Wiceprezydent Poznania Mirosław Kruszyński: nie ma zastrzeżeń do wykonawcy systemu PEKA
Wciąż nieznana jest przyczyna pożaru w serwerowni systemu PEKA. Władze Poznania na razie nie mają do nikogo pretensji.
16.07.2014 | aktual.: 17.07.2014 07:29
Przypomnijmy, że w poniedziałek w serwerowni systemu Poznańskiej Elektronicznej Karty Aglomeracyjnej wybuchł pożar. Spalił się zasilacz oraz płyta serwerów. Awaria spowodowała, że ZTM nie mógł sprzedawać biletów ani doładowywać kart, zarówno przez internet, jak i w punktach obsługi klienta. Nie działała również strona www.peka.poznan.pl. Na szczęście we wtorek w południe awarię udało się usunąć.
- Z informacji, jakie mi przekazał Zarząd Transportu Miejskiego, wynika, że cały system pracuje teraz normalnie, a nawet jeszcze wydajniej niż przed awarią – mówi Mirosław Kruszyński, zastępca prezydenta Poznania.
Kruszyński ma jeszcze w środę spotkać się z przedstawicielami firmy BULL, która odpowiada za cały system PEKA, aby omówić przyczyny awarii i inne problemy towarzyszące wdrożeniu karty.
- Ze wstępnych informacji wynika, że przyczyną pożaru mogła być wada fabryczna sprzętu, a to siła wyższa, o którą trudno mieć pretensje do wykonawcy systemu – twierdzi Kruszyński. – Z samego ZTM-u nie słyszę żadnych zastrzeżeń do firmy BULL, współpraca z nią jest oceniana jako bardzo dobra.
Wiceprezydent Poznania zapewnia, że wszelkie usterki, jakie się pojawiają, udaje się usunąć. Jako przykład wskazuje kłopoty z parkomatami na Jeżycach, które nie odczytywały kart PEKA.
- W fazie testów wszystko działało prawidłowo – opowiada Kruszyński. – Parkomaty odczytywały karty testowe, ale okazało się, że nie odczytują tych normalnych używanych przez zwykłych użytkowników. Trzeba im wgrać nowe oprogramowanie, co zostało już wykonane w około 80 parkomatach. Do końca tygodnia wszystkie parkomaty na Jeżycach mają już obsługiwać karty PEKA.
Jeśli chodzi o największą zmorę nowego systemu, jaką są kolejki do punktów obsługi klienta, to zdaniem wiceprezydenta, winą jest brak informacji. - Szacujemy, że aż 25 proc. ludzi stojących w kolejkach to osoby chcące sobie doładować kartę lub kupić bilety, co przecież mogą zrobić w punktach sprzedaży biletów, których jest aż 116 i z tego, co wiemy, nie ma w nich kolejek – mówi Kruszyński. – Chcemy poprawić oznakowanie takich punktów, a także informatorzy pomagający pasażerom w punktach obsługi klienta mają informować o tym, gdzie w okolicy można doładować kartę bez konieczności stania w kolejce.