RegionalneWarszawaWarszawskie syrenki z czarnymi wstęgami. Wiemy, kto za tym stoi

Warszawskie syrenki z czarnymi wstęgami. Wiemy, kto za tym stoi

"Chciałyśmy wyjść z komunikatem, który nie będzie opierał się na proteście, ale okaże się sygnałem kierowanym do kobiet, podkreślającym ich siłę, solidarność w działaniu, poczucie wspólnoty."

Warszawskie syrenki z czarnymi wstęgami. Wiemy, kto za tym stoi
Karolina Kołodziejczyk

05.10.2017 09:51

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

"Nie jesteś sama" - taki napis widniał na wstęgach zawieszonych na warszawskich syrenkach podczas Czarnego Protestu. Co to oznacza? WawaLove.pl dotarła do grupy artystek, które są odpowiedzialne za ten projekt.

Kolejny Czarny Protest za nami. Tysiące kobiet wyszło na ulice miast, by wyrazić swój sprzeciw wobec ustawy antyaborcyjnej. Symbolem tego ruchu jest czarna parasolka, jednak do krajobrazu warszawskiego wpisał się nowy wymowny znak. W sieci zaczęły się pojawiać zdjęcia stołecznych syrenek przystrojonych w czarno-białe wstęgi z napisem "Nie jesteś sama". Do akcji przyznał się kolektyw "Czarne Szmaty", który został założony rok temu przez cztery artystki-aktywistki.

Jedna z nich zdradza w rozmowie z WawaLove.pl, jak zrodził się pomysł z czarno-białymi wstęgami. – Chciałyśmy zrobić akcję na Międzynarodowy Strajk Kobiet 8 marca. Do tej pory wkraczałyśmy w przestrzeń publiczną z bardzo dużymi napisami. W zeszłym roku 3 października zrobiłyśmy "granicę pogardy", która była wielką, czarną szmatą z takim właśnie tekstem. "Granica” była blokadą ruchu i została utrzymana w języku protestu – tłumaczy kobieta.

- Chciałyśmy wyjść z komunikatem, który nie będzie opierał się na proteście, ale okaże się sygnałem kierowanym do kobiet, podkreślającym ich siłę, solidarność w działaniu, poczucie wspólnoty – dodaje. Początkowo wstęga z napisem "Nie jesteś sama” miała pojawić się na warszawskim pomniku Nike. – Ale Nike nas przerosła. I to dosłownie – śmieje się jedna z inicjatorek akcji. – Okazało się, że nasze treningi z rzucania wzwyż były niewystarczające – wspomina.

Gdy próba, jak to same nazywają, "zhakowania" Nike zakończyła się fiaskiem, kobiety postanowiły przeprowadzić akcję w inny sposób. – Wymyśliłyśmy, że może powinnyśmy zająć się warszawskimi syrenkami, które formatowo są mniejsze. Ale uderzyło nas to, że jest ich aż tyle w stolicy. I tak naprawdę to wzmacnia nasz przekaz – mówi jedna z "Czarnych Szmat".

Tym samym 3 października przystrojone zostały syrenki: na Powiślu przy moście Świętokrzyskim, na wiadukcie na Karowej, na rynku Starego Miasta, posąg, który jest przed blokiem na Osiedlu przed Żelazną Bramą oraz na Pradze Południe przed Urzędem Dzielnicy przy ulicy Grochowskiej.

- Takich posągów w Warszawie jest jeszcze więcej, ale zależało nam, żeby wstęgi pojawiły się na trzech syrenkach ze Starego Miasta i Powiśla, bo to rozpoznawalne pomniki–ikony. Chciałyśmy też, by przekaz został skierowany do kobiet, które mieszkają w dzielnicach poza ścisłym centrum. Dlatego objęłyśmy akcją pięć pomników. – tłumaczy artystka.

Jakie były reakcje warszawiaków? – Szczerze? Nie mam pojęcia. Wstęgi montowałyśmy w nocy albo nad ranem. Była to pewna partyzantka – przyznaje artystka. – Wiemy z kolei, jakie są reakcje w internecie. A one są zaskakująco pozytywne – dodaje w rozmowie z WawaLove.pl, podkreślając, że akcja trafiła również do innych miast, m. in. do Torunia.

Jak przyznają "Czarne Szmaty" stolica jest pełna symboli syrenki. – Są na latarniach, na przystankach, to godło jest wszędzie. Kobieta jest symbolem Warszawy – mówi jedna z autorek projektu. – ale tak się do tych syrenek przyzwyczailiśmy, że w pewnym sensie stały się niewidoczne. Tak samo, jak kobiety, które są niewidoczne w społeczeństwie. Mimo że stanowimy ponad połowę populacji, nasze sprawy zostają w cieniu.

W szczególności wymowna jest wstęga na syrence przy moście Świętokrzyskim. – Mało kto wie, że ten posąg przy Powiślu ma twarz poetki i uczestniczki powstania warszawskiego Krystyny Krahelskiej – tłumaczy artystka. – Ma podwójną moc. Tym samym upominamy się o kobiece historie, chcemy je wyciągnąć na światło dzienne. Po co? Żeby dać siłę kobietom, które żyją dzisiaj. Ale nie chodzi nam o heroizm. Jak pisze Swietłana Aleksijewicz, "wojna nie ma w sobie nic z kobiety" – podkreślają w rozmowie z WawaLove.pl artywistki.

Jesteś świadkiem zdarzenia w Warszawie, które jest dla Ciebie ważne? Widzisz coś ciekawego? Skontaktuj się z nami przez Facebooka lub na wawalove@grupawp.pl.

Obraz
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także
Komentarze (0)