Wątpliwości co do profesjonalizmu niemieckich ratowników
Komendant śląskiej straży pożarnej ma wątpliwości co do profesjonalizmu grupy niemieckich ratowników, którzy chcieli brać udział w akcji ratowniczej w Katowicach. Janusz Skulich tłumaczył, że sama procedura ich przyjazdu nie odpowiadała umowom międzynarodowym stosowanym przez ratowników.
01.02.2006 | aktual.: 01.02.2006 12:43
W "Sygnałach Dnia" Skulich zwrócił uwagę, że odmówił niemieckim ratownikom, bo nie wiedział, czy osoby te były zawodowcami czy amatorami. Podkreślił, że na miejscu dysponował grupą 1300 osób o najwyższych kwalifikacjach i nie było potrzeby użycia pięciu dodatkowych psów.
Janusz Skulich zaznaczył, że po zapoznaniu się z sytuacją niemieccy ratownicy stwierdzili, iż nie dysponują lepszym sprzętem niż polscy. Zwrócił uwagę, że psy przyleciały z nimi samolotem pasażerskim, a następnie taksówkami. Według niego nie były one w stanie profesjonalnie wykonać swojego zadania.
Komendant śląskiej straży pożarnej mówi, że trudno jest oszacować, ile ciał znajduje się jeszcze pod gruzami zawalonej hali. Janusz Skulich podkreślił, że kontytuowane będą poszukiwania z udziałem psów. Strażacy wykorzystają również specjalne kamery wziernikowe.
Skulich zwrócił uwagę, że strażacy powoli wyczerpują swoje możliwości techniczne. Dodał, że dalsze działanie na gruzowisku jest już dla nich niebezpieczne. Według niego w miarę możliwości należy jak najszybciej przystąpić do rozbiórki gruzowiska. Powinna to zrobić firma specjalizująca się w tego typu działalności, wynajęta przez właścicieli budynku.