Wciąż brakuje leków na raka - może być gorzej
Za leki na nowotwory szpitale płacą nawet 12 razy więcej niż przed kilkoma miesiącami. Z dnia na dzień zmniejszają się zapasy specyfików na raka, niebawem może ich w ogóle zabraknąć. Tak kończą się „oszczędności” ministra Bartosza Arłukowicza.
19.04.2012 | aktual.: 19.04.2012 08:43
- To wynik działania ustawy o lekach refundowanych - ocenia dr Leszek Borkowski, były szef Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych. Jak do tego doszło i kto zawinił?
Przeforsowana przez byłą minister zdrowia, a obecną marszałek sejmu Ewę Kopacz i wdrożona przez obecnego szefa resortu Bartosza Arłukowicza ustawa o lekach refundowanych miała przynieść budżetowi oszczędności. W myśl nowych przepisów specjalny zespół prowadzi negocjacje z koncernami farmaceutycznymi. I mogłoby się wydawać, że wszystko jest OK. Bo - czym chwalił się nieustannie Arłukowicz - dzięki temu można było zbić ceny medykamentów.
Ale urzędnicy nie wzięli pod uwagę jednej ważnej rzeczy. Nie przewidzieli, że w sytuacji rosnącego zapotrzebowania na leki onkologiczne producenci pójdą tam, gdzie dostaną wyższą cenę. - Tu działają takie same prawa jak na bazarze. Jeżeli jest urodzaj jabłek, to ceny są niskie. Sadownicy cieszą się, gdy uda się im sprzedać owoce. Ale kiedy przyjdzie nieurodzaj, za jabłka trzeba zapłacić dużo więcej - wyjaśnia Borkowski. I dodaje: urzędnicy zachowywali się tak, jakby wciąż był urodzaj. Tymczasem na całym świecie rośnie zapotrzebowanie na leki onkologiczne.
Mało tego! Nie przejmowali się informacjami płynącymi od producentów o spodziewanym braku leków na raka. - Choć wiedział o tym Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych i resort, wiceminister odpowiedzialny za zakup leków Andrzej Włodarczyk nic w tej sprawie nie zrobił. Nawet nie informował o tym szpitali. - W innym wypadku szpitalne apteki podjęłyby działania, aby zgromadzić zapasy - zapewnia Borkowski.
Teraz Ministerstwo Zdrowia próbuje ratować sytuację i godzi się na zakup leków poza normalną procedurą przewidzianą w ustawie. Szpitalne apteki, w których zaczyna brakować specyfików na raka, gotowe są zapłacić niemal każda cenę. - I płacą za leki nawet do 1200% więcej niż poprzednio – informuje były szef Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych. Zwraca uwagę, że lecznice długo tego nie wytrzymają. Zabraknie im pieniędzy na innego rodzaju terapie.
Leki onkologiczne to nie pigułki na ból głowy. Przerwanie leczenia to w wielu wypadkach wyrok śmierci dla chorego – podkreśla były wiceminister zdrowia, a obecnie szef sejmowej komisji zdrowia Bolesław Piecha. Nie ma wątpliwości, że resort zdrowia doprowadził do powstania bardzo poważnego zagrożenia. – Minister Arłukowicz podłożył bombę, która na naszych oczach wybuchnie – mówi Piecha.