Warszawski Indeks (poza)Giełdowy
Najwyższe zyski, najmniejsze ryzko wpadki, czyli jak manipulować indeksami, to tylko na warszawskiej giełdzie.
02.10.2006 | aktual.: 02.10.2006 11:17
"Od dzisiaj będziesz sprzedawał także nasze akcje" - usłyszał od dwóch mężczyzn szef niewielkiego biura maklerskiego na Manhattanie, którzy dla podkreślenia wagi prośby wsadzili mu lufę pistoletu między żebra. Ta historia stała się początkiem artykułu "Mafia na Wall Street" opublikowanego 16 grudnia 1996 r. w amerykańskim tygodniku "BusinessWeek" przez Gary'ego Weissa. Weiss opisał, jak pięć włoskich rodzin mafijnych (Bonanno, Colombo, Gambino, Luchese i Genovese), zwabionych perspektywą dużych zysków, postanowiło zarabiać także na giełdzie. Oczywiście, w sposób niezgodny z prawem. Mafiosi czerpali największe zyski z manipulowania kursami akcji oraz zastraszania właścicieli nie należących do nich domów maklerskich, tak aby te kontrolowane przez mafię mogły mieć wyższe marże. Próbowali się także dobrać do pieniędzy funduszy emerytalnych ulokowanych w akcjach, przekupując zarządzających funduszami, aby przepłacali za akcje kupowanych od mafii firm. Po opublikowaniu wspomnianego tekstu policja aresztowała 120
osób (w tym 57 maklerów działających na zlecenie mafii). Była to największa akcja policyjna w sprawie przestępstw giełdowych w historii USA. Stworzenie takiego układu przestępczego było możliwe, chociaż w USA przestępstwa giełdowe należą do najbardziej ściganych przez władze. W Polsce przestępstw giełdowych nie ściga się prawie wcale. Choć występują nie rzadziej niż w USA w okresie prosperity tego procederu.
Podejrzany Kwiatkowski
Można odnieść wrażenie, że polski wymiar sprawiedliwości od powstania Giełdy Papierów Wartościowych ignoruje giełdową przestępczość. Chociaż liczba transakcji giełdowych w ostatnich czterech latach zwiększyła się prawie czterokrotnie (z 11,3 tys. w 2002 r. do 39,6 tys. w 2006 r.), to liczba zawiadomień, które Komisja Papierów Wartościowych i Giełd (KPWiG) wysłała do prokuratury, spadła z 61 w 2002 r. do 45 w 2005 r. Najwyższy wyrok, który został wydany w Polsce za przestępstwa giełdowe, to 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Nic więc dziwnego, że wykorzystywanie informacji poufnych czy manipulowanie kursami akcji zdarza się warszawskim parkiecie. Na przykład: w poniedziałek 25 września kurs NFI Kwiatkowski wzrósł o prawie 50 proc., do 7,2 zł za akcję. Już po zakończeniu notowania podano, że Roman i Grażyna Karkosikowie zawarli umowę kupna udziałów w spółce kontrolującej NFI Kwiatkowski. Karkosikowie przejęli w ten sposób kontrolę nad 87,45 proc. akcji "Kwiatkowskiego". Następnego dania kurs akcji
tej spółki wynosił już 16,61 zł. (wzrósł o ponad 100 proc.!). Ktoś wiedział o tej transakcji wcześniej i w ciągu jednego dnia zarobił kilkanaście milionów złotych. Nic nie wskazuje na to, aby został złapany i oddał ukradzione pieniądze.
Nic się nie stało
"Myślę, że nie stało się nic" - ten cytat z jednej z piosenek Roberta Gawlińskiego jest mottem działania polskiego wymiaru sprawiedliwości w sprawie przestępstw giełdowych. - Kiedy ostatnio prowadziłem szkolenie dla przedstawicieli organów ścigania, zapytałem ich, co by zrobili, gdyby mieli akcje firmy, której są pracownikami, i pracując w księgowości, zobaczyliby, że w tym roku firma na pewno poniesie stratę, a informacja o tej stracie jeszcze nie została przekazana inwestorom. Większość z nich odpowiedziała, że natychmiast sprzedałaby akcje. Tymczasem takie działanie jest przestępstwem - opowiada Robert Wąchała, szef byłego Działu Informacji i Analiz Komisji Papierów Wartościowych i Giełd (KPWiG została we wrześniu 2006 r. wcielona do KNF). - Przestępstwa giełdowe należą do najbardziej opłacalnych - potwierdza "Wprost" Janusz Kaczmarek, prokurator krajowy. Dopiero rok temu Prokuratura Krajowa dostrzegła problem przestępczości związanej z giełdą. - Niezależnie od warszawskiego wydziału, zajmującego się
przestępstwami na rynku kapitałowym, zamierzamy od przyszłego roku utworzyć specjalną komórkę w Prokuraturze Krajowej - informuje Kaczmarek. Zaległości do nadrobienia są ogromne. Dopiero od tego roku, 17 lat po zmianie systemu gospodarczego, na Wydziale Prawa Uniwersytetu Warszawskiego będzie wykładany przedmiot, na którym przyszli prawnicy będą się uczyć zasad funkcjonowania giełdy i prawa rynku kapitałowego. W Polsce tylko co piąte zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa na giełdzie skończyło się skierowaniem aktu oskarżenia do sądu. Na razie nie wiadomo, co zrobić z sędziami, którzy mają orzekać w sprawach przestępstw na rynku kapitałowym, skoro takie postępowania zdarzają się bardzo rzadko. Do wyrokowania w sprawach przestępstw giełdowych jest potrzebna niezwykle specjalistyczna wiedza będąca udziałem tylko nielicznych. Skutek jest taki, że sędziowie całkowicie zdają się na opinię biegłego, często podpisując się pod wyrokiem, którego nie rozumieją, albo na wszelki wypadek uniewinniają oskarżonego.
Dziki wschód
"No i panie, kto za to płaci? Pan płaci... pani płaci... my płacimy... Społeczeństwo!" - wywód inżyniera Mamonia pasuje tu jak ulał, bowiem przestępstwa giełdowe od czasu reformy emerytalnej przestały być tylko problemem miliona Polaków, którzy mają otwarte rachunki w domach maklerskich. Dziś sponsorami "dzikiego Wschodu" jest przede wszystkim 12,2 mln osób, których składki na emeryturę są inwestowane na giełdzie przez OFE (OFE inwestują na GPW średnio jedną trzecią aktywów, czyli około 25 mld zł). - Ludzie nie rozumieją, że plaga przestępstw giełdowych może dla nich w przyszłości oznaczać mniejsze emerytury. Panuje przeświadczenie, że jeśli ktoś nie zabrał pieniędzy, napadając z bronią w ręku, to jest nieszkodliwy - uważa Jarosław Dominiak, prezes Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych. Budżet KPWiG (obecnie w ramach Komisji Nadzoru Finansowego) od lat utrzymuje się na tym samym poziomie (jest korygowany wyłącznie o wskaźnik inflacji), chociaż obroty giełdy i liczba notowanych spółek rosną. W 2005 r.
budżet wynosił 22,57 mln zł, z czego tylko około 10 proc. wydano na walkę z przestępcami giełdowymi. A więc kilkakrotnie mniej, niż zarobił przestępca na wykorzystaniu wspomnianej informacji dotyczącej NFI Kwiatkowski. Aż 90 proc. tych pieniędzy jest wydawanych na działalność komisji nie związaną z wykrywaniem przestępstw, taką jak zatwierdzanie prospektów emisyjnych czy wydawanie licencji na prowadzenie działalności maklerskiej. De facto ze 180 osób pracujących w KPWiG jedynie kilkanaście zajmuje się tropieniem przestępców giełdowych. I tylko te kilkanaście osób czuwa nad bezpieczeństwem pieniędzy 13,2 mln Polaków. Dla porównania: w amerykańskiej Securities and Exchange Commission łapaniem przestępców giełdowych zajmuje się kilkuset śledczych.
Aleksander Piński
Jan Piński