Wątpliwości wokół kluczowego programu dla rodziców. "Szukanie dziury w całym"
Donald Tusk zapowiedział w kampanii wyborczej dopłaty w wysokości 1,5 tys. zł dla wszystkich rodziców małych dzieci, którzy chcą wrócić do pracy. Ws. konkretów pojawiły się jednak wątpliwości. W programie "Tłit" Agnieszka Dziemianowicz-Bąk próbowała je tłumaczyć. - Z przeprowadzonych analiz wynika, że większość rodziców będzie mogła skorzystać z dofinansowania - zapewniła.
09.05.2024 | aktual.: 09.05.2024 13:48
Gościem porannego programu "Tłit" Wirtualnej Polski była Agnieszka Dziemianowicz-Bąk (Nowa Lewica), ministra rodziny, pracy i polityki społecznej. Prowadzący Michał Wróblewski pytał między innymi o kluczowy projekt dla rodziców małych dzieci i szereg wątpliwości wokół niego. Ministra odniosła się także do pomysłu "kredytu 0 proc." oraz potrąceń od płacy minimalnej. Na koniec padło także pytanie o rekonstrukcję rządu.
Dopłaty dla rodziców
Tusk obiecał 1,5 tys. zł dla wszystkich rodziców dzieci do trzech lat, ale wszystko wskazuje na to, że takiej kwoty dla wszystkich bez wyjątku nie będzie, ponieważ pojawił się limit kwoty. Dofinansowanie ma wynosić nie więcej niż wysokość opłaty, jaką rodzice ponoszą za pobyt dziecka w instytucji opieki.
- Program "Aktywny rodzic" to program, który w istocie obejmie wszystkie małe dzieci i wszystkich rodziców małych dzieci. To jest istotna zmiana. "Aktywny rodzic" składa się z trzech filarów, tylko jeden z nich to tzw. babciowe, to właśnie zapowiadane przez Donalda Tuska. Polega to na tym, że jak rodzice wracają do pracy, te 1,5 tys. zł otrzymają. W przypadku dzieci z niepełnosprawnościami to jest wyższa kwota, 1,9 tys. zł. Jeśli jednak rodzic zdecyduje się pozostać w domu albo tylko jeden rodzic wróci do pracy, a dziecko będzie chciał posłać do żłobka, to także może liczyć na dofinansowanie do 1,5 tys. zł - wyjaśniała w programie "Tłit" Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, ministra rodziny, pracy i polityki społecznej.
Prowadzący dopytywał o żłobki, które często kosztują więcej niż 2,1 tys. zł miesięcznie. - Rozumiem, że ci rodzice nie mają szans na to dofinansowanie? - pytał Michał Wróblewski.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Minister tłumaczy górny limit kosztów
- To nie jest tak - przekonywała minister. - Jeśli decydujemy się na dofinansowanie do jakiejś usługi, jak np. opieka żłobkowa, to musimy myśleć trzy kroki do przodu i zapobiegać sytuacji, że po takim dofinansowaniu wzrosłyby koszty opłat za żłobek - stwierdziła. - Stąd wprowadzenie górnej granicy kosztów, jakie ponoszą rodzice. To nie musi być cały koszt całego miejsca w żłobku, bo często gmina dopłaca do miejsca w żłobku i koszty dla rodziców są niższe - dodała.
- Ale w sytuacji, kiedy w mieście większość żłobków jest prywatnych, to gdy kosztują więcej niż 2,1 tys. zł, rodzic jest tej pomocy rządu pozbawiony? - kontynuował prowadzący.
Dziemianowicz-Bąk przekonywała, że są trzy komponenty programu i można między nimi wybierać i jeśli nie może skorzystać z dopłaty do żłobka, może się zdecydować na dofinansowanie opiekunki.
Na zwrócenie uwagi, że często te nianie, opiekunki kosztują więcej niż żłobek i taka sytuacja może być dyskryminująca dla rodziców, których na to nie stać, a żłobek kosztuje więcej niż założony w programie limit wydatków, Dziemianowicz-Bąk próbowała przekonywać, że z przeprowadzonych analiz wynika, iż większość rodziców będzie mogła skorzystać z dofinansowania.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
[NA ŻYWO] Poranne pasmo WP. Gośćmi Agnieszka Dziemianowicz-Bąk i Paweł Łatuszka
Na pytanie, czy jest policzone, ile żłobków mieści się w tym ustalonym limicie, gościni programu zapewniała, że jest to policzone i nie ma mowy o dyskryminacji: - Mamy dziś sytuację, kiedy rodzice nie otrzymują wsparcia. 1,5 tys. zł to znacznie więcej niż 400 zł.
- Chcemy zabezpieczyć rodziców przed sytuacją, kiedy żłobek kosztuje np. 1,9 tys. zł, a po dofinansowaniu od rządu cena żłobka poszybuje w górę. Dlatego wprowadzamy górny limit - tłumaczyła.
Co z obietnicą Tuska?
Tusk, zapowiadając "babciowe", nie mówił o limitach, mówił wprost: 1,5 tys. zł dla rodziców, którzy wracają do pracy. Rodzice mogą czuć się oszukani - mówił Michał Wróblewski, podkreślając, że w mediach społecznościowych pojawiają się takie właśnie głosy.
- Mogą dostać w ramach "babciowego" 1,5 tys. zł. Obietnica spełniona? Spełniona - skwitowała Dziemianowicz-Bąk. - Młoda mama wraca do pracy. Może otrzymać 1,5 tys. zł na opiekę babci, niani. Nie wiem, gdzie jest szukanie dziury w całym - odpowiadała minister.
Nie wszystkich stać na opiekunkę. Minister radzi
Michał Wróblewski ripostował, że nie wszystkich stać na opiekunkę, która często kosztuje znacznie więcej niż żłobek, a pieniądze dostaną ci, którzy mogą sobie na to pozwolić.
Czy wszyscy koalicjanci ten program poprą? - Na ten moment wszyscy oprócz Konfederacji są za tym projektem. Tu się skupiają postulaty wszystkich koalicjantów - odpowiedziała Dziemianowicz-Bąk.
Co z "kredytem 0 proc."?
Padło pytane o kredyt 0 proc. Ministra przekonywała, że pieniądze przeznaczone na ten program lepiej przeznaczyć choćby na budowę mieszkań. - Jedną z przyczyn kryzysu demograficznego jest niska dostępność mieszkań - mówiła.
- Mam nadzieję, że z tego projektu uda się zrezygnować. Przekonywaliśmy wiele razy, że kiedy państwo dopłaca do kredytów, rosną ceny mieszkań - argumentowała. - Jest alternatywa, budowa mieszkań na wynajem - dodała.
Na pytanie, czy jest możliwe, żeby Lewica zgodziła się na "kredyt 0 proc." w zamian za poparcie projektu budowy mieszkań, powiedziała, że "nie ma żadnej decyzji ostatecznej klubu ws. głosowania".
- Kredyt 0 proc. jest programem, którego negatywne skutki przewyższą pozytywy. Mam nadzieję, że zrozumieją to koalicjanci - dodała.
Będą potrącenia od płacy minimalnej?
Media społecznościowe rozpaliła też kwestia płac i potrąceń. - Ochrona dochodów w wysokości płacy minimalnej jest nienaruszalna. Oczywiście są wyjątki i są to alimenty - zadeklarowała Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.
- My chcemy, żeby płaca minimalna i zasadnicza to było to samo - dodała.
Dziemianowicz-Bąk grozi rekonstrukcja rządu?
- Nic nie słyszałam, żeby mi groziła rekonstrukcja rządu. Z pewnością to jeden z bardziej pracowitych resortów - mówiła Dziemianowicz-Bak.
Jeśli pani zostanie kandydatką na prezydentkę Polski, poda się pani do dymisji? - padło pytanie od prowadzącego. - Nie rozmawiamy o kandydowaniu. Skupiam się na pracy - stwierdziła. Zapowiedziała, że w planach jest debata o skróceniu czasu pracy.
Podkreśliła jeszcze raz konieczność budowy tanich mieszkań na wynajem. Stwierdziła, że to powinno być priorytetem każdego rządu, który "ma trochę oleju w głowie".