Wiceprezes TVP i nielegalne plakaty
Czy nowy wiceprezes Telewizji Polskiej Piotr
Farfał będzie musiał się stawić w świdwińskim sądzie, by
odpowiedzieć za rozlepienie plakatów wyborczych w niedozwolonych
miejscach? Możliwe, choć mało prawdopodobne. Sąd w Koszalinie już
wcześniej odrzucił wniosek o ukaranie Farfała - pisze "Głos
Pomorza".
20.05.2006 | aktual.: 20.05.2006 00:44
Mianowany w czwartek przez nową radę nadzorczą publicznej telewizji wiceprezesem 28-letni Piotr Farfał był jesienią ubiegłego roku jedną z najbardziej znanych postaci w Koszalinie.
Pochodzący ze Szczecina prawnik z dyplomem tamtejszego uniwersytetu był wyborczą lokomotywą koszalińskiej Ligi Polskich Rodzin. Choć osobiście kampanii nie prowadził - ograniczył się do dwóch, trzech konferencji prasowych - był obecny w całym mieście.
Wszystko za sprawą wyborczych plakatów z jego twarzą, które praktycznie wisiały wszędzie: na skrzynkach energetycznych, słupach oświetleniowych, ścianach budynków. Podobnie było w Szczecinku i Świdwinie. Efekt plakatowania nie był jednak oszałamiający - 3172 głosy w wyborach do Sejmu.
Plakaty nie pomogły wywodzącemu się z Młodzieży Wszechpolskiej Farfałowi w wejściu do parlamentu, ale w Koszalinie wywołały prawdziwą burzę. Straż Miejska uznała, że kandydat złamał ordynację wyborczą, która za wieszanie plakatów "w miejscach do tego nieprzeznaczonych bez zgody ich właścicieli" przewiduje grzywnę.
Straż Miejska chciała "przesłuchać" Farfała na okoliczność oplakatowania całego miasta, ale kandydat nie stawił się na jej wezwanie. Przesłał do mediów oświadczenie, w którym napisał, że nie ma nic wspólnego z plakatami.
Strażników to tłumaczenie nie przekonało. Do Sądu Grodzkiego trafił wniosek o ukaranie kandydata Ligi Polskich Rodzin grzywną. Dowodem były zdjęcia plakatów Piotra Farfała. Pismo leżało w sądzie prawie trzy miesiące, ale do żadnej sprawy nie doszło.
Identyczny wniosek z identycznym materiałem dowodowym - zdjęcia oplakatowanych miejsc - wysłała w lutym tego roku do świdwińskiego oddziału Sądu Grodzkiego w Białogardzie świdwińska Straż Miejska. Nie wiemy, co dzieje się z tą sprawą, bo sąd nie odpowiedział nam jeszcze na wniosek - mówi Ireneusz Paszkiewicz ze Straży Miejskiej w Świdwinie. (PAP)