Wenezuela głodzi na śmierć własnych obywateli. Kobiety boją się rodzić tam dzieci
Ludzie jak szkielety umierający na ulicach i zamieszki głodnych desperatów. To nie obrazki z getta w okupowanej Warszawie ani nawet głodująca Afryka. To wynik populistycznej dyktatury rządzącej w imię socjalizmu i sprawiedliwości społecznej.
08.05.2018 | aktual.: 09.05.2018 11:52
- Umieramy z głodu! – krzyczą Wenezuelczycy i oskarżają rząd o to, że pozwala umierać najbiedniejszym. Lekarze są przerażeni. Liczba dzieci zmarłych z głodu w ciągu kilku miesięcy liczona jest już w setkach. Z głodu i osłabienia umierają też ludzie chorzy i starzy. Kryzys gospodarczy i żywnościowy nie jest żadną tajemnicą, ale rząd w Caracas długo ukrywał rosnącą liczbę zgonów.
Dramat głodu potęguje załamanie się służby zdrowia i wzrost liczby chorób, które w przeszłości były pod kontrolą. Gwałtownie rośnie liczba cierpiących na odrę i malarię oraz kobiet umierających na komplikacje okołoporodowe Wiele młodych dziewczyn tak bardzo boi się ciąży i śmierci w połogu, że decyduje się na sterylizację. To jest już zjawisko masowe, ale sam zabieg jest niebezpieczny w kraju, w którym niemal wszystkie szpitale mają problem z bieżącą wodą.
Kraj chudych ludzi
Sytuacja pogarsza się w miarę jak niedożywienie wycieńcza coraz większą liczbę ludzi. Według lokalnych badaczy ponad 64 proc. mieszkańców kraju straciło w ubiegłym roku średnio po 11 kg. Rok wcześniej to było ok. 7 kg. Niedożywienie wynika z tego, że rolnictwo zaspakaja jedynie jedną czwartą zapotrzebowania Wenezueli na żywność. Będzie jeszcze gorzej bo brakuje nie tylko nawozów, ale nawet nasion na kolejny zasiew, a niemal cały sprzęt rolniczy jest przestarzały lub zepsuty.
Kryzys żywnościowy w kraju o największych na świecie rezerwach ropy na świecie i innych, ogromnych bogactwach naturalnych, jest skutkiem populistycznych rządów eksperymentujących z socjalistyczną ideą równości społecznej. Na przykład ustawa o sprawiedliwych kosztach i cenach wprowadziła limity cenowe, które miały ograniczyć inflację i umożliwić obywatelom godne życie
Skutek jest odwrotny. Obecnie inflacja szacowana jest na 35 proc. dziennie, a ograniczenia cenowe powodują, że praktycznie niczego nie opłaca się produkować. Rząd importuje żywność, ale kupuje przede wszystkim towary najtańsze, które nieczęsto nie zaspokajają najprostszych potrzeb biologicznych.
Socjalizm zdewastował kraj
Wenezuela miała być socjalistycznym rajem, a obywatele przez lata wierzyli obietnicom populistów. Dopóki na świecie utrzymywały się wysokie ceny ropy naftowej prezydent Hugo Chavez realizował sen o sprawiedliwości społecznej. Prezydent i były wojskowy, który uwielbiał pokazywać się w czerwonym berecie, znacjonalizował i scentralizował wiele gałęzi gospodarki. Zwiększył tez wydatki na opiekę społeczną, służbę zdrowia. Poziom ubóstwa realnie spadł a ludzie go kochali.
Eksperci alarmowali, że przed chorymi rozwiązaniami gospodarczymi, na które nie stać będzie nawet tak bogatego kraju jak Wenezuela. Chavez, który zmarł na raka w 2013 r. nie widział upadku zbudowanego przez siebie systemu. Kryzys wywołany załamaniem się cen ropy w 2014 r. dopadł jego następcę Nicolasa Maduro.
Niedoborom i inflacji towarzyszy gwałtowny wzrost przestępczości. . Dochodzi do sytuacji tak absurdalnych, że ludzie wyplatają torebki z banknotów i sprzedają je w Kolumbii za cenę kilkadziesiąt razy większą od wartości zużytych pieniędzy.
Sfrustrowani Wenezuelczycy masowo zaczęli wychodzić na ulice, a władza na demonstracje odpowiedziała represjami i krwawo stłumiła protesty. Teraz ludzie głosują nogami i setkami tysięcy uciekają z kraju. Codziennie grancie z Kolumbią i Brazylią przekracza ok. 5 tys. ludzi. Szacuje się, że w tym roku liczba uchodźców wrośnie do ok. 1,8 mln., co oznaczać będzie największy kryzys migracyjny w historii Ameryki Łacińskiej.