Wiceszef MSWiA ws. Magdalenki: oskarżenia są bezpodstawne
Nie zgadzam się z decyzjami ostrołęckiej prokuratury, która oskarżyła troje policjantów o nieprawidłowości podczas akcji policyjnej w Magdalence - powiedział wiceszef MSWiA Andrzej Brachmański. Brachmański uczestniczył w Warszawie w uroczystości upamiętniającej dwóch antyterrorystów, którzy zginęli podczas tej akcji.
06.03.2005 | aktual.: 06.03.2005 14:40
Nie może być tak, że wysyłamy ludzi do boju, oczekujemy od nich pewnych zachowań, a później próbujemy ich za to karać. "Magdalenka" była trudną akcją, była akcją, którą trzeba było wykonywać w pośpiechu, w stresie i dzisiaj sugerowanie, że dowódcy w tych trudnych warunkach mogli postępować inaczej, oskarżanie ich z zagrożeniem kary 8 lat więzienia, uważam po prostu za niemoralne - podkreślił Brachmański.
Dodał, że po raz pierwszy słyszy, "by dowódców tego typu akcji stawiać przed wymiarem sprawiedliwości w sytuacji, gdy nie popełnili rażących i radykalnych błędów".
Przed tablicą upamiętniającą m.in. dwóch antyterrorystów, którzy zginęli w Magdalence: podkom. Dariusza Marciniaka i nadkom. Mariana Szczuckiego, kwiaty złożyli ich przyjaciele i koledzy z jednostek antyterrorystycznych z całego kraju. Ich pamięć uczcili też wiceminister Brachmański, komendant główny policji Leszek Szreder i b. szef MSWiA Krzysztof Janik.
W nocy z 5 na 6 marca 2003 r. policjanci mieli zatrzymać w podwarszawskiej Magdalence dwóch bandytów: Roberta Cieślaka i Igora Pikusa (byłego żołnierza specnazu), zamieszanych w zabójstwo policjanta w podwarszawskich Parolach w 2002 r. Na terenie posesji, gdzie ukrywali się mężczyźni, były rozmieszczone miny, które wybuchły w pobliżu policjantów. Podkom. Marciniak zginął w wyniku wybuchu miny, Szczucki zmarł po kilku dniach w szpitalu na skutek odniesionych ran. 16 innych funkcjonariuszy zostało rannych.
W lutym br. ostrołęcka prokuratura oskarżyła o nieumyślne spowodowanie zagrożenia dla życia i zdrowia policjantów oraz niedopełnienie obowiązków - b. zastępcę szefa stołecznej policji Jana P., b. naczelnik wydziału dw. z terrorem kryminalnym Grażynę B. i b. dowódcę pododdziału antyterrorystycznego Kubę J.
To nie ci oskarżeni policjanci zabili waszych kolegów, zabili ich bandyci - mówił w niedzielę, zwracając się do antyterrorystów Brachmański. Gdybyśmy szli tym tropem, który nam proponuje dzisiaj prokuratura, to mielibyśmy taką sytuację, że nikt nie chciałby podejmować decyzji, a z drugiej strony nikt nie słuchałby dowódców - dodał w rozmowie z dziennikarzami.
Szef policji generalny insp. Leszek Szreder zapewnił, że przez te dwa lata, które minęły od wydarzeń w Magdalence wiele się zmieniło, m.in. procedury, sprzęt i sposoby szkolenia. Na takie akcje nie można już jechać bez karetki, zmienił się sprzęt osobisty i wyposażenie policjantów - zapewnił.
Jeden z uczestników akcji poinsp. Dariusz Kucharski zwrócił uwagę na to, że przestępcy są coraz lepiej wyposażeni i bardziej zdeterminowani. Chyba musi być taki drastyczny moment. Gdy ginie człowiek, dopiero wtedy wyciągane są z tego wnioski i te prośby, które są kierowane do naszych przełożonych o zmianę wyposażenia, techniki sposobów szkolenia są wtedy realizowane. Jeżeli nic się nie dzieje wszyscy myślą, że wszystko jest w porządku - powiedział.
Sprawę Magdalenki wyjaśniała też specjalna komisja powołana przez MSWIA. W raporcie komisji napisano m.in., że "na etapie przygotowania akcji (...) nie wykonano wszystkich możliwych czynności i ustaleń, które mogły być istotne przy opracowywaniu strategii działania pododdziałów terrorystycznych". Nie posiadano żadnych informacji operacyjnych nt. rozmieszczenia na terenie posesji zamaskowanych urządzeń wybuchowych. Samą realizację akcji oceniono pozytywnie, a nieprawidłowości, które wystąpiły, były skutkiem błędów popełnionych na etapie przygotowania (np. nie rozpoznano dokładnie terenu).
Podczas niedzielnej uroczystości uczczono też pamięć pirotechnika z oddziału antyterrorystycznego podkom. Piotra Molaka, który zginął podczas akcji rozbrajania bomby, podłożonej na stacji benzynowej.