Whisky, która mroziła się 100 lat
Whisky firmy "The McKinlay and Co", którą na Antarktydę przywiózł odkrywca i podróżnik Ernest Shackleton, została właśnie wydobyta z lodu przez konserwatorów. Amatorzy trunku nie mają jednak na co czekać: po zabiegach konserwacyjnych zabytek powróci na swoje miejsce w chacie Shackletona, zbudowanej w czasie wyprawy na biegun południowy.
Chata podróżnika znajduje się na Cape Royds, skąd Ernest Shackleton wyruszył w 1909 r. na nieudany podbój bieguna południowego. Opiekuje się nią nowozelandzka organizacja Antarctic Heritage Trust, która odkryła whisky trzy lata temu. Teraz cenne butelki zostaną wydobyte i zabezpieczone, po czym wrócą na swoje miejsce.
Wyprawę Shackletona dzieliło od bieguna 160 km, kiedy podróżnik zdecydował się zawrócić. Ostatecznie biegun odkrył dwa lata później Norweg Roald Amundsen. - Lepiej być żywym osłem niż martwym lwem - skomentował swoje niepowodzenie Shackleton.
Jego ekspedycja opuszczała Antarktydę w marcu 1909 r. w ogromnym pośpiechu - na oceanie zaczął się tworzyć zimowy lód. Dlatego w chacie porzucono wiele sprzętu i zapasów, w tym alkohol. - Osobiście uważam, że zostawiono ją przez pomyłkę - twierdzi Al Fastier, rzecznik Antarctic Heritage Trust. Skąd to przypuszczenie? - Dwóch skrzynek whisky po prostu się nie porzuca - wyjaśnia Fastier.