Wyniki raportu Lambda Warszawa i KPH. "Polacy nie zgłaszają przestępstw o charakterze homofobicznym"
Badania wskazują, że tylko niewielki procent osób poszkodowanych tego typu przestępstwami decyduje się na kontakt z policją czy prokuraturą.
W Polsce w 2015 r. doszło do 53 przestępstw o charakterze homofobicznym - wynika z raportu stowarzyszenia Lambda Warszawa i Kampanii Przeciw Homofobii. Jak podkreślono, Polacy nie zgłaszają jednak tego rodzaju przestępstw organom ścigania.
Podczas konferencji Lambdy i KPH zaprezentowano dane Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie na temat przestępstw motywowanych uprzedzeniami. Jak powiedział Piotr Godzisz, specjalista ds. polityki, badań i rzecznictwa Stowarzyszenia Lambda, Polska w 2015 r. zgłosiła do raportu OBWE 263 przypadki przestępstw motywowanych uprzedzeniami.
- Są wśród nich przestępstwa wynikające z ksenofobii, na szkodę Romów, przestępstwa antysemickie, przeciwko muzułmanom, chrześcijanom i wyznawcom innych religii - mówił Godzisz. Zaznaczył, że pomimo że Polska od 2015 roku "monitoruje kategorię orientacji seksualnej czy niepełnosprawności, żadne przestępstwo popełnione ze względu na te kategorie nie zostało zgłoszone do raportu" OBWE.
Jak wynika z danych OBWE, Wielka Brytania w 2015 r. zarejestrowała 62 tys. 518 przestępstw motywowanych uprzedzeniami, a 8 tys. 252 przypadki z tej kategorii przestępstw zostały zakwalifikowane jako motywowane uprzedzeniami wobec osób LGBT. Dania zarejestrowała 198 przypadków przestępstw motywowanych uprzedzeniami, w tym 31 przypadków na szkodę osób LGBT.
- To jest właśnie powód, dla którego organizacje pozarządowe zgłaszają (OBWE) przypadki zarejestrowane przez siebie. Zgłaszają je po to, żeby pokazać, że statystyki, które zebrała policja, nie do końca oddają rzeczywistość - powiedział Godzisz.
Jak poinformował, w 2015 roku organizacje pozarządowe z Polski zgłosiły 19 przypadków przestępstw motywowanych uprzedzeniami na tle orientacji seksualnej i tożsamości płciowej, podczas gdy - jak mówił - Polska nie zgłosiła OBWE ani jednego tego typu przypadku.
Lambda Warszawa i Kampania Przeciwko Homofobii opublikowały raport, zawierający opisy 53 spraw, które wydarzyły się w Polsce w 2015 roku i miały - ich zdaniem - charakter homofobiczny. Spośród tych 53 spraw OBWE uwzględniło w swoim raporcie 17.
- Była wśród nich sprawa Dominika z Bieżunia, który w maju 2015 popełnił samobójstwo po tym, jak przez bardzo długi czas doznawał homofobicznych zachowań ze strony swoich kolegów w szkole, czy sprawa 35-letniego geja dręczonego przez swojego szwagra, policjanta - wyjaśniał adw. Paweł Knut z Kampanii Przeciwko Homofobii. - To nie jest tylko 50 spraw w skali roku, tych spraw jest dużo więcej - dodał. - Naszym problemem jest to, że tego typu sprawy nie są zgłaszane do organów ścigania, bo organy ścigania w sposób błędny identyfikują motywację sprawców - wyjaśnił Knut.
Policja się nie zgadza
- Nie jest prawdą, że policjanci błędnie identyfikują motywację sprawców, w razie wątpliwości wręcz wolą zakwalifikować sprawę o podłożu homofobicznym, aniżeli być posądzonym o złą identyfikację motywów, tak aby w postępowaniu wyjaśnić szczegółowo wszystkie okoliczności. Policjanci bardzo często uwzględniają tego typu zdarzenia i wykonują zawsze czynności określone przepisami prawa, a nie dowolnie - powiedział rzecznik komendanta głównego policji mł. insp. Mariusz Ciarka.
Przeprowadzone przez organizacje pozarządowe - również przez Kampanię Przeciw Homofobii - badania wskazują jednak, że tylko niewielki procent osób poszkodowanych tego typu przestępstwami decyduje się na kontakt z policją czy prokuraturą.
Główne przyczyny, według Knuta, to brak wiary w skuteczność działań ze względu na brak odpowiednich przepisów. - Kolejny powód to strach przed reakcją policji na informację, że mają do czynienia z kimś o innej orientacji seksualnej, a także to, że ta kategoria osób pokrzywdzonych jest bardzo często głęboko wykluczona nie tylko w wymiarze społecznym, ale i ekonomicznym - nie mają zasobów, żeby dochodzić swoich praw - powiedział Knut.
- To, że ofiary nie zgłaszają przestępstw, przekłada się bezpośrednio na brak wiedzy władz na temat skali problemu - tłumaczył Knut. - Skoro nie wiedzą, jaka jest skala problemu, nie podejmują działań, żeby ten problem zlikwidować. Nie przyjmują przepisów, nie ma praktyk postępowania w tej kategorii spraw. Jak już pokrzywdzony trafia do policji albo prokuratury, to bardzo często policjant albo prokurator nie wiedzą, jak sobie z taką sprawą poradzić. Często też zadają pytania, które wtórnie wiktymizują ofiarę - dodał.
Źródło: PAP
Oprac. Karolina Pietrzak
Przeczytajcie również: Nowy żłobek na mapie Warszawy. Kosztował 5 mln złotych