PolskaWe wrześniu koniec śledztwa ws. przesyłki dla psa Olgi J.

We wrześniu koniec śledztwa ws. przesyłki dla psa Olgi J.

Jeszcze we wrześniu może zakończyć się śledztwo w sprawie przesyłki z marihuaną zaadresowanej m.in. na psa znanej wokalistki Olgi J. Bardzo możliwe, że zakończy się ono umorzeniem. Sprawę prowadzą celnicy, a nadzoruje mokotowska prokuratura. Wokalistka - w innym postępowaniu - została oskarżona o posiadanie 2,83 g marihuany.

We wrześniu koniec śledztwa ws. przesyłki dla psa Olgi J.
Źródło zdjęć: © PAP | Stach Leszczyński

22.08.2012 | aktual.: 22.08.2012 15:55

- Śledztwo w sprawie przesyłki nadal trwa. Zaplanowane jest do 26 września br. - powiedział rzecznik warszawskiej prokuratury okręgowej Dariusz Ślepokura.

Jak nieoficjalnie dowiedziała się PAP w źródłach zbliżonych do prokuratury, to śledztwo może zakończyć się umorzeniem, gdyż w tego typu sprawach trudno jest udowodnić adresatowi przesyłki, że ją zamawiał.

To właśnie od przesyłki znalezionej 10 czerwca przez psa celników wszystko się zaczęło. W nadanej w Stanach Zjednoczonych i adresowanej na partnera wokalistki Kamila Sipowicza oraz jej psa Ramonę paczce znajdowało się 66 g suszu. Sama artystka, podczas przeszukania w jej domu, wydała policjantom 2,83 g marihuany. Olga J. została wtedy zatrzymana.

Sprawą zajęły się dwie prokuratury - żoliborska, która prowadziła śledztwo ws. narkotyków znalezionych w domu, i mokotowska, która nadzoruje śledztwo prowadzone przez celników, a dotyczące przesyłki.

We wtorek prokuratura żoliborska skierowała do sądu akt oskarżenia wobec Olgi J. Jest ona oskarżona o posiadanie 2,83 g marihuany, za co grozi jej do trzech lat więzienia. - W sprawie tej przesłuchiwany był w charakterze świadka partner pani Olgi J. To ona jednak wydała narkotyki i zebrany przez prokuraturę materiał dowodowy pozwolił na przedstawienie właśnie jej zarzutów - zaznaczył Ślepokura.

Tymczasem w oświadczeniu przesłanym przez menedżerkę piosenkarki Katarzynę Litwin napisano, że konopie indyjskie znajdowały się w domu dla celów badawczych.

"Kamil Sipowicz, partner 'Kory' - poeta, rzeźbiarz, malarz i naukowiec (posiada tytuł doktora nauk humanistycznych), jest autorem książek poświęconych historii konopi oraz hipisów w Polsce. Aktualnie kończy pracę nad kolejną pozycją o podobnej tematyce, a niewielką ilość marihuany przechowywanej w domu traktował jak materiał badawczy służący do zdjęć i opisów" - napisano w oświadczeniu przekazanym przez menedżerkę wokalistki.

"Wszystkie te informacje zostały przekazane śledczym wraz z oświadczeniem 'Kory' i Kamila o tym, że nie palą marihuany i nie zamawiają przesyłek z taką zawartością, zostaną też powtórzone w sądzie" - dodano.

- W tej sprawie został skierowany do sądu akt oskarżenia, pan Sipowicz był przesłuchiwany w charakterze świadka. Prokuratura nie będzie komentować linii obrony - powiedział pytany o to Ślepokura.

Decyzja prokuratury budzi wiele emocji w środowisku polityków i artystów. Część z nich wystosowała specjalny apel, w którym podkreśliła, że "niewielka ilość marihuany może być zgodnie z ustawą podstawą do niepodejmowania żadnych działań przez prokuraturę, a tak się jednak nie dzieje".

"Na całym świecie największe autorytety społeczne, polityczne i naukowe wzywają do zmiany prawa. Ponieważ dotychczasowa polityka w tym zakresie się nie sprawdziła oraz dlatego, że dzisiejsza wiedza medyczna uznaje marihuanę za mniej szkodliwą niż tytoń czy piwo. Domagamy się wycofania zarzutów wobec piosenkarki, umorzenia sprawy przez prokuraturę oraz zmiany prawa" - napisano w oświadczeniu popartym m.in. przez Andrzeja Olechowskiego, Jacka Poniedziałka, Magdalenę Środę, Wandę Nowicką, Ryszarda Kalisza, Janusza Palikota, Marka Balickiego, Liroya, Mariusza Trelińskiego czy Andrzeja Chyrę.

W myśl ustawy antynarkotykowej za posiadanie środków odurzających lub substancji psychotropowych grozi do trzech lat więzienia, ale w przypadkach mniejszej wagi, sprawca podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku. Gdyby udowodniono komuś posiadanie znacznej ilości narkotyków, groziłoby mu od sześciu miesięcy do ośmiu lat więzienia.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (112)