Warszawski sąd bada, czy umieścić rzekomego dżihadystę w zakładzie leczniczym
Za zamkniętymi drzwiami warszawski sąd zaczął badanie wniosku prokuratury dot. umieszczenia w zakładzie leczniczym 21-letniego Artura Ł., podejrzanego o pochwalanie w internecie zamachów terrorystycznych na USA z września 2001 r. Według ówczesnych informacji ABW mężczyzna planował zorganizować "grupę dżihadystyczną" w Polsce i przeszedł na islam.
Obecni w Sądzie Okręgowym w Warszawie członkowie rodziny Artura Ł. kwestionowali zarówno stawiane mu zarzuty, jak i opinię psychiatrów, którzy uznali go za niepoczytalnego. Według rodziców i brata Artura Ł., Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego chciała w całej sprawie "wykazać się czujnością".
Sąd wyprosił z sali osoby postronne, w tym dziennikarza PAP, powołując się na niejawny charakter postępowania. We wtorek mają zeznawać bliscy Ł., a w piątek - lekarze.
Pochwalanie zamachów
21-latek (nie wygląda na swój wiek) przebywa w areszcie od zatrzymania przez ABW w czerwcu 2012 r., kiedy zarzucono mu doradzanie w internecie, jak konstruować bomby oraz pochwalanie zamachów z 2001 r. Według ówczesnych informacji ABW mężczyzna planował zorganizować "grupę dżihadystyczną" w Polsce i przeszedł na islam.
Prokuratura postawiła mu zarzuty popełnienia dwóch przestępstw z art. 255a kodeksu karnego oraz dwóch przestępstw z art. 126a kk. Art. 255a Kk stanowi: "Kto rozpowszechnia lub publicznie prezentuje treści mogące ułatwić popełnienie przestępstwa o charakterze terrorystycznym w zamiarze, aby przestępstwo takie zostało popełnione, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5". Art. 126a przewiduje karę pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat za "publiczne pochwalanie i publiczne nawoływanie do popełnienia przestępstw".
Biegli: to choroba psychiczna
Pod koniec ub.r. prok. Dariusz Ślepokura z Prokuratury Okręgowej w Warszawie podał, że po obserwacji Ł. w zakładzie leczniczym biegli uznali, że cierpi on "na chorobę psychiczną, która uniemożliwiła mu rozpoznanie znaczenia jego czynu lub pokierowania postępowaniem". Zdaniem biegłych pobyt Ł. na wolności może oznaczać, że "znów popełni przestępstwo".
Prokuratura wnosi, by sąd umorzył postępowanie wobec Ł. co do przestępstwa pochwalania terroryzmu z powodu jego niepoczytalności oraz by umieścił go w zakładzie leczniczym. Co pół roku osoba skierowana do takiego zakładu jest ponownie badana; jeśli biegli uznają, że nie ma już przeciwwskazania do zwolnienia, może opuścić zakład.
Rodzina broni Artura Ł.
Pod koniec ub.r. prokuratura umorzyła z braku znamion przestępstwa zarzut doradzania w internecie, jak konstruować bomby. Uznano bowiem, że wysłanie do konkretnej osoby linka z takim tekstem nie wypełnia znamienia "rozpowszechniania" treści mogących ułatwić czyn terrorystyczny - by doszło do takiego przestępstwa, muszą one trafić do niemożliwej do ustalenia liczby odbiorców, a nie tylko do jednego.
Brat Ł.- Tomasz - powiedział, że wysłany tekst był dostępnym ogólnie w sieci podręcznikiem armii USA. Rodzina Ł. kwestionuje, by to on umieścił na zagranicznym serwerze dwa filmiki ze skompilowanymi tekstami i zdjęciami propagandowymi islamskich radykałów, gdzie mowa m.in. o "błogosławionych atakach" z 11 września. Tomasz Ł. podkreślił, że w sprawie nie powołano informatyka, który mógłby ustalić, czy to naprawdę Artur Ł. umieścił w sieci te filmy. Dodał, że osoba posługująca się nickiem podpisanym pod tymi filmikami wciąż umieszcza tam nowe treści.
Rodzice Ł. mówili, że Artur Ł. po skończeniu szkoły średniej nie miał pracy; zamykał się w domu i siedział przed komputerem. - On muchy by nie skrzywdził - dodał jego ojciec Andrzej, podkreślając, że syn zawsze interesował się historią i innymi kulturami.