaczają, że Kaczyński jest pierwszym wpływowym politykiem, który wypowiedział się na temat broni atomowej w Europie. Wśród ekspertów dyskusja o własnym europejskim parasolu atomowym toczy się już od jakiegoś czasu.
Gottemoeller podkreśliła, że przywódcy na całym świecie muszą myśleć o tym, co najlepiej służy stabilizacji, bezpieczeństwu i obronie. W jej ocenie, rozwój nowych broni atomowych nie przyczyni się do osiągnięcia tych celów, a nowa broń atomowa "prowadziłaby do destabilizacji i do kolejnych kryzysów".
Jak twierdzi niemiecka gazeta, Sojusz stara się przypomnieć prezydentowi Donaldowi Trumpowi o zobowiązaniach Ameryki. "Jestem pewna, że prezydent uzna zobowiązania sojusznicze" - powiedziała Gottemoeller.
Atomowy parasol USA jest jej zdaniem "ostateczną gwarancją bezpieczeństwa" dla całego Sojuszu. Jak dodała, obecność wojsk amerykańskich w Polsce ma stabilizujący wpływ na sytuację.