Według sondaży Saakaszwili nadal prezydentem Gruzji
Prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili ma szansę na reelekcję w pierwszej turze, jeśli potwierdzą się wyniki sondaży exit polls. Jednak opozycja mówi o naruszeniach i zapowiada uliczne protesty.
Galeria
[
]( http://wiadomosci.wp.pl/gruzini-wybierali-prezydenta-6038683626759297g ) [
]( http://wiadomosci.wp.pl/gruzini-wybierali-prezydenta-6038683626759297g )
Gruzini wybierają prezydenta
Reuters poinformował, powołując się na sondaż exit polls, przeprowadzony przez grupę organizacji pozarządowych na zlecenie stacji telewizyjnych, że Saakaszwili zdobył w sobotnich wyborach 52,5% głosów.
Jego główny kontrkandydat - Lewan Gaczecziładze, reprezentujący koalicję dziewięciu partii opozycyjnych - uzyskał jedynie 28,5%.
Centralna Komisja Wyborcza ogłosiła, że o godzinie 17.00 czasu lokalnego (14.00 czasu polskiego) frekwencja wynosiła 46%.
Jeśli żaden z kandydatów nie uzyska ponad 50%, w ciągu dwóch tygodni odbędzie się druga tura wyborów.
Prezydent Saakaszwili pojawił się w lokalu wyborczym w centrum Tbilisi w towarzystwie żony - obywatelki Holandii, i dwóch synów. Dla tego regionu Gruzja jest historią wielkiego sukcesu. Teraz to od ludzi zależy, czy ten sukces będzie trwał - powiedział po oddaniu głosu.
Opozycja oskarżyła związaną z Saakaszwilim ekipę sprawującą władzę o "poważne naruszenia" w trakcie wyborów. Natomiast rzecznik Centralnej Komisji Wyborczej mówił, że "wybory przebiegają w spokojnej atmosferze bez poważnych naruszeń".
Do głosowania uprawnionych było ok. 3,4 mln obywateli liczącej 4,5 mln mieszkańców Gruzji. Oddawali oni swe głosy w 3400 lokalach w 76 okręgach wyborczych - poinformowała Centralna Komisja Wyborcza. Przebieg wyborów śledziło ok. 1000 obserwatorów, w tym 400 z OBWE.
Wcześniejsze wybory rozpisał obecny, prozachodni prezydent Micheil Saakaszwili, pragnący potwierdzić w ten sposób swój demokratyczny mandat i wzmocnić swą pozycję, osłabioną po listopadowych manifestacjach i protestach opozycji.
Wykształcony za granicą, głównie w USA, Saakaszwili przeszedł już do historii Gruzji jako przywódca buntu społecznego w 2003 roku, w wyniku którego zmuszony został do ustąpienia ówczesny prezydent Eduard Szewardnadze, wspierany przez polityków i działaczy o rodowodzie sowieckim, którym zarzucano łamanie demokracji i korupcję. Cztery lata później pod podobnymi zarzutami stanęła ekipa Saakaszwilego, który za czasów Szewardnadzego był m.in. ministrem sprawiedliwości, a po jego ustąpieniu, jako przywódca rewolty, został wybrany prezydentem.
Jego głównym rywalem w obecnych wyborach był kandydat opozycji, 43-letni Lewan Gaczecziładze, który już przed rozpoczęciem głosowania, w piątek, zapowiedział, iż nie uzna jego wyników, bowiem zostały one "z góry sfałszowane". Znaczna część opozycji ze swej strony z góry zapowiedziała wznowienie antyrządowych protestów, w przypadku ponownego wyboru Saakaszwilego.
Oprócz Gaczecziładzego i Saakaszwilego w wyborach wystartowało jeszcze pięciu innych kandydatów.
Prezydent w Gruzji jest wybierany raz na pięć lat. Jego urzędowanie może trwać maksimum dwie kadencje. Nie ma progu frekwencji wyznaczającego ważność wyborów.
Kandydat musi dostać 50% plus jeden głos, by wygrać w pierwszej turze. Druga odbywa się po dwóch tygodniach między dwójką kandydatów, którzy zdobyli najwięcej głosów w pierwszej.
Poza wyborem prezydenta Gruzini opowiedzą się, czy ich kraj powinien wejść do NATO. Odpowiedzą też na pytanie, czy wybory parlamentarne zaplanowane nad drugą połowę roku 2008 mają być przeniesione na pierwsze półrocze. (mg)