WHO: dwa razy mniej ludzi umiera na malarię niż w 2000 r.
Od 2000 r. znacznie spadła liczba osób umierających na malarię. Jest też coraz mniej przypadków zachorowań - poinformowała Światowa Organizacja Zdrowia (WHO). Obawia się ona jednak, że tendencję tę zahamuje epidemia eboli w Afryce Zachodniej.
W swoim corocznym raporcie na temat malarii WHO podało, że między 2000 r. a 2013 r. wskaźnik umieralności na malarię spadł o 47 proc. na całym świecie i o 54 proc. w samej Afryce, gdzie odnotowywana jest większość śmiertelnych przypadków.
Według WHO dzieje się tak, gdyż malaria jest coraz lepiej diagnozowana i coraz więcej pacjentów jest odpowiednio leczonych. Jeszcze w 2004 r. tylko 3 proc. narażonej na malarię ludności miała dostęp do moskitier nasączonych środkami owadobójczymi, podczas gdy W 2013 r. taki środek zapobiegawczy był dostępny dla prawie połowy tych osób.
- Nasze najlepsze dotychczasowe rezultaty i świetna wiadomość w zakresie zdrowia publicznego - powiedział dziennikarzom w Genewie dyrektor globalnego programu WHO przeciwko malarii Pedro Alonso.
WHO podkreśliła jednak, że epidemia wirusa ebola w Afryce Zachodniej ma "niszczycielski wpływ" na leczenie malarii. W Gwinei, Sierra Leone i Liberii - czyli w krajach najbardziej dotkniętych ebolą - zamkniętych jest wiele przychodni, a frekwencja w ambulatoriach jest o wiele niższa od tej sprzed początku epidemii. Na malarię w 2013 r. zmarło w tych krajach 20 tys. ludzi.
Dlatego WHO wezwało do wprowadzenia tymczasowych środków kontroli, w tym do rozdawania moskitier i leków na malarię, wszystkim pacjentom, mającym gorączkę i mieszkającym na terenach dotkniętych zarówno ebolą jak i malarią.
Z szacunków WHO wynika, że na całym świecie w 2013 r. na malarię zapadło około 198 milionów osób, z których 584 tys. zmarło. To o 6,9 proc. mniej zgonów niż w 2012 r. Aż 90 proc. przypadków śmiertelnych odnotowano w Afryce. 78 proc. ofiar stanowiły dzieci do piątego roku życia.
Szefowa WHO Margaret Chan oświadczyła, że najnowsze dane wskazują, iż można wygrać walkę z malarią, gdyż "mamy odpowiednie narzędzia i nasza obrona działa". - Musimy jednak przekazać te narzędzia o wiele większej liczbie ludzi, jeśli chcemy, by te zyski były trwałe - dodała.