Wychodzą z domu i nie wracają. Dzieci "na gigancie"
Zaczynają się wakacje. Fundacja "Itaka" alarmuje, że w tym czasie drastycznie wzrasta liczba zaginięć nieletnich.
W szkołach kończą się lekcje (zdalne - ale zawsze). Nastolatkowie mają przed sobą dwa miesiące wakacji. Jak co roku jest to czas letnich podróży - także tych nielegalnych, dzieci i młodzieży, które uciekają z domów.
- Przymusowe zamknięcie w domach często było przyczyną frustracji i napięć. Odnotowaliśmy bardzo dużo ucieczek już na wiosnę. A na początku wakacji liczba zaginionych dzieci drastycznie wzrasta – przestrzega w rozmowie z WawaLove Izabela Świergiel z Fundacji "Itaka".
Ze statystyk fundacji wynika, że w ubiegłym roku tylko Warszawie zaginęło łącznie 283 dzieci (osób poniżej 18 roku życia), z czego większość - aż 154 - stanowiły dziewczynki. W skali całej Polski ucieka z domów około 4 tysięcy dzieci i nastolatków rocznie, a kolejne 20 tysięcy "znika" z różnego rodzaju placówek opiekuńczych. Najczęściej uciekają nastolatkowie w wieku 13-17 lat.
– Obserwujemy jednak tendencję, że uciekają coraz to młodsze dzieci - dodaje Izabela Świergiel.
Te zasmucające dane mogą być w dodatku mocno zaniżone. Od czerwca 2018 roku zmienił się system rejestracji osób zaginionych. Od tego czasu w statystykach policyjnych nie są ujmowane porwania rodzicielskie ani dzieci i nastolatkowie, którzy po raz kolejny uciekli z domu.
Ucieczki z domu to 90 proc. zaginięć wśród nieletnich
Niektóre z zaginionych dzieci na szczęście udaje się szybko odnaleźć. Np. 12-letniego chłopca i 13-letnią dziewczynkę z podwarszawskiego Pruszkowa. 3 marca tego roku zostali zgłoszeni przez swoich rodziców jako zaginieni. Dzieci nie wróciły ze szkoły do domu. Następnego dnia około godziny 4.00 rano pruszkowscy policjanci odnaleźli je całe i zdrowe w pustostanie. Dzieci wróciły bezpiecznie do domów.
Jednak nie wszystkie historie mają szczęśliwe zakończenie. Specjaliści podkreślają, że zazwyczaj ucieczki nieletnich powiązane są z tym, co dzieje się w ich domach rodzinnych.
- Często taka ucieczka jest manifestacją emocji u dziecka. Związane jest to z brakiem zainteresowania ze strony dorosłych. Osoby, które uciekają, pochodzą z domów, gdzie nie ma na ogół bliskości, gdzie rodzice ich nie zauważają - mówi nam Aleksandra Żyłkowska, stołeczna psycholog zajmująca się relacjami międzyludzkimi.
Zobacz także: "Poszukiwania 3,5 letniego Kacpra. Policja: Nie bagatelizujemy żadnej informacji"
- Ucieczki z domu stanowią około 90 procent wszystkich spraw zaginięć dzieci. Na szczęście około 95 proc. nastolatków oraz 99,9 proc. małych dzieci udaje się odnaleźć – informuje Izabela Świergiel z "Itaki".
Niektóre z nastolatków, przebywających "na gigancie", same wracają po pewnym czasie do domu, inne znajduje policja. Zdarzają się też przypadki, że uciekinierzy ukrywają się i czekają do skończenia osiemnastego roku życia, wówczas sami zgłaszają się na policję w celu odwołania swoich poszukiwań. W takiej sytuacji, jeśli dorosłe już dziecko nie chce wracać do domu, rodzina jest powiadamiana, że poszukiwania zostały zakończone - ponieważ zaginiony odnalazł się, jednak nie życzy on sobie żadnego kontaktu.
Warszawa. Ogólnopolską mekką jest Dworzec Centralny
- Ucieczka dziecka poprzedzona jest zazwyczaj pewnego rodzaju ucieczką rodziców. Nie zawsze sytuacje takie dotyczą rodzin patologicznych, gdzie pojawia się alkohol i przemoc, czasami do takich zdarzeń dochodzi w rodzinach bardzo majętnych, gdzie rodzice pochłonięci pracą, notorycznie nie mają czasu dla dziecka. Wspólnym mianownikiem wszystkich spraw jest to, że dziecko nie ma możliwości otrzymania wsparcia od najbliższych – zauważa Izabela Świergiel.
Specjaliści zajmujący się tematem nastolatków "na gigancie" podkreślają, że wielu bardzo młodych ludzi początkowo uważa wakacyjną ucieczkę z domu za świetną przygodę. Jednak nie widzą oni konsekwencji swoich decyzji. Po pewnym czasie nastolatkom poza domem zaczyna brakować pieniędzy, a wówczas pojawiają się wokół nich ludzie, którzy nie mają wobec nich dobrych intencji. Proponując młodym uciekinierom rzekomą pomoc, wciągają nieletnich w rozboje, kradzieże czy narkotyki.
Przedstawicielka fundacji "Itaka" przyznaje, że taki proceder na największą skalę ma miejsce w okolicach warszawskiego Dworca Centralnego.
- Warszawa jest miejscem, do którego najczęściej uciekają dzieci z innych części Polski. Wydaje im się, że tutaj, w tak dużym mieście, najłatwiej będzie im sobie poradzić. Najłatwiej znajdą pracę. Takie osoby trafiają bardzo często na Dworzec Centralny – tłumaczy Izabela Świergiel. – Natomiast tam znajdują je ludzie, którzy oferują pozorną "pomoc" – dodaje.
Nie wszystkie dzieci wracają. Gdzie szukać pomocy?
Historie nie wszystkich dzieci kończą się niestety szybko i szczęśliwie. Np. zniknięcie Mateusza Kozaka z Brwinowa do dziś nie doczekało się szczęśliwego finału. 13-letni wówczas chłopak 16 października 2010 roku wziął rower i poinformował mamę, że wróci za godzinę. Tak się jednak nie stało. Przez lata pojawiały się teorie m.in. o uprowadzeniu chłopca. Sprawa do dzisiaj nie została wyjaśniona.
Podobnie jak historia Kariny Surmaczz warszawskiego Mokotowa, która zaginęła w 2002 roku. I choć na temat jej zniknięcia oraz przestępczej działalności jej matki krąży wiele pogłosek związanych ze światem gangsterskim, to do dzisiaj policja nie natrafiła na żaden ślad, który pomógłby w odnalezieniu dziewczynki. Karina w dniu zniknięcia miała 7 lat.
Fundacja "Itaka" od 2003 roku organizuje kampanię "Nie uciekaj", skierowaną zarówno do nastolatków, jak również do ich opiekunów. W ramach akcji działa telefon alarmowy pod numerem 116 000, w sprawie zaginionego dziecka i nastolatka, gdzie można uzyskać profesjonalną pomoc. Z psychologiem "Itaki" można się także skontaktować mailowo pod adresem napisz@nieuciekaj.pl.